wtorek, 31 stycznia 2012

Atak Chmielu

Wstępu nie będzie, bo zainteresowani wiedzą o co w Pincie chodzi, a nie zainteresowani mają to zazwyczaj gdzieś. Browar bez browaru produkuje na wzór duńskiego Mikellera i tyle w tym temacie - przejdźmy do konkretów.

Zapach w butelce raczej słodowy, dopiero po przelaniu do kufla ujawnia swoją złożoność. mamy tutaj akcenty chmielowe, owocowe (ja wyczuwam nawet czereśnie, za którymi przepadam), cytrusowe i wyraźnie kwiatowe. Bukiet całkiem ożywczy i zapowiadający miłą degustację. Kolor miedziany, piana rachityczna. Smak to oczywiście dominacja głębokiej goryczki, chmiel jest tutaj wszechobecny i dla przeciętnego pijacza może okazać się nawet zabójczy, ale degustator doceni to nad wyraz brawurowe przyprawienie. Gdzieś w drugim planie występuje całkiem fajny słód, który chyba został trochę zaniedbany - wyraźnie owocowy i kwiatowy. Chciałoby się by ten słód choć minimalnie dłużej wybrzmiewał, lub nieco intensywniej w tym drugim tle zaznaczał swoją obecność. Nie dlatego, że Atak Chmielu jest zbyt goryczkowy, ale właśnie dlatego, że te owocowe nuty zasługują na większą uwagę. Wiele recenzji zauważa bezkompromisowe nachmielenie, które jest niepodważalne i czyni ten trunek wyjątkowym, ale warto także zwrócić uwagę na kwiatowo-owocowe nuty, dla których w tym trunku jest jeszcze miejsce, zważywszy na początkową zapowiedź. Właśnie ta dysproporcja między naprawdę świetnie zbalansowanym aromatem a trochę mniej zbalansowanym smakiem, jest przysłowiową łyżką dziegciu w beczce miodu. Ktoś powie: to nie dysproporcja, a uzupełnienie. I ma do tego prawo, ale dla mnie ta wymarzona czereśnie powinna pojawić się wyraźniej:)

Finisz trwa i trwa i trudno będzie się z nim rozstać, a to przecież lubimy najbardziej. Na etykiecie napisano, że trunek jest treściwy, ja jednak odbieram go raczej  jako lekki - oczywiście w sensie "gęstości" a nie aromatu, i to kolejny plus...

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Göller Steinhauer Weisse

Słyszysz  głośne psss! i w nozdrza uderza ci bukiet aromatów drożdżowych, bananowych owiany delikatnymi goździkami. Wtem z czeluści butelki wybija potężna piana, tak że ledwo nadążasz nadstawić kufel. Gruba spieniona powierzchnia otula szkło i mocno mętny płyn w kolorze idealnym - złotym jak letni promień ciepłego słońca delikatnie głaszczący dojrzewającą pomarańczę. Pomimo początkowego uderzenia gazu, trunek nie jest mistrzem wysycenia. Raczej ta cecha nie należy do dominujących u weizena Gollera.

Smak natomiast to ukłon w stronę najbardziej klasycznych przedstawicieli gatunku. Zestawienie nut narzuca nam obrazek jakiejś pszenicznej formy, z której ulano to piwo. Forma stanowi pewien niemiecki skarb zdeponowany pod czujnym okiem bawarskich piwowarów i przekazywany tym najbardziej zaufanym pod strażą odstraszającą wszystkich eksperymentatorów. Mamy tu zatem wspaniałe banany podszyte drożdżami, wszechobecne goździki długo wybrzmiewające w finiszu, znakomity kwasek i wzorową gęstość plasującą ten napitek daleko za wodnistym, a tuż przed "gęstym", czyli mniej w więcej w punkcie, o którym marzy się zarówno w upalny dzień jak i w spokojny degustatorski wieczór.

Tak szybko jak piwo pojawiło się w moim kuflu, tak samo szybko z niego zniknęło.
4.9 vol / B+

czwartek, 26 stycznia 2012

Augustinerbräu Lagerbier Hell

Dzisiaj będzie krótko. Niemal telegraficznie. Czasami nie da się inaczej. Zaczynamy.
Zapach: słodowy, trochę kwaśny, zbożowy.
Kolor: złoty, słomkowy.
Wysycenie: średnie, liczne pęcherzyki zaznaczają swoją obecność.
Piana: biała, drobnoziarnista, lubi szkło. Początkowo średnia, w miarę znikania trunku zmniejsza się do cienkiej falującej kołderki.
Smak: słodowo-chmielowy. W tej kolejności. Słód bardzo smaczny, chmiel delikatny ale śmiało wypełnijący tło zakresu smakowego. Wyczuwamy jeszcze kwaskowe posmaki. Finisz średniej długości stanowiący krótką rekapitulację aromatów, choć z przewagą nut goryczkowych.
Opakowanie: wiadomo... Bawaria
Podsumowanie: Klasyczny, wielokrotnie nagradzany helles, ogólnie dostępny u naszych zachodnich sąsiadów. Często można spotkać go w rękach wypoczywających w parkach ludzi. Stanowi idealny trunek do spożycia w każdej ilości, nie ma przeciwskazań by uczynić go towarzyszem biesiad, posiłków i długich towarzyskich dysput. Na pewno odwdzięczy się zrównoważonym smakiem, precyzyjną kompozycją i nienachalnym smakiem.

Wzorzec, ale raczej nie z tych agresywnych, najwyżej cichutko wypełniający swoją rolę. Jeśli Brauerei Simon Spezial miał B+, to Augustiner tym bardziej.
5.2 vol / B+

środa, 25 stycznia 2012

Brauerei Simon Spezial

Braurei Simon to popularny browar w Niemczech, jeśli można mówić o popularności w państwie gdzie największy producent piwa ma zaledwie 6% rynku (ech... już sami wiecie co mam na myśli). W każdym razie charakterystyczne logo zdobiące butelkę euro można dość powszechnie spotkać choćby w Berlinie.

Spezial to piwo uwarzone, jak zaznaczono na etykiecie podle starej frankońskiej receptury, choć dla naszych skromnych potrzeb możemy przyjąć, ze jest to lager. Kolor zaiste piękny ten trunek posiada. Jakby czystą miedź przelać do kufla lub stosownie zaparzona herbatę. Piana średnia, szybko opada, wysycenie mizerne, choć pęcherzyki podróżują sobie cały czas. Smak to solidnie zrównoważone nuty słodowe z delikatną goryczką. W tle zaznacza swoją obecność smaczna woda - w ogóle jest to trunek raczej lekki, a zważywszy na dość wysoką w tym przypadku zawartość alkoholu, wistuje nam się jako wybitnie letni zaspokajacz pragnienia. Ponadto delikatny kwasek, który niknie gdzieś pod koniec butelki oraz delikatne ślady karmelowe. Niby nic nie zaskakuje, ale wszystko jest poukładane na swoim miejscu.

Na plus warto zaliczyć długi finisz w którym wyraźnie wyczuwamy  - jakby w podsumowaniu - to wszystko co przyszło nam doznać wychylając pierwszy i następny łyk trunku. Ciężko ocenić takie piwo - w zasadzie powinno być mocne B, ale z pewnością znajdą się dni (i nie będzie ich tak znowu mało) kiedy zasmakujemy Spezialem.
5.4 vol / B+

wtorek, 24 stycznia 2012

Aecht Schlenkerla Eiche Doppelbock

No i znowu piwo wędzone, tym razem ciężka artyleria wprost z Bamberga. Piana niewidoczna, co zrozumiałe przy trunku o takiej zawartości alkoholu. Wysycenie niewysokie, kolor idealnie miedziany. Jeśli ktoś się spodziewa skomasowanego ataku nut dymionego słodu na zmysły, choćby z racji tej, że w kuflu skrzy się doppelbock, zapewne się rozczaruje. W zapachu delikatne akcenty wędzone wsparte są w drugiej linii nutami kwaskowymi. Pierwszy łyk i po naszym przełyku spływa cudownie aksamitny płyn, mistrzowsko zestawiony, by doprowadzić nasze kubki smakowe do niemałego szaleństwa. Wędzony słód jest delikatny, nienachalnie przebija się ponad całość, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że czyni to dyskretnie niczym angielski dżentelmen. W piwie wyczuwamy ponadto słodowe aromaty, urozmaicone winnymi śladami, czuć także suszone owoce i orzeźwiający kwasek. Do tego głęboka, ale zbalansowana goryczka. Finisz długi, w którym dominuje oczywiście wędzony aromat i świeży chmiel. Alkoholu wyczuć się nie da i jest to zapewne tajemnica bawarskich piwowarów, której nigdy nie zgłębię - 8% i nic...

Wrażenie ogólne mocno zaskakujące. Pomimo zapowiadanego i spodziewanego przyciężkiego trunku, będącego wynikiem wędzenia słodu i wysokiej zawartości alkoholu, mamy trunek całkiem lekki, niemal delikatny, zważywszy na powyższe, ale nawet nie biorąc ich pod uwagę, jego aksamitność broni się całkiem sprawnie. Nie będzie to piwo na upały, ale na degustacje, desery i biesiadowanie przy kominku nada się idealnie. Ile można go wypić? Ile wytrzyma głowa :). Proszę Państwa zasłużona najwyższa nota (podobnie jak u bliskiego kuzyna).
8.0 vol / A

poniedziałek, 23 stycznia 2012

La Trappe Dubbel

Trapiści na horyzoncie! Kolor ciemnorubinowy, pięknie skrzący się pod światło. Piana beżowa, gruboziarnista utrzymuje się długo, zasilana pęcherzykami gazu swobodnie dążącymi ku jej dolnej warstwie wprost z dna kufla. Zapach orzeźwiający - kwaskowo-słodowy. Przed pierwszym łykiem w nozdrza uderza wiosenna bryza momentalnie pobudzając kubki smakowe. Po pierwszym hauście czujemy jak na naszym podniebieniu tańczy delikatnie skarmelizowany słód, uwalniający posmaki charakterystyczne dla deserowych win portugalskich - porto i madery, wyraźnie owocowe i lekko orzechowe. Do tego niezwykle głęboka goryczka, która pełni rolę partnera w tym wykwintnym tanecznym duecie. Całość dopełnia wyraźnie kwasek, powodujący że to treściwe i mocne piwo jest nadzwyczaj orzeźwiające. Finisz krótki i to trzeba niestety zaliczyć na minus, i choć wyczuwa się w nim chmiel i suszone owoce - w szczególności jabłka, trwa za krótko by mógł podwyższyć ocenę. Pod koniec zaczynam wyczuwać alkohol, który może niektórym niezbyt pasować, choć ja zdecydowanie uważam, że jest pewna grupa piw, gdzie alkoholowe nuty dopełniają całości i są nieodzowne. Klasztorne piwa z pewnością do tej grupy należą. Niemniej jednak trzeba odnotować to wrażenie, bo może ono - jak wspomniałem - nie przypaść do gustu.

Dubbel jest trunkiem wybitnie wytrawnym, wspaniale dopełniającym wyszukaną kolację, lub towarzyszącym trzaskającym w kominku ogniom. Podczas degustacji właśnie taki obrazek nawiedzał moją głowę - szwajcarskie góry, ogień w otwartym palenisku, wełniane swetry, za oknem fura śniegu, w środku my z pokalami w rękach. Dla spożywających na co dzień produkty "koncerniaków", może wywołać szok swoją naturalną goryczką i feerią nut aromatycznych. Dla mnie będzie to solidny produkt, choć pozbawiony niestety tej nuty szaleństwa, za które przychodzi mi nagradzać piwo notą wyższą niż B+.
7.0 vol / B+

niedziela, 22 stycznia 2012

Chiemseer Hell

W kuflu pieni się idealnie klarowny płyn o kolorze słomkowym. Wysycenie idealne, biała piana niczym barani kożuszek przykrywa trunek. Zapach chmielowy z nutami słodowymi. W kuflu dodatkowo wyczuć można lekki kwasek. Bukiet tego hellesa jest idealnie wpisany w gatunek. Mamy tutaj mocną goryczkę równoważoną delikatnym słodem, łatwo także wyczuć delikatne cytrusy. Całość przyjemnie kremowa pozwoli z pewnością uatrakcyjnić nudnawy wieczór lub popołudniowy posiłek.

Świetna propozycja na każdą okazję i do codziennego spożywania w trakcie pracy w ogrodzie :).

Etykieta typowa. Jakoś tak się utarło, że jeśli browar pochodzi z Bawarii to od razu to dostrzegamy, a nawet gdyby ktoś jeszcze się zastanawiał to biało-niebieskie barwy flagi tego landu, z dumą prezentowane w tle, na kontrze czy jako element etykiety, rozwiewają wszelkie wątpliwości. Jest w tej przaśności niewątpliwy urok. Łatwo można ulec sentymentalnym landszaftom, ośnieżonym szczytom Alp, wiejskim zabudowaniom, kościołom czy klasztorom. Te wszystkie elementy graficzne immanentnie wpisane są w miejsce z którego się wywodzą, i choć można psioczyć na folklorystyczną tandetę, nie można pomniejszyć dumy jaka z nich bije, którą w Polsce nazywamy "lokalnym patriotyzmem". Podsumowując: bardzo mocne B.
4.8 vol / B

środa, 18 stycznia 2012

Keiler Weißbier Dunkel

Ciemny dunkel zapowiada się nieźle. Płyn mocno mętny, piana piękna, gruboziarnista, wysycenie prawidłowe. Zapach w butelce bananowo-drożdżowy, ale po przelaniu do kufla zatracił te atrybuty, a zyskał mniej przyjemny nibykwaskowy zapaszek, który niestety momentami przypomina starą ścierę. No cóż, nie można mieć wszystkiego...

Smak zadziwiający - jak to u "dzika". Prawie nie ma bananów, goździków także jak na lekarstwo, dużo drożdży i odrobina kwasku. Do tego wyraźna goryczka, która ponadto dominuje w niezbyt długim finiszu, kryjąc bananowy aromat. Całość kwaśnawa i wytrawna. Ktoś gdzieś napisał, że pszeniczniaki od Keilera mało przypominają weizeny i coś w tym jest. Bliżej im do jakowyś hybryd niż klasycznych wzorców gatunkowych. W przypadku tego dunkela sprawa jest skomplikowana. Jest lepszy od swojego jasnego bliźniaka, ale czy lepszy na tyle żeby o tym pamiętać? Ciekawostka to jest na pewno, śmiało także mogę sobie wyobrazić ten trunek jako uzupełnienie posiłku, najlepiej słodkich naleśników dla równowagi smakowej. Ale codziennego spożycia raczej tutaj nie widzę. Na pragnienie również nieco za treściwe. Cóż począć z tym naszym dzikiem? Chyba faktycznie należy się go trochę bać. A zapowiadało się nieźle.
5.2 vol / B

wtorek, 17 stycznia 2012

Papst-Bier

Zuzanna zna papieża, a papież Zuzy nie, bo skąd? I w tym jest cała bieda i niepotrzebny swąd.

Papież - choć już nie ten prawdziwy, bo autentyk mógł być tylko jeden - uśmiecha się do nas czule i z troską z etykiety tego piwa. Jego wizerunek został wpisany w biało-niebieską flagę Bawarii i gdyby nie świadomość, że wszystko to zostało wykreowane całkiem serio, dodałbym przynajmniej jeden punkt do oceny. A tak nie mogę, co jednak chyba trunkowi niespecjalnie zaszkodzi. Przed nami klasyczny lager do codziennego spożycia. Orzeźwiający i idealnie wpisujący się w gatunek. Zapach przyjemny słodowo-chmielowy, kolor jasno-złoty, piana biała, nie utrzymuje się długo, wysycenie mierne. Pojedyncze bąbelki płyną ku górze, ale na tym nagazowanie się raczej kończy. Smak za to całkiem, całkiem. Świetnie zrównoważone smaki słodowe, z głęboką i ożywczą goryczką. Finisz długi w którym dominuje już chmiel. Jest lekko, ale treściwie. Bogato, lecz swobodnie. Lekki kwasek podkreśla wszystkie aromaty. Pomimo słabego wysycenia i rachitycznej piany oraz tego kuriozalnego hołdu oddanemu pobratymcowi, piwo zasługuje na bardzo mocne B, ale ponieważ ostatnio poszło trochę dodatnich B, zostawiamy ocenę bardziej obiektywną w perspektywie dłuższej niż ostatnie kilka tygodni. Bardzo solidne B. A to potwierdza, że nawet papież nie może zepsuć dobrej receptury.

PS Oczywiście ta hucpa z Benedyktem jest przygodą jednorazową - ponoć Watykan już zajął się nieuprawnionym wykorzystaniem wizerunku swojego szefa. Co jak co, ale prawników, copyrights i publicity to oni mają na poziomie najwyższym - jak to w szołbizensie... (i nawet jeśli jest to miejska legenda - w końcu Niemcy potrafią załatwić wszystko, włącznie z zezwoleniem na taki mezalians - jest to legenda całkiem trafna)
5.4 vol / B

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Keiler Weißbier

Pszeniczniak od pana dzika. Kolor bursztynowy, a właściwie pomarańczowy gdyż wysoka mętność cieczy odbiera mu atrybut bałtyckiej specjalności. Piana idealnie biała z lubością wijąca się po szkle. Wysycenie jak na pszenicę niewielkie. Zapach drożdżowy-bananowy, ale banany jakby nieobecne (co całkiem uzasadnione zważywszy na smak - ale o tym za chwilę).

Zaczynamy degustację. Lekkie zdziwienie i chyba rozczarowanie. Jest nieco kwaśnie, poza tym prawie niewyczuwa się goździków (chyba jedynie w dalekim finiszu). Banany wyjątkowo płytkie, nieco rozwodnione, podobnie ma się sprawa z cytrusami. Wyraźnie czuć drożdże, ale i one niespecjalnie przypadły mi do gustu. Być może oszalałem, ale gdzieś tu wyniuchałem nawet jakąś marchewkę (!). Jeśli jest to tylko oznaka desperacji degustatora, nie zmienia ona faktu, że coś jest nie tak z naszym pszenicznym dzikiem. Zaletą jest wyczuwalna goryczka, która zwykle równoważy słodkość weizena, ale akurat w tm przypadku równoważyć nie ma specjalnie czego, gdyż napitek pozbawiono typowej słodowości gatunku.

Zbyt mało tu charakteru i wszystkie oczekiwane smaki nazbyt krótkotrwałe. Wprawdzie w finiszu pojawiają się wyraźniejsze banany i goryczka, ale to za mało. Rekapitulując: wśród pszenic byłoby to B-, ale za koncept z dzikiem będzie B.
5.2 vol / B

niedziela, 15 stycznia 2012

La Trappe Witte

W kuflu pieni się słomkowy, mętny płyn. Piana grubości kciuka jest idealnie biała. Zapach mocno orzeźwiający, kwaskowy. Witte trapistów nie będzie jakimś szalonym doznaniem, ale trudno się zawieść jego jakością i charakterem.

Pierwszy łyk zwiastuje niezwykle delikatne piwo, w którym wszystko co ważne rozgrywa się jakby przy okazji, mimochodem. No więc na pierwszym planie niemal cytrynowy aromat, potem delikatna goryczka, całość okraszona lekko bananową nutą i drożdżowym posmakiem. Wszystkiemu towarzyszy niezastąpiony goździk. W bardzo długim finiszu da się wyczuć, chmiel, cytrynę, banany, goździki, a nawet delikatne grejpfruty. Przy odrobinie wysiłku całość przypomina skomponowaną z kunsztem mistrza kwiatowo-owocową perfumę - zachwyca aromatem i dbałością o każdy element kompozycji. Jak wspomniałem finisz jest bardzo długi i niecodziennie zrównoważony. Piwo charakteryzuje się wspaniałą harmonią i to właśnie ta cecha i wspomniany niespotykany finisz czyni je wartym swojej wysokiej ceny. Warto dodać, że jak na pszeniczny napitek, nie jest ono przesadnie słodkie - można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to wytrawny napitek, przeznaczony do spożycia w dużych ilościach na przykład podczas leniwie płynącego, letniego popołudnia na miejskich bulwarach. Jeśli przebiegłeś właśnie kilka kilometrów lub goniłeś uciekający tramwaj, docenisz kremową lekkość i cytrusowe orzeźwienie Witte Trappist. Niedocenienie kunsztu piwowarskiego byłoby grzechem.
5.5 vol / A-

sobota, 14 stycznia 2012

Hacker-Pschorr Hefe Weisse

Z etykiety patrzy na nas romantyczne oblicze Georga Pschorra, które niewytrawne oko może pomylić z młodym Brahmsem. Świetne piwo wymaga niemal takiej samej miłości jak pięknie zestawione nuty, więc na pomyłkę można przymknąć oko. Po przelaniu do kufla ukazuje nam się mętny i złoty płyn, który przykrywa pokaźna biała czapa. Utrzymuje się ona niemal do samego dna znacząc swoją drogę na ściankach kufla. Zapach drożdzowo-bananowy z nutami goździków. Smak naszego piwa jest całkiem lekki. Da się wyczuć wyraźny słód z bananowym nalotem, do tego jakby nieco u góry drożdżowe posmaki, całkiem blisko goździki i cytrusy. W zasadzie jest to trunek bardzo mocno osadzony w kanonie gatunku i niechętnie nastawiony do jakichkolwiek innowacji. Świetnie zestawiony, orzeźwiający i dedykowany nie tylko degustacji, ale i codziennemu spożyciu. Dla jednych będzie to zaleta morskiej latarni wyznaczającej kierunek  podczas najgorszych nawet sztormów, dla innych zbyt mocno oklepana rutyna. Ale B+ zasłużone w pełni.
5.5 vol / B+

piątek, 13 stycznia 2012

Platinum

Pierwsza Prywatna Browaria - taki slogan można wyczytać na etykiecie lwowskiego browaru. Przed nami klasyczny pils w kolorze letniego słońca. Kupując go ostrzeżono mnie przed wysokim wysyceniem, jednak po przelaniu do kufla nie zauważyłem nawet cienia piany, a wysycenie było mniej niż dostateczne. Pierwszy raz spotkałem się z podobnym zjawiskiem. Zapach trunku wyraźnie słodowy, bez cienia chmielu, z nutami "basenowymi". Oczywiście to dość dziwne porównanie jeśli chodzi o piwo, przywodzące na myśl chlorowe ślady, jednak w tym przypadku chodzi mi bardziej o rześkość aromatu. Smak zaledwie poprawny, "dzięciołowaty", minimalna goryczka, dość płytkie słody. Nieznacznie mydlany posmak wsparty lekkim kwaskiem. Całość mało ciekawa, choć w typie koncerniaka, to raczej tego nieco lepszego od chemicznych braci. Finiszu niemal nie ma, a jeśli ktoś go zauważa to przemija niczym życie w luksusach - nazbyt szybko. Kilka słów o opakowaniu - dedykowana butelka o całkiem ciekawym kształcie, nowoczesna etykieta niezbyt oryginalna i nieco za kusa jak na gabaryty szkła. Przyjemny dedykowany kapsel wykorzystujący "jedynkę" loga. Tyle.
5.6 vol / C+

czwartek, 12 stycznia 2012

Weiherer Rauch

Wędzone piwa (lub dymione) to nie jest zabawa dla każdego. Niektórzy mogą wpaść w lekki szok stwierdziwszy, że można skojarzyć smak wędzonki z piwem. Oczywiście dla wtajemniczonych to żadna fanaberia czy komercyjna pogoń za sensacją i nowością; nowością być nie może, gdyż receptura tego gatunku powstała już w średniowieczu. Najbardziej znany "wędzak" na świecie to Schlenkerla, ale także i inne browary warzą ten tradycyjny bawarski specjał. Weiherer Rauch ma zapach lekko wędzony, a można się w nim doszukać także aromatu innych słodów. Kolor miedziany, płyn klarowny, Nagazaowanie poważne :). Piana w tym trunku jest niewielka choć niezwykle trwała. Opakowanie jak to u Weiherera... Niespecjalnie artysta plastyk się postarał, choć należy przyznać, że w przypadku Raucha taka estetyka jest niemal na miejscu.Smak nieco zaskakuje (zwłaszcza gdy będziemy starali się go porównać do przywołanej już tutaj klasyki "wędzaka" Schlenkerli). Mamy zatem całkiem delikatny napitek, w którym wędzony słód jest zaledwie dodatkiem, który co prawda przez swój specyficzny aromat jest wszechobecny, ale nie przykrywa innych nut. Wyczuć bez trudu uda się słód, który równoważy mocna goryczka. Całość zestawiona z myślą nie tylko o degustacji, ale także częstszego i ilościowo większego spożycia. Dla wielbicieli Raucha będzie to świetnie zbalansowany trunek ocierający się o najwyższe noty, dla innych godna uwagi ciekawostka.
5.3 vol / A-

środa, 11 stycznia 2012

Weiherer Bock

Bock nie należy do moich ulubionych gatunków, dlatego z lekką niepewnością sięgnąłem po produkt browaru Kundmiller. Już przelewając trunek do kufla nieco się zdziwiłem kolorem płynu, który niewiele różni się od klasycznego hellesa, no może jest bardziej bursztynowy (na stronie browaru można wyczytać, że to klasyczny niemiecki helles bock). Do tego dość mocne wysycenie i piana w kolorze białym. Zapach także lekko aromatyczno słodowo chmielowy. Czy to wszystko zapowiada klasycznego bocka? Smak to dominacja goryczki z lekkim maślanym tłem oraz słód dokonujący inwazji z drugiego szeregu. Finisz to już zdecydowana wygrana głębokiego chmielu, a słód jedynie w odległym tle echem zaznacza swoją obecność. Chwilami daje się wyczuć minimalne owocowo-winne nuty. Jak dla degustatora nieprzepadającego za bockiem, muszę przyznać że takie radosne i niedogmatyczne podejście do gatunku, sprawia mi o wiele większą frajdę niż akademickie testowanie wzorca. Dla kronikarskiej rzetelności: etykieta równie nieciekawa jak u braci, napis "Weiherer" w koszmarnym kroju. Nie zmienia to jednak oceny piwa, które spokojnie można wypić i na biesiadzie i w celach degustacyjno-smakowych.
6.6 vol / B+

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Klosterbräu Braunbier

Ostatnio zaczynam większą wagę przywiązywać do barwy piwa, jakby ona decydowała o wszystkim. Uwrażliwienie na kolory jest przywilejem malarzy. Ja w swojej skromnej osobie namalowałem w życiu jedynie kilka brzydkich słów w szkolnym zeszycie, co nie zmienia faktu, że barwa trunku, który mam zaraz połknąć ma dla mnie kolosalne wrażenie. Klosterbräu Braunbier jest jak sama nazwa wskazuje piwem brązowym, ale faktycznie ma kolor ciemnej miedzi iskrzący się złotymi refleksami. Bardzo przyjemnie. Piana niewielka, dość szybko opadła, ale bąbelki pływają jak należy. Zapaszek ma to raczej słodowy, ale niezbyt intensywnie. Smak ciekawy i głęboki. Początkowo wyraźny i aromatyczny słód wsparty delikatnie karmelowymi nutami. Do tego wyraźny chmiel na drugim biegunie. W finiszu nawet lekkie smaki kwaskowe i oczywiście przenikająca się goryczka ze słodem. Gdybym miał przyrównać ten styl do jakiegoś bardziej przystępnego zdecydowałbym się na Ale ( w wersji niemieckiej alt), choć pozbawionego owocowo-korzennych aromatów i bardziej nagazowanego. Całość świetnie zestawiona i bardzo naturalna.
5.7 vol / B+

Keiler Land-Pils

Dzisiaj będzie krótko. Z racji dzika, który swoimi szablami straszy mnie z loga browaru (nic tu nie pomoże serdeczny uśmiech i unoszona w geście "na zdrowie" szklanica z piwem, ja i tak się boję). Pils ma kolor jasno złoty, z idealnie białą pianą, która metodycznie oblepia kufelek. Zapach słodowy ze śladami chmielowymi, delikatny, raczej jest go mniej niż więcej. Smak mocno orzeźwiający za sprawą głębokiej i całkiem intensywnej goryczki, którą wyczuwa się na pierwszym planie. Całość dopełnia leciutki i zwiewny słód. Finisz to w zasadzie ciągle chmiel, bo słodu tutaj trudno uraczyć. Należy dla porządku dodać, że momentami przebijają się kwaskowe nuty. Pils ten należy do piw orzeźwiających, które można spożywać w większych ilościach nie tylko latem - i w czasie posiłków spełni on swoją rolę nienagannie. Szaleństwa nie ma, jest wybitna germańska solidność. Coś między B a B+. Na odrębne potraktowanie zasługuje szata graficzna, która swoja leśno-łowiecką proweniencją lekko zadziwia. Pomimo swej raczej (chciałoby się wydawać...) zamierzonej siermiężności, urzeka na swój sposób i koniec końców całkiem przypadła mi do gustu więc w rezultacie bez szemrania ją akceptuję.
4.9 vol / B

niedziela, 8 stycznia 2012

Göller Kellerbier

Piwo z piwnicy, piwnicy niemieckiej. Naturalnie mętne, choć w tym przypadku przejrzystość płynu całkiem spora. Kolor żółty jak słońce lub szczerozłoty Krugerrand. Zapach niewyraźny, chyba słodowy, piana niewielka, lubiąca szkło. Nagazowanie średnie, a nawet niskie. Na etykiecie rysunek zabudowań browaru (?) z charakterystycznym pruskim murem. Szata graficzna cudownie "przezroczysta", nie wadząca nikomu i nie drażniąca oryginalnością. Niemiecka, stereotypowa przeciętność. Nadszedł czas na najważniejsze - smak. Na pierwszy plan wybija się głęboka i aromatyczna goryczka, i choć nie jest wybitnie ostra, jakoś tylko ona wbija się w pamięć. Po pewnym czasie do głosu dochodzi słód, który jest nad wyraz smaczny. jednak nawet w finiszu dominuje chmiel. Dodatkowo wyczuwalne kwaskowe nuty, a i drożdże zostawiły swój ślad. Mamy zatem przed sobą piwo idealne do codziennej konsumpcji, posiłków i na biesiady, choć na dłuższą metę można się nim troszeczkę znudzić. Niemniej jednak bardzo mocne B jest.
4.9 vol / B

sobota, 7 stycznia 2012

Weiherer Keller

Kolejny przedstawiciel browaru Kundmüller. Tym razem piwniczny Kellerbier. O etykiecie już pisałem przy okazji poprzednika, zatem nie będę się rozwodził zbyt długo - powiela w zasadzie te same błędy co brat. Chociaż w tym przypadku stonowana kolorystyka nieco bardziej się komponuje, nie może przynieść dumy browarowi. Kolor znowu trochę niecodzienny. Oczywiście jest to mętne niczym staw rybny, ale kolor złoto-słomkowy. Piana średnia, utrzymująca się po postacią stołowej serwety, pięknie oblepia ścianki naczynia. Zapach słodowo-owocowo-chmielowy. Nawet w tej kolejności. Pierwszy łyk i lekkie zaskoczenie gdyż wyraźna, aromatyczna goryczka zaznaczyła swoją obecność. To pierwsze wrażenie szybko mija ukazując nam świetnie zbalansowany trunek. Mamy tutaj owocowe i kwiatowe posmaki, odrobinę chlebowych nut, ciutkę drożdży i cały czas obecny chmiel, który w finiszu pobrzmiewa nieco głośniej. Nietrudno wyobrazić sobie piwoszy codziennie delektujących się tym trunkiem (nagroda konsumentów European Beer Star nie wzięła się z niczego) i chciałoby się taki trunek mieć także na podorędziu w Polsce, by sięgać po niego częściej niż dwa, trzy razy w roku. Zasłużone B+.
4.9 vol / B+

piątek, 6 stycznia 2012

Weiherer Pils

Zwykle nasze zachwyty nad piwem rozpoczynają się od jego barwy. To ją widzimy jako pierwszą, tuż po charakterystycznym syknięciu towarzyszącemu otwarciu trunku. Barwa przywołuje nam skojarzenia ze szlachetnymi metalami, jubilerskimi kamieniami, czy słońcem. Pils stojący przede mną ma kolor niezwykle piękny. Rzadko przychodzi zachwycać się odcieniem piwa, ale w tym przypadku nieodparcie kojarzy się on z promieniem porannego, letniego słońca, wdzierającego się wprost do naszej sypialni przez zwisające leniwie zasłony,. Tak samo jak ów promień budzi nas do życia, cieszy oko barwa Werherer Pilsa. W kuflu przypomina nam o letnich miesiącach, na wspomnienie których musimy nostalgicznie westchnąć. Piana średnia, lubiąca szkło i przylepiająca się doń nad wyraz wzorzyście. Bąbelki pięknie pędzą w dużych ilościach, choć nagazowanie piwa określić można jako średnie. Zapach początkowo przyjemny, delikatnie chmielowy i słodowy, z czasem nabiera już niezbyt przyjemnego metalicznego nalotu. Smak natomiast bardzo delikatny. wyważony i nieagresywny chmiel, uzupełniony przyjemnymi słodami. Oba smaki spotykają się w długim finiszu obecnym w serdecznym uścisku aromatów. Kwaskowe posmaki ożywiają całość, odwołując się do wywołanych poprzez barwę, letnich, rześkich poranków. Świetny pils przeznaczony nie tylko do codziennego zaspokajania pragnienia - z powodzeniem można się nim delektować patrząc na przykład na uderzające o brzeg fale, czy skrzący się bielą dach górskiego schroniska. Ogólną ocenę zaniża nieco wspomniany aromat oraz wybitnie nieciekawa etykieta. Jednak dla mnie bardzo mocne B+.
4.7 vol / B+

czwartek, 5 stycznia 2012

Klosterbräu Bamberg Schwärzla Bier

Klosterbrau Bamberg przygotował dla nas swojego schwarza / dunkela. Po przelaniu do kufla ukazuje nam się prawie czarny płyn z migotającymi, rubinowymi blikami tańczącymi na szkle. Piana w kolorze ecru dość duża, z czasem opada, pięknie oblepiając kufel. Zapach rześki jak wiosenny wiaterek z wyraźnym i przyjemnym słodem karmelowym. Pierwszy łyk nie zaskakuje. Oto niemal wzorzec "ciemniaka": Karmelowe słody poparte nutami gorzkiej czekolady świetnie współgrają z głęboką choć nieagresywną goryczką. Całość uzupełniają lekko kwasowe aromaty. Na języku wiruje słód, a na podniebieniu panoszy się goryczka. Świetnie zbalansowany trunek, który mógłby wyznaczać drogę innym w gatunku. Dla fanatyków schwarza będzie niemal A, dla mnie zawsze pozostanie mały dylemat: czy wzorzec to po prostu ideał czy tylko nudny punkt odniesienia? Są to jednak dywagacje nie dla degustatora.
5.2 vol / A-
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...