niedziela, 27 listopada 2011

Aecht Schlenkerla Rauchbier Urbock

Kolejny "wędzak"wprost z Bamberga. Tym razem ciemny jak smoła urbock. W zapachu oczywiście dominuje wędzony słód, ale nie jest on tak intensywny jak u opisywanego poprzednio trunku. Wysycenie niewielkie, piany także jak na lekarstwo. W końcu jest to piwo dość mocne, choć tych 6.5 vol w aromacie się nie wyczuwa. Najpierw moczymy usta i czujemy niezwykle przyjemną słodycz, wtedy nabieramy porcje na nasze podniebienie i zaczyna się niezwykła zabawa. Najpierw czujemy przez krótki moment głęboką goryczkę, która natychmiast ustępuje wędzonemu słodowi by tuż przed finiszem powrócić. W długim finiszu wybrzmiewa najwyższej jakości słód. Do tego kwaskowe posmaki, a i winne również można znaleźć. Świetnie to wszystko zestawione z najwyższym piwowarskim kunsztem i tradycją.

Jak w przypadku całego gatunku, nie każdemu "wędzak" do gustu przypadnie, ale w swojej klasie to mistrzostwo świata. Piwo świetne na wieczorną degustację i wspaniałe na deser każdego posiłku. Trudno nie docenić świetnej receptury, jakości składników i zamiłowania do tradycji.

Opakowanie euro z charakterystyczną etykietą zawierającą gotyckie liternictwo, dopełnia reszty. Dla fanów pewne A, dla całej przyzwoitej reszty B+ to minimum.
6.5 vol / A

czwartek, 24 listopada 2011

Spezial Rauchbier Lagerbier

Piękny kolor rubinowy, taki w rodzaju dobrze zaparzonej herbaty. Wysycenie średnie, piana niewielka. Bąbelki cały czas wąską strużką płyną ku powierzchni. Zapach... wędzonki z dalekim echem słodowym. W smaku może zaskoczyć każdego kto nie próbował wędzonego słodu. Przede wszystkim czuć tę wędzoną treść, następnie słodowe posmaki, później krystaliczną wodę i na końcu chmiel, który jednak towarzyszy każdej składowej by na końcu wybrzmieć z całą mocą. Z pewnością piwo nie dla każdego. Lekkie, ale równocześnie bardzo charakterystyczne, nie do pomylenia z żadnym innym. Szkoda że nie jadam mięsa, bo synergia tego trunku z grilowanymi żeberkami musi smakować niesamowicie. Świetnie całość zbalansowana i warto także docenić jakość użytych składników - tutaj nie ma oszczędności, wszystko na najwyższym poziomie.

Dla koneserów wędzonki będzie to mocne B+ dla pozostałych poniżej B zejść nie może. Etykieta wygląda jakby nie przechodziła plastycznego odświeżania od co najmniej 200 lat. Typowy niemiecki sznyt i liternictwo + tradycyjna butelka euro.
4.6 vol / B+

piątek, 18 listopada 2011

Weiherer Weisse

Po pierwsze: zapach - bananowy z wyraźnymi, choć występującymi na drugim planie goździkami. Po drugie: kolor - piękny złoty, mętny i gęsty. Po trzecie: piana - całkiem wyraźna, gruboziarnista i biała jak śnieg. Wspaniale utrzymuje się przez całą degustację, tworząc do samego końca całkiem sporą pierzynkę.Wysycenie duże, bąbelki wędrują niczym kesonowy nurek ku powierzchni. Po czwarte: smak - lekki i orzeźwiający, ale warto zauważyć, że nut kwaskowych nie ma tutaj specjalnie dużo. Za to wyraźnie można wyczuć chmiel, co czyni ten trunek raczej wytrawnym. Ponadto oczywiście dominujące smaki bananowe i goździkowe. Drożdże trochę w tle, dopełniają goryczkę. Mamy więc piwo świetne na pragnienie, w którym zawartość cukru zminimalizowano do niezbędnego minimum.

Opakowanie mocno przeciętne, tym razem pozbawione niemieckiego landszaftu, ale zaopatrzone w nieodzowne kłosy pszenicy, pojawiające się tu i tam. Trunek to rześki, początkowy robiący wrażenie nieco rozwodnionego, jednak z czasem doceniamy jego walory klasycznego weizena. Solidność z nutą goryczki warto nagrodzić, z zastrzeżeniem, że doszlusowanie do najlepszych w swoim gatunku będzie wymagać jeszcze troszeczkę zaangażowania.
5.2 vol / B+

Trybunał

Etykieta przyjemna polsko-międzywojenna, a więc ślady nieco wtórnej secesji z akwarelką w tle. Bez rewelacji, ale przecież Polak potrafi... Widziałem etykiety przy których opakowania zastępcze były szczytem designu.

Wracając do meritum - oto mamy nowy produkt z Piotrkowa. Zapach mocno słodowy, momentami można wyczuć lekki syropek. Piana obfita, utrzymuje się długo. Pierwszy łyk i zaskoczenie - głęboki słód, z elementami owocowymi, a nawet jakieś chlebowe posmaki i zbożowe, które przechodzą w czekoladę. To z pewnością zasługa słodów karmelowych, których użycie nie omieszkano zaznaczyć na etykiecie. Trochę tego za dużo i jakoś trudno mi sobie wyobrazić osuszenie kolejnych trzech butelek tego trunku. Pod koniec te zbożowe elementy nieco przygniatają całość. Goryczka pojawia się w długim i dalekim finiszu, ale za to pozostaje długo na podniebieniu, przyjemnie się na nim panosząc. Brakuje - i chyba dobrze - nut kwaskowych do których Sulimar ostatnio nas przyzwyczaił.

Mamy przed sobą trunek mocno przeciętny, któremu do wybitności daleko. Niemniej jednak degustować można i na małej imprezce można się z nim bez wstydu pokazać, choć raczej nie pod swoim nazwiskiem.
vol 6.0 / C+

wtorek, 15 listopada 2011

St. Georgen Bräu Kellerbier

Piękny rubinowy kolor i lekko mętny płyn. Zapach przyjemny słodowy z nutami chmielu i kwasku. Browar, który wyprodukował to piwo jest niewielki, ale w zasadzie u naszych zachodnich sąsiadów to norma.

Etykieta niemiecko przaśna, swojskie klimaty, wiejski styl, jednym słowem Bawaria pełną gębą. Treściwość piwa w pierwszym kontakcie wydaje się niezbyt duża, nawet lekko wodnista. Jest to jednak złudzenie, piwo należy do piw lekkich, ale złożonych. A więc na początek słód, z którym zaciekle walczy goryczka, by wygrać tę bitwę na naszym podniebieniu. Do tego kwaskowe posmaki i winno-owocowe aromaty.

Świetnie to zestawione i wyważone. Uczta dla koneserów, wydaje się jakby każdy smak znalazł swoje miejsce i czuł się w nim świetnie czekając na kubki smakowe. Nieźle jak na takiego "klasztorniaka" z bawarskiej wsi. Oczywiście wszystko na nie: niefiltrowane, niepasteryzowane itd. Sama natura.

Całość wyśmienicie skomponowana, ociera się o majstersztyk (aż mnie kusiło żeby dać A-, ale mam dzisiaj słabszy dzień więc jestem bardziej surowy:). Browar z tradycjami więc skuchy być nie może. Jakiejś niespotykanej rewelacji tutaj nie ma, ale wysoka niemiecka solidność podparta całkiem przyjemnym smakiem, w tym przypadku urzeka. Szczególnie warto polecić amatorom głębokiej goryczki i entuzjastom rześkości - w tym trunku znajdują oni wspólny temat do rozmów. Można i podegustować i raczyć się w większych ilościach podczas biesiad.
4.9 vol / B+

sobota, 12 listopada 2011

Kopernik Pils Beer

Eksportowe opakowanie piwa z browaru Amber. Niezbyt udane i utrzymane w niebiańskiej kolorystyce okalającej głowę tego co ruszył Ziemię. Szkoda, bo Polskę można jakoś fajniej pokazywać niż z wykorzystaniem tych siermiężnych, wytartych nazwisk-symboli. Ale do meritum.

Zapach słodowy, przyjemny, nawet lekko kwaskowy, a zatem orzeźwiający. Kolor złoty lub jak kto woli - zdrowego moczu. Płyn lekko mętnawy, piana nieduża szybko opada, wysycenie dobre. Z dna cały czas płyną ku górze bąbelki gazu. Piękny widok. Smak to zharmonizowany słód z wyraźną goryczką, która na długo pozostaje na podniebieniu. Ta goryczka po jakimś czasie ustępuje nawet powracającemu jak echo słodowi. Całkiem niezła zabawa z tego wynika, kiedy po głębszym łyku dotykając językiem podniebienia oczekuje się kolejnego smaku. Do tego wspaniałe orzeźwiające nuty kwaskowe i owocowe. Jednym słowem całkiem udany to lager, którym warto się raczyć przy różnych okazjach, a i na degustacje wystarcza, ze swoimi składem. Gdyby nuty owocowe były mocniejsze, a goryczka nieco intensywniejsza, mielibyśmy prawdziwego mistrza. Solidne w pełni zasłużone B.

PS Amerykanom nawet smakuje (bardziej niż Żywiec co wcale nie dziwi),  o czym donoszą degustatorzy na beeradvocate.
5.6 vol / B

czwartek, 10 listopada 2011

Cornelius Porter Baltic

Zima idzie... I od razu chce się jakiegoś mocnego, ciemnego trunku, który osłodzi i znieczuli nam te przykrótkie dni. Bałtycki porter wydaje się propozycją idealną dla tego typu kurażu. Zapach karmelowy z delikatnym i przyjemnym tłem alkoholowym, całość jakby orzeźwiająca, ale jest to chyba cecha typowa dla Corneliusów. Piana niemal brunatna, raczej średnia i dość szybko opada tworząc 3mm pierzynkę. Kolor czarny niczym smoła. Smak głęboki, zahaczający niemal o głębokie gardło, gdzie wciąż czujemy wybrzmiewanie palonego słodu. Do tego śladowo wyczuwalny chmiel i odrobina kwasku, a także szczypta gorzkiej czekolady i dalekie winne echa. Zestawienie niemal idealne, ale nie zawsze szlachetne części składowe czynią mistrzostwo gatunku. Trochę to trunek ziemisty, trochę słodkawy. Właśnie... Początkowa ta słodycz nie jest irytująca jedynie nieco zaskakująca, jednak w miarę ubywania płynu z butelki zaczyna takowa być.

Podsumowując: nie jest to piwo udane, choć na druzgocącą krytykę nie zasługuje. Wydaje się, że Cornelius w poszukiwaniu złotego środka, charakteru "fajnego gościa" co to każdemu pasuje, posunął się nieco za daleko. I jest to niestety konkluzja, która nasuwa się po spożyciu nie tylko Portera, ale także pozostałych z piwnej serii.
8.0 vol / C+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...