tag:blogger.com,1999:blog-24946587761019575392024-03-14T13:15:28.468+01:00P y f k o23 czerwca 2009 – wtedy się zaczęło to pisanieslothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.comBlogger459125tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-55864977669244746892015-04-17T15:20:00.000+02:002015-04-17T15:20:49.021+02:00Petrus Dubbel Bruin<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtxXxtUdEPzgykkWWYusSR9GAHEmW55Gsaq_-SIzR2JMAtqrnxS0JCWXJc2FaQ3cbn6jFZSNksRk1-cS2SNXSHwwAUfK0gM4v5S-k3c8dC4If5JWoQD1cxedF6k-KXz9Ox0JyxROu-Mxaz/s1600/pdb.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtxXxtUdEPzgykkWWYusSR9GAHEmW55Gsaq_-SIzR2JMAtqrnxS0JCWXJc2FaQ3cbn6jFZSNksRk1-cS2SNXSHwwAUfK0gM4v5S-k3c8dC4If5JWoQD1cxedF6k-KXz9Ox0JyxROu-Mxaz/s1600/pdb.jpg" height="320" width="88" /></a></div>
W ciemno miedzianej toni przechodzącej w kolor soku wiśniowego pęcherzyki nieustannie zasilają gęstą pianę w kolorze ecru. Zapach słodowo-karmelowy z orzeźwiającym chmielem w tle. Bruin jest szlachetnym gatunkiem belgijskiej tradycji zapożyczonym od angielskiego krewniaka, ale jak to w przypadku Belgów bywa, aromat został zintensyfikowany a piwne ciało mocno wzbogacone. Petrus świetnie wpisuje się w tę tradycję oferując nam solidną dawkę smaków, jednocześnie pozostając na nieco bezpiecznych pozycjach.<br />
<br />
Wybitnie deserowy charakter trunku sprawia, że nie będziemy się nim raczyć w dużych ilościach. Ot takie małe co nieco na dokończenie posiłku lub krótką rozmowę w pubie. W smaku czujemy wyraźną słodycz otoczoną spora grupką suszonych owoców. Mamy tutaj śliwkę, wiśnię, porzeczkę oraz chlebowe nuty i melasę. Do tego duże wysycenie stara się podkreślić każdy z elementów. W tle odrobina gorzkiej pomarańczy i niewyraźny chmielowy finisz dopełniający całości.Jednym słowem trochę przeciętnie.<br />
<br />
Wysoka zawartość alkoholu momentalnie uderza do głowy, robi się przyjemnie i sennie, ale z czasem także nużąco. Petrus dubbel bruin nie jest piwem codziennym, raczej do okazyjnej konsumpcji. Prezentuje się wizualnie niezwykle okazale i nobliwie, w smaku nie przekracza poprawności. Jeśli polubisz może wrócisz, jeśli natomiast piwo nie przypadnie ci do gustu z trudem dokończysz pokal.<br />
<b>6.5 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-45515297225999934652014-12-16T19:50:00.002+01:002014-12-16T19:50:35.114+01:00Abbot Ale<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZirDnnhTq4eexk1nDr2OSqWHXvYPASrT3MBZ1V308UQZyPEbjHyDrgc8sUGNXha8q2wY2Bttx4Ow2RD7-eDU_hInUzyo-xEEvF8KUIOZxwUy63jmyb7OXRXkRGq1VZy6ZFybWBejU_0Vt/s1600/Abbot-ALE.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZirDnnhTq4eexk1nDr2OSqWHXvYPASrT3MBZ1V308UQZyPEbjHyDrgc8sUGNXha8q2wY2Bttx4Ow2RD7-eDU_hInUzyo-xEEvF8KUIOZxwUy63jmyb7OXRXkRGq1VZy6ZFybWBejU_0Vt/s1600/Abbot-ALE.jpg" height="320" width="120" /></a></div>
Kolor szlachetnej miedzi wieńczy niedużych rozmiarów, gruboziarnista piana. Jej trwałość nie imponuje i biała pierzynka szybko zamienia się w białą pajęczynkę. Wysycenie adekwatne do stylu czyli właściwie niewyczuwalne, choć ilość pęcherzyków przemieszczająca się od dna do góry może imponować. W zapachu dominują nuty karmelu, skórki chleba i śladowo rześkie liczi.<br /><br />Smak nie zaskakuje, wpisując się w tradycyjne angielskie ale. Na początek ujawniają się słodowe smaki podparte karmelowym konturem. Do tego szczypta palonych nut i suszonych owoców oraz skórka chleba i herbaciane ściągacze smaku. Całość lekko wysusza i gładko wchodzi do żołądka, zwłaszcza że finałowa goryczka świetnie równoważy słodową bazę. Chmiel wyraźnie ziołowy i pestkowy, z którego wyłania się tytoniowy ornament. Nie zabrakło także trawiastych, zielonych akcentów. Fajnie...<br /><br />Abbot Ale jest typowym przedstawicielem swojego gatunku, nie próbując wychodzić przed orkiestrę. Na dłuższą metę może być nużący i do bólu nudny, a po drugiej pincie nawet namolny. Niemniej jednak czas z nim spędzony nie jest męką i śmiało można go polecić na krótki wypad do pubu.<br /><b>5.0 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-79182240752994155312014-09-30T16:55:00.001+02:002014-09-30T16:55:29.182+02:00Ruddles County<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQp8YWNbBaL05k_WibJXU7sHmrDM9k-fbII0sYkpv5HJa5cRNWDnH2iHP8HASKNs_YvBcEVaTxzpt5p_ZL709i9pCeSFigGNUBHNk2rcGLD-rv4yAvQqkagSw4N-CT4DIDUURiqyk7xc8C/s1600/ruddles-county-ale.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQp8YWNbBaL05k_WibJXU7sHmrDM9k-fbII0sYkpv5HJa5cRNWDnH2iHP8HASKNs_YvBcEVaTxzpt5p_ZL709i9pCeSFigGNUBHNk2rcGLD-rv4yAvQqkagSw4N-CT4DIDUURiqyk7xc8C/s1600/ruddles-county-ale.jpg" height="320" width="91" /></a></div>
Na początek kolor: dawno nie widziałem tak pięknej, miedzianej barwy, połyskującej w kuflu. Do tego zwieńczająca całość piana w kolorze złamanej bieli, drobnoziarnista i niewielka, dość szybko opadająca. Wysycenie niemal niezauważalne. Zapach bardzo przyjemny, przede wszystkim chmielowa rześkość i winne nuty pałętające się gdzieś za zasłoną lupuliny.<br /><br />W smaku Ruddles County nie zamierza iść na żadne kompromisy. Mamy przed sobą klasycznego angielskiego ale i tak ma być. Bez fanaberii. Zatem na początku wyraźna goryczka, pełna ściągających tanin, nieco herbaciana i pestkowa. Do tego otoczona kwiatową mgiełką. W tej kompozycji chmiel zdecydowanie dominuje i wdzięcznie się panoszy. Następnie do głosu dochodzą słodowe akordy: przypalony karmel, suszone owoce z wyraźnymi rodzynkami i odrobina skórki chlebowej. Finisz nie zamierza odpuszczać - głęboka goryczka wybrzmiewa nutami grapefruita i wysuszającego drzewa. <br /><br />Ruddles County to piwo dla miłośników zdecydowanego smaku, pozbawione modnego szaleństwa w postaci egzotycznych chmieli, epatuje natomiast chmielem tradycyjnie angielskim, w którym głęboka goryczka trzyma na wodzy słodową bazę i potrafi zdecydowanie ściągnąć usta w wyrazie zadowolenia. Świetna propozycja na szybki kufelek w pubie.<br /><b>4.3 vol / <span style="color: red;">B+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-13653101434152558742014-09-07T21:28:00.000+02:002014-09-07T21:28:00.879+02:00St Edmund's<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl833s0RcsD57HXz5V37P-96rH-mLl1vGyDFw0cjItVee34QzqTPKmylir547CfeH_P26_x0fSA8-1u6Dy3IwkmeD_HQFW2CuusM2OeWWXgawlETpegBT075B3tqrR8IjJfwdb8YpZgP8Y/s1600/st.edmunds.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl833s0RcsD57HXz5V37P-96rH-mLl1vGyDFw0cjItVee34QzqTPKmylir547CfeH_P26_x0fSA8-1u6Dy3IwkmeD_HQFW2CuusM2OeWWXgawlETpegBT075B3tqrR8IjJfwdb8YpZgP8Y/s1600/st.edmunds.jpg" height="320" width="85" /></a></div>
Golden ale nie stara się udawać pilznera, raczej powstał by być dla niego alternatywą, przejmując ile się da z uniwersalności, nie zatracając przy tym cech klasycznych dla wyspiarskiego specjału. St Edmund's idealnie wpisuje się w tę krótką charakterystykę oferując nam to co ten styl ma najlepszego do zaoferowania. <br />Po pierwsze lekkość. Z wielką przyjemnością wychyla się kolejne hausty tego trunku racząc się jego zbalansowanym, lekkim jak piórko aromatem i miękkim, okrągłym smakiem. Oczywiście chmiel cascade, na którym oparto recepturę, odbił swoje niepowtarzalne aromatyczne piętno na całości i trudno by było od niego abstrahować w relacji z degustacji. Wyraźnie wyczuwalną nienachalną i bogatą kompozycję cytrusową wzbogaca naturalny słód o nieco miodowym i chlebowym posmaku. Finisz łagodny, z cytrusową goryczką, która bardziej pieści niż atakuje podniebienie. <br />Po drugie pijalność. Przy świętym Edmundzie można z łatwością spędzić długi letni wieczór i gwarantuję, że nie znudzimy się jego królewskimi opowieściami. Piwo wybitnie sesyjne i pod taki rodzaj spożycia ułożone. <br />Po trzecie tradycja. Pomimo idei przyświecającej stylowi, nikt tutaj nie ucieka od klasycznych dla ale atrybutów. Jest niewielka, kremowa piana, jest niewielkie wysycenie, jest szlachetnie złoty kolor i to coś ulotnego jak historia zaklęta w mahoniowy kontuar. <br />Po czwarte estetyka. Etykieta prosta i przejrzysta, a jej sympatyczność została uzyskana krojem czcionki i złotą farbą użyta podczas druku. <br />St Edmund's to świetne piwo na ciepłe wieczory, sprawdzi się także jako towarzysz posiłków.<br /><b>4.2 vol / <span style="color: red;">B+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-47039019316645495332014-08-13T20:38:00.003+02:002014-08-13T20:39:24.458+02:00Bishops Finger<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_FXqCuNMBJeSadgxKEbQgQthpg5MyvsMKkXhz7qS1R2AWdkCUdlqgjXJVsR6AYQVCl5ZnBHO1Uy9Tx1ls1RdpFaCUrtctu80tyhXeYk_t9eKODPzHxED6M9c6qKpfvVdJMsm_ORVrxW0e/s1600/ShepherdNeameBishopsFinger.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_FXqCuNMBJeSadgxKEbQgQthpg5MyvsMKkXhz7qS1R2AWdkCUdlqgjXJVsR6AYQVCl5ZnBHO1Uy9Tx1ls1RdpFaCUrtctu80tyhXeYk_t9eKODPzHxED6M9c6qKpfvVdJMsm_ORVrxW0e/s1600/ShepherdNeameBishopsFinger.jpg" height="320" width="120" /></a></div>
Kolor miedziany, piana raczej gruboziarnista i dość szybko opadająca, choć pozostaje przez długi czas w postaci niewielkiego kożuszka - oto pierwsze oznaki brytyjskiego ale w szkle. Do tego bardzo przyjemny aromat karmelowy z chlebowymi nutami i delikatnie palonym słodem, a wszystko owiane winną otoczką. Tak rozpoczyna się przygoda z Bishops Finger, wyspiarskim piwem dość popularnym nie tylko w naszym kraju. <br />
<br />
Smak idealnie wpisuje się w profil stylu, dostarczając nam pełni w ustach i na podniebieniu. Początkowo dociera do nas nutka palonego słodu a wraz z nią wytrawne karmelowe nuty, lekko przydymione i pełne patyny. Dalej nobliwe owocowe nuty w oparach nieco siarkowych co podkreśla każdy wyczuwalny element. Na koniec w długim finiszu głęboka i czysta goryczka. Dla wnikliwego degustatora nie będzie też problemem wyczucie dyskretnego alkoholu majaczącego w ambientowym tle, przez co piwo nabiera zadziornego charakteru. Rekapitulując: mamy do czynienia z klasycznym angielskim strong ale, które spokojnie można spożyć w pubie z mahoniowym kontuarem przysłuchując się rozmowie obok. Większa ilość może znużyć, ale dżentelmeni przecież nie przekraczają granic. Mocne B.<br />
<b>5.4 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-58990620437369327882014-08-05T21:19:00.000+02:002014-08-05T21:19:12.647+02:00Fenix<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEZAd3KnrXVq92D5xuflURRWxrNMzdavP-n1J8eWhpLyW9keNW_a3I4mmqhwVJeDlG0ZqtVGjehiFPDA6lhHEK1zzc8eAdrg_VZZcKEl7k4k5jnDnDZkL7HvftOdM_725DFCGgoyrzFrJj/s1600/fenix.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEZAd3KnrXVq92D5xuflURRWxrNMzdavP-n1J8eWhpLyW9keNW_a3I4mmqhwVJeDlG0ZqtVGjehiFPDA6lhHEK1zzc8eAdrg_VZZcKEl7k4k5jnDnDZkL7HvftOdM_725DFCGgoyrzFrJj/s1600/fenix.jpg" height="305" width="320" /></a></div>
Nazwa Fenix nie należy do specjalnie wyszukanych, ale przecież nikt nie oczekuje od razu odkrywania Atlantydy, zwłaszcza że butelka wabi żywą żółto czerwono czarną etykietą nawiązującą nieco do przedwojennego okresu wzornictwa. Fenix należy do Pilznenskiego Prazdroju i jest produktem wyraźnie skierowanym do wakacyjnego, masowego klienta. Czy to źle? Czy może mu to zaszkodzić? Ano zobaczymy.<br />
<br />
Po otwarciu zapach wyraźni drażni nos śląc drożdżowy ładunek podparty solidnym goździkiem oraz kolendrą i niewyraźnymi cytrusami. Znaczy się jak na pszeniczniaka albo ściślej witbiera przystało. Aromat z pewnością jest dużym atutem naszego bohatera.<br /><br />Po przelaniu do kufla ukazuje się nam mocno zmętniały i jasno pomarańczowy płyn, którego powierzchnię wieńczy drobnoziarnista, biała piana. Etykieta informuje, że nasze piwo charakteryzuje się ujętą w recepturze kolendrą i pomarańczowymi nutami i rzeczywiście kolendry tutaj nie brakuje, a skórka pomarańczowa nie drażni podniebienia, choć miałbym życzenie by była bardziej wyczuwalna. Baza słodowa nie znika w odmętach wody , ale trzeba wyraźnie zaznaczyć że jest to piwo lekkie wiec cudów nasycenia treścią spodziewać się nie można. Finisz krótki wypełniony maślanymi drożdżami i chmielową nutą. <br /><br />Feniks z wdziękiem i lekkością wpisuje się w belgijski styl królujący na letnich stołach Brabancji. Nie jest to wybitny przedstawiciel tego wracającego do łask trunku, ale z pewnością nie zawodzi. Poprawnie i bez szaleństw.<br />
<b>4.7 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-68200070301686816412014-07-29T18:08:00.002+02:002014-08-02T21:15:17.476+02:00Old Speckled Hen<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOrTbn80rqQhT56krrPpJKZEHZfY7gVTwRy8jhwNmjI3G9alsWr39nsl9nv7bvA4O9-KqoLwfi-EgALmgpVABjhk_islTS6VQih_1x7heKeMxKepnlPQwdbnRDGooLRwNfL0lmgmMxnFSZ/s1600/Untitled-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOrTbn80rqQhT56krrPpJKZEHZfY7gVTwRy8jhwNmjI3G9alsWr39nsl9nv7bvA4O9-KqoLwfi-EgALmgpVABjhk_islTS6VQih_1x7heKeMxKepnlPQwdbnRDGooLRwNfL0lmgmMxnFSZ/s1600/Untitled-1.jpg" height="320" width="110" /></a></div>
Aromat owocowy wraz z niewielką domieszką karmelu - to w pierwszej kolejności wyczuwamy po przelaniu piwa do szkła. Niewielka piana przybiera formy nietrwałych bąbli. Znika niemal po minucie nie pozostawiając po sobie nawet wspomnienia. To optyczne fiasko ratuje piękna, miedziana barwa płynu. Wysycenie niewielkie jak to w przypadku angielskich ale bywa. <br />
<br />
Old Speckled Hen jest piwem niemal pełnym o charakterystycznym smaku przywodzącym na myśl irlandzkie czerwone, choć jest to raczej początek granicy niż środek stylu. Na to odczucie główny wpływ ma wyraźny karmel, nieco przydymiony i winny, co wskazuje na obecność odrobiny palonego słodu. Ponadto w treści da się odczuć owocowe nuty i tytoniowo-herbaciane aromaty. Goryczka całkiem zauważalna i aromatyczna, długo finiszuje kręcąc się po podniebieniu w uścisku z wyraźnym dymem. <br />
<br />
Trudno sobie wyobrazić spędzenie całego wieczoru w towarzystwie kilku Old Speckled Hen, ale jeden kufelek wychylony w pubie podczas przeglądania gazety może być miły. Ma się rozumieć, że dla przeciętnego krajana, będzie to trunek co nieco egzotyczny, ale panująca obecnie moda na degustacje różnych piwnych stylów, załagodzi ocenę.<br />
<b>5.0 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-56339525884314766962014-07-06T17:33:00.000+02:002014-07-06T17:33:01.924+02:00Biały Niedźwiedź<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaODkJwjG1oJMusqUI4sqzJObPMbujGBHlZFxcbTMb-Pq2Zs7LzXHJgGGllXTmCznvnLWFz2Jl8xXchIQZ6eqr8zWP6U2aN2D7E7KDasKJyOy7S5zBEa98bof9E0_4UMNa9GAKy8uRce4w/s1600/belyj-medwed.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaODkJwjG1oJMusqUI4sqzJObPMbujGBHlZFxcbTMb-Pq2Zs7LzXHJgGGllXTmCznvnLWFz2Jl8xXchIQZ6eqr8zWP6U2aN2D7E7KDasKJyOy7S5zBEa98bof9E0_4UMNa9GAKy8uRce4w/s1600/belyj-medwed.jpg" height="320" width="120" /></a></div>
Biały Niedźwiedź w każdym swoim elemencie zawodzi, nie umie pokazać zwierzęcej zadziorności i potwierdza powszechny stereotyp, że Rosjanie piwa warzyć nie powinni. Zacznijmy od opakowania: butelka, choć oryginalna, jest tak siermiężna jak samochód Łada na tle włoskiego przemysłu motoryzacyjnego. Grafika ogranicza się jedynie do liternictwa i nieco spłaszczonej głowy patrona piwa. Sympatyczny jest tylko kapsel, ale przecież większość z nich (nawet tych najprostszych) zawiera w sobie sporą dawkę nostalgii za dziecięcymi czasami nieukierunkowanego kolekcjonerstwa.<br /><br />Zapach nie przypomina niczego - najwyżej zwietrzałą, zasuszoną kromkę suchego białego chleba, urozmaiconą pewną trawiastą nutą pochodzenia "przyjeziorengo". Piana jest biała i należy przyznać, trzyma się długo. Kolor płynu złoty, z niewielkim zmętnieniem. Wysycenie minimalne, co czyni z tego trunku raczej zupę niż rasowego nagazowanego pilznera. Skoro mowa o gatunkach - nieraz podnosiłem na tym blogu, że głównym celem pilznera jest zaspokojenie pragnienia i szlachetna rola dyskretnego towarzysza posiłków i knajpianych biesiad. Co predestynuje go do takiej niezwykłej roli? Sesyjność wynikająca z odpowiedniego zestawienia słodu, goryczki i wysycenia. Utrzymanie idealnych proporcji i balansu tych składowych to podstawowe zadanie szanowanych piwowarów. Biały Niedźwiedź z tej perspektywy jawi się tworem zagubionego we mgle dziecka lub tworem skąpego księgowego trzymającego w ryzach napięty budżet, w którym smak odgrywa drugorzędną rolę. Prymat bylejakości i ekonomii nad smakiem. Tutaj goryczka nie równoważy, bo jej po prostu nie ma (chyba że ktoś dysponuje narzędziami laboratoryjnymi - wtedy może uda mu się odnaleźć ślad chmielu), wysycenie nie większe niż w syropie na kaszel, a słód wypełnia cały smak jakby na tym kończyła się finezja piwowara. Ta obfitość burzy proporcje i powoduje że to co jest najważniejsze w pilznerze - jego pijalność - umyka po pierwszym łyku pozostawiając w ustach wrażenie ulepku. Spróbujcie zaspokoić tym wynalazkiem pragnienie w upalny dzień...<br /><b>4.9 vol / <span style="color: red;">C+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-4421426593069207752014-06-23T20:54:00.000+02:002014-06-23T20:54:16.636+02:00Tucher Pilsener Brauart Feinherb<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj23O8OG8gK0Pi-J5G711GBcKKUHWWm2a4iSLJavfQnVF6aX4WxJkvTme-qNKKrBV-ZaoQKIuT-yN2ghP-y6qcCnfeMV1DW405SUzApMokDtRd-dI3FGOk9xUP45DBEYsxnkmfGQd_-Bgyz/s1600/ucher-pilsener.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj23O8OG8gK0Pi-J5G711GBcKKUHWWm2a4iSLJavfQnVF6aX4WxJkvTme-qNKKrBV-ZaoQKIuT-yN2ghP-y6qcCnfeMV1DW405SUzApMokDtRd-dI3FGOk9xUP45DBEYsxnkmfGQd_-Bgyz/s1600/ucher-pilsener.jpg" height="320" width="107" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
Przede mną kolejne piwo z portfolio Tuchera, który na stałe
wszedł do repertuaru polskich pubów. Tym razem adekwatny do zbliżającego się,
wakacyjnego okresu, pilzner. Kanikuła za pasem a więc wszyscy spoglądają w
stronę orzeźwiających, lekkich piw, których celem jest zaspokojenie pragnienia i
nie wchodzenie w drogę innym smakom. Taka rola jasnego. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Opakowanie zachowawcze, ale estetyczne, czyli niemiecka
klasyka w całej krasie. Na plus warto odnotować, że wszystkie najważniejsze informacje (włącznie z temperaturą serwowania) zostały ujęte w kontrze. Zapach niezwykle ulotny, zanika po krótkiej chwili, a z
tego co dało się wciągnąć w nozdrza można wywnioskować, że nie odbiega od
standardu – lekkie masło, odrobina słodu i majaczący w oddali, ledwie
zaznaczony chmiel. Kolor bardzo jasnosłomkowy, niemal jak promień porannego
słońca zapędzony w objęcia kufla, z których nie umie lub nie chce się uwolnić.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Smak niestety nie przekonuje. Spod gruboziarnistej piany,
białej i trwałej jak lutowy śnieg, wyłania się trunek przeciętny. W pierwszej
fazie wyczuć można miodowy słód i – o dziwo! dawno tego nie doznałem w
pilznerze – wyraźny alkohol. Pestkowa goryczka zaczyna atakować po chwili i przeciąga
się do długiego finiszu. Nie jest ona jednak najwyższych lotów. Raczej tępawa i
męcząca. Sama w sobie być może spełniła by swoją rolę w bardziej wyrafinowanej
opozycji, ale zaserwowany przez piwowara słód pozbawiony jest złożoności.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem Tucher zawiódł, choć skomponował trunek który od
biedy można wypić, ale przecież biedy ponoć u nas już ni ma ;) Pomiędzy C+ a B–</div>
<div class="MsoNormal">
<b>5.0 vol / <span style="color: red;">C+</span></b></div>
slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-85429419898512670042014-05-20T21:33:00.002+02:002014-05-20T21:33:35.943+02:00 Zirndorfer Landweizen Hefetrüb<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTmhgJWVMfrp-Y0YEKUoMInejN9fH21IiMecJFeT83rVW_2Xd8QCMoMe1y8IQy_i4vvR27Hct6B_G7U4rSinhJJW25XTSYzB62VEChOwJ53lMvIvaQUcSw1u8A2DnPxaV-unhHpsKmntO1/s1600/ZirndorferLandweizenHefetrub.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTmhgJWVMfrp-Y0YEKUoMInejN9fH21IiMecJFeT83rVW_2Xd8QCMoMe1y8IQy_i4vvR27Hct6B_G7U4rSinhJJW25XTSYzB62VEChOwJ53lMvIvaQUcSw1u8A2DnPxaV-unhHpsKmntO1/s1600/ZirndorferLandweizenHefetrub.jpg" height="320" width="117" /></a></div>
Miodowy kolor trunku, mocno zmętniały, niemal gęsty żeby nie powiedzieć oleisty, spoczywa sobie spokojnie w szkle. Ładnie to wygląda i nieźle pachnie. Mamy tutaj świeże banany, dojrzałe i aromatyczne, szczyptę goździków i maślane drożdże. Brak cytrusów rekompensują chlebowe, a nawet lekko winne aromaty. Piana nie imponuje i po chwili opada tworząc niewielką kołderkę. Na plus można zaliczyć jej trwałość - towarzyszy degustacji aż do samego końca.<br /><br />Landweizen zadowoli wszystkich miłośników słodyczy. Jest to pszeniczniak wybitnie słodowy, a z materiału wyjściowego wyzyskano możliwie najwięcej słodkich owoców. Mamy wspaniale rozbuchane banany, które niemal przywołują przed oczy charakterystyczny kształt półksiężycowej jagody (dla niewtajemniczonych: banan to jagoda), do tego rozkwitający ananas i szczypta gruszki. Całość przyprawiona niedrażniącymi goździkami i gładkimi drożdżami. Żeby słodkość opanowała nas całkowicie należy dodać, że bez trudu rozpoznaje się miodowego ducha całości. Jakby piwowar postanowił wzorem z warzenia whisky, by dojrzewanie piwa nastąpiło w beczkach po miodzie, a wszystkie aromaty które przeniknęły do drzewa oddały swoją moc z powrotem. Goryczka niemal się nie pojawia, nawet w finiszu jakby jedynie była echem czegoś innego niż słód. Przez swój nieprzeciętny wymiar słodowy piwo jest przyzwoicie pełne w smaku i może mieć kłopoty z zaspokojeniem pragnienia w upalne dni, zważywszy że wysycenie jest jedynie na przyzwoitym poziomie. Niemniej jednak nie można przecież przykładać miary, która sprowadza trunek tylko do gaszenia pragnienia. Reasumując Landweizen od Zirndorfera to świetne piwo dla wielbicieli stylu i wszystkich chcących odmiany. Niemal A-.<br /><b>5.1 vol / <span style="color: red;">B+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-73985521763303665382014-05-07T20:49:00.000+02:002014-05-09T09:33:51.437+02:00Bojan Black IPA<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOwh7jLi5K3vcIA3yLZwWYha7IdAtwmyQEVgRL8dFozLtkPguSmTis3Vs0j0O-uEwI37IWt1me-9xWWW6KwcIE0RpHHlALqNlgsKyCP31kxUscGBDxSXg4sB8pI2L-hFLjsSRfDOSg083f/s1600/Bojan-Black-IPA.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOwh7jLi5K3vcIA3yLZwWYha7IdAtwmyQEVgRL8dFozLtkPguSmTis3Vs0j0O-uEwI37IWt1me-9xWWW6KwcIE0RpHHlALqNlgsKyCP31kxUscGBDxSXg4sB8pI2L-hFLjsSRfDOSg083f/s1600/Bojan-Black-IPA.jpg" height="320" width="105" /></a>Ciemna IPA z Bojanowa, pomimo etykiety łamiącej serca
estety, w końcu wypełniła mój kufel. Butelka jest przeterminowana o tydzień, ale
nie powinno to mieć wpływu na smak, doda raczej nieco pikanterii degustacji. Styl na który browar się pokusił jest stylem
względnie młodym i narosłym licznymi kontrowersjami, jednak rozważania
stylistów odłóżmy ad acta i zajmijmy się tym co najważniejsze – smakiem. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Piana
formuje się całkiem spora i drobnoziarnista. Zdecydowanie oblepia szkło, aż do
samego dna. Zapach chlebowej skórki, palone nuty i maślany ślad, całość dość
rześko zadomawia się w nozdrzach. Kolor mocno spatynowanej miedzi nie jest
czarny, ale może to przeszkadzać jedynie kolorystycznym purystom. Pierwszy łyk
wchodzi łagodnie, nie pozostawiając niepotrzebnych posmaków. Mamy tutaj
wspomniane aromaty chlebowe, odrobinę karmelowych nut, trochę kawy – dość wyraźnie
te palone aspekty są wyczuwalne, co przyjemnie nastraja do dalszej degustacji. Nie
jest to piwo pełne, raczej o wiele mniej niźli wskazywałby ekstrakt, w
połączeniu z niskim wysyceniem pozostawia w odbieranym wachlarzu aromatów lekki
niedosyt. Goryczka średnia, długo finiszująca, ciekawie drażni kubki smakowe,
rozbudzając apetyty. Poważnym mankamentem jest brak chmielowego aromatu
charakterystycznego dla piw IPA. Przydałoby się bujne dopełnienie całości,
które można uzyskać chmieląc choćby na zimno. Szkoda, bo brak tego elementu
zdecydowanie obniża ocenę. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Niemniej jednak Bojan Black IPA nie jest piwem złym,
to produkt poprawny, osadzony w profesjonalnych ramach, pozbawiony jednak
sznytu oryginalności. Dla wielbicieli „ciemniaków” będzie to miła odmiana, dla
ortodoksów-stylistów przyczynek do długich nikomu niepotrzebnych dysput. Jeśli
masz ochotę na przełamanie rutyny, a boisz się eksperymentów Bojan nie będzie
złym wyborem. (Przeterminowanie w moim odczuciu nijak nie wpłynęło na degustację.)</div>
<div class="MsoNormal">
<b>6.0 vol / <span style="color: red;">B</span></b></div>
slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-8682674947944208812014-02-26T20:35:00.002+01:002014-02-26T20:37:34.999+01:00Tucher Helles Hefe Weizen<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVd9wpyU3pucMMA9p2EwbG-kJh9FNnpYY9eRnhh6MHblbR3I_9c5ldfWH6KCo52U3uriwJ85vUxzEZ1zkHGqBZZGPrgGhma0pyATO4vSBTbP1LYAPF-9kjEFmLkW1QwSK6oPTtaK18-fpS/s1600/Tucher-Helles-Hefe-Weizen-.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVd9wpyU3pucMMA9p2EwbG-kJh9FNnpYY9eRnhh6MHblbR3I_9c5ldfWH6KCo52U3uriwJ85vUxzEZ1zkHGqBZZGPrgGhma0pyATO4vSBTbP1LYAPF-9kjEFmLkW1QwSK6oPTtaK18-fpS/s1600/Tucher-Helles-Hefe-Weizen-.jpg" height="320" width="92" /></a></div>
Tucher zadomowił się u nas i od jakiegoś czasu wyroby z Norymbergii uzupełniają przeciętną ofertę osiedlowych monopolów. Z portfolio browaru możemy wywnioskować, ze jest on nastawiony na masowego odbiorcę, świadczy o tym nie tylko ilość i rozpiętość asortymentu, ale choćby i fakt, że w naszych okolicach wysłannicy Tuchera zadzierzgnęli znajomości i rozprowadzają jego produkty. Oczywiście podstawą tego przybytku (jak na Bawarię przystało) jest piwo pszeniczne, które zachęcającą pieni się w kuflu.<br />
<br />
Po otwarciu ciekawy zapach wwierca się w nos - banany, ananas, goździki i drożdże owiane potężną falą orzeźwienia. Zaczyna się nieźle. Przelewając do kufla formuje się drobnopęcherzykowa idealnie biała piana, która przez długi czas skrywa toń trunku. Kolor wyśmienity, śnieżno złoty płyn zmącony życiodajnym osadem idealnie wkomponowuje się w styl. <br />
<br />
Czas na smak. No cóż, dawno nie piłem tak dobrze zbalansowanego pszeniczniaka. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie - co jest tylko pierwszym atutem (a tych nie brakuje), bowiem występowanie składowych zostało skomponowane mistrzowską ręką. Początkowo ujawniają się wyraźne i dojrzałe (ale nie przejrzałe!) banany, którym towarzyszy niezbyt ostry goździk. Wyraźna baza drożdżowa nie ujawnia zbytnio swoich maślanych korzeni, a w tle harcują cytrusy z ananasem na czele. Całość finiszuje cudownie miękkim i aromatycznym chmielem. Pomimo swojej lekkości Tucher posiada całkiem solidną bazę, choć o pełnej sytości mowy być nie może. Jeśli szukasz piwa do posiłku lub potrzebujesz natychmiastowego orzeźwienia, a nie specjalnie masz ochotę na gorzkie klimaty, znalazłeś faworyta. Tucher Helles Hefe Weizen zostanie twoim przyjacielem.<br />
<br />
PS Ta recenzja zwiastuje nadchodząca wiosnę, która cały czas czai się w cieniu, gdzieś przemyka ukradkiem, macha nam z oddali, co tej zimy wychodzi jej nad wyraz udanie. Czas skończyć z mocnymi piwami i wrócić do lekkości. Tucher pojawił się w lodówce dzięki dobremu przyjacielowi.<br />
<b>5.2 vol / <span style="color: red;">B+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-35090749296646440842014-02-16T21:48:00.000+01:002014-02-16T21:48:25.483+01:00Duvel<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6rTBvaaMSVq2tRnAHdc9DaoMH57yteeGnfpbyxQ1m59AEnvAMun8jBI3hKoZ9Cx60PyHERLsuFHl57vztU_7MlEbPES9Ly3zDwHUYCT3oksH9o0g3fZjcOnJ8AnKkh-Z0cWCZ5S1JrgSf/s1600/duvel.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6rTBvaaMSVq2tRnAHdc9DaoMH57yteeGnfpbyxQ1m59AEnvAMun8jBI3hKoZ9Cx60PyHERLsuFHl57vztU_7MlEbPES9Ly3zDwHUYCT3oksH9o0g3fZjcOnJ8AnKkh-Z0cWCZ5S1JrgSf/s1600/duvel.jpg" height="320" width="93" /></a></div>
Jak wiadomo diabeł nie jest straszną i mroczną istotą, wyposażoną w żelazne atrybuty, to gość elegancki w dobrze skrojonym garniturze, świeżo ogolony i szarmancki. Do tego rezolutny, rześki i inteligentny. Niektórzy dopatrują się tak opisanej postaci w swoim otoczeniu przez co wydaje im się, że takie wcielenie diabła to np. bankierzy, współcześni kapitalistyczni demiurdzy - ja jednak myślę, że to błędny pogląd. Bankierzy to nierozgarnięci idioci, a diabeł woli zadawać się raczej z piwoszami niż bandą złodziei w garniturach.<br />Belgijski golden ale został nazwany diabłem, troszkę na przekór wszystkim klasztornym ornamentom wszechobecnym w belgijskich piwach. Jest to piwo niezwykłe, bo świetnie znane i rozpoznawalne, a to do czegoś zobowiązuje. <br />
<br />Od początku: piana potężna i biała jak ściany greckich domostw wystawione na pożarcie słońca. Kolor jasnożółty, słomkowo-mleczny, zapach orzeźwiający z wyczuwalnym chmielem, cytrusami i drożdżami spajającymi całość. <br />Smak Duvela - jak na potężny woltaż - jest wyjątkowo głęboki. Mamy do czynienia z piwem pełnym i aromatycznym, dla którego wodnistość jest hańbiąca. Jednocześnie cytrusowe aromaty i wysokie wysycenie sprawiają, że owa okrągłość smaku podbarwiona została wybitnie rześką nutą. Balans goryczki i słodu znakomity, chmiel aromatyczny i długo wybrzmiewający, stanowi pewnego rodzaju osnowę dla spektrum smakowych łaskotań. Warto odnotować lekką maślaną nutę, która pobrzmiewa w tle i dodaje jedynie uroku. Do tego wspomniane drożdże wyłaniające się (lub będące odpowiedzialnymi) z owej nuty. Upraszczając sprawę - trochę to pszeniczniak bez goździków i bananów, ale te ostanie nietrudno wyodrębnić ze słodowej kompozycji. W owocowej partii smaku odnotowałem, morelę, brzoskwinię i słodkiego grapefruita. Jest owocowo jak w słoneczny dzień na wiejskim targu.<br />
<br />Duvel lubi zaskoczyć w każdym elemencie. I choć sprawia wrażenie łagodnego i letniego trunku nie próbuj zaspokoić nim pragnienia w upały, bo mocno uderzy do głowy. W kategorii piw przemysłowych to absolutny top, niełatwo także osiągalny w piwowarstwie rzemieślniczym.<br />
<b>8.5 vol / <span style="color: red;">A-</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-89219149561685083252014-02-12T20:22:00.002+01:002014-02-12T20:22:37.763+01:00Hasen Bräu Weisser Hase<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifNIonwMOTOX4PWgxSApQs3D-cs1G7_Pvx-k6ImbDpX5YyxNjzPfy82pRRcDOuWLcVCVR0MTAvWl-iGr0vTE6MhJxkfZsGHwk16tJgBGXHpqivKlmpMtlieF7xtffWJR_2FdbXIvt2dN1s/s1600/weisser-hase.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifNIonwMOTOX4PWgxSApQs3D-cs1G7_Pvx-k6ImbDpX5YyxNjzPfy82pRRcDOuWLcVCVR0MTAvWl-iGr0vTE6MhJxkfZsGHwk16tJgBGXHpqivKlmpMtlieF7xtffWJR_2FdbXIvt2dN1s/s1600/weisser-hase.jpg" height="320" width="101" /></a>Uszaty kicuś dzierży w łapach kufel spienionego piwa. Jego
berłem jest gałązka zwieńczona szyszkami chmielu. Niezbyt to oryginalne, ale trunek
rekomendowany przez zająca nie może przecież być zły :). Hasen Brau to jak sama
nazwa wskazuje, zajęczy browar z Augsburga czyli serca Szwabii w Bawarii. Tutaj
rządzi pszeniczne piwo i ono będzie dzisiaj naszym głównym aktorem.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po przelaniu do kufla zaskakuje biały kolor płynu, całkiem mętny
i zwieńczony białą, gęstą pianą. W większości piwa pszeniczne posiadają odcień
nieco głębszy. Czyżby w zasypie jasna przecież pszenica stanowiła większy niż
zwykle udział? Bananowy zapach wydobywający się z butelki dość szybko
wywietrzał ustępując miejsca nieokreślonej mieszaninie drożdży i goździków. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Smak niespecjalnie próbuje się wyłamać z weissowego
schematu. Mamy tutaj kwasek cytrusów, który balansuje w stronę kwaśności, wyraźne
goździki i nieco maślane drożdże. Po prawdzie ta ostania cecha nieco drażni i
zakłóca degustację, ale nie stanowi jakiegoś poważnego zagrożenia dla procesu
degustacji. Bardziej niepokoi surowość bananów – nie ma tutaj subtelnych nut,
lekko owocowych posmaków, słodkawych akordów, tak naprawdę oczekiwane banany
bardziej przypominają skórkę bananową niźli samą jagodę. Goryczka niewielka,
wybrzmiewa w finiszu, ale i tutaj prym wiodą maślane drożdże. Przez to na
próżno cieszyć się tum trunkiem w upalne dni, niespecjalnie go widzę w roli eksperta
od gaszenia pragnienia.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB3wO52x_EsJ_f8ikFRNDNZMpopu05uILwd6S_3qnhE43LUcqJAl8lfcZAk0LRylaZ0D54z3uapxNjJI1XqoI97oSkIKaLVniTQOyoCmedleGB2KhdIvVUEzU65fHgKo9HLgA0Ithv8L6Z/s1600/logo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB3wO52x_EsJ_f8ikFRNDNZMpopu05uILwd6S_3qnhE43LUcqJAl8lfcZAk0LRylaZ0D54z3uapxNjJI1XqoI97oSkIKaLVniTQOyoCmedleGB2KhdIvVUEzU65fHgKo9HLgA0Ithv8L6Z/s1600/logo.jpg" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Albo odwykłem od poczciwych pszeniczniaków, albo trafiłem na
mniej niż przeciętnego przedstawiciela. Niemniej jednak zając z Augsburga
uwodzi – szczególnie kiedy stara się jednym susem opuścić czerwonego kapsla.</div>
<div class="MsoNormal">
<b>5.2 vol / <span style="color: red;">B-</span></b></div>
slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-14647603023973781892014-01-24T21:32:00.002+01:002014-01-24T21:32:29.570+01:00Kloster Scheyern Doppelbock<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj6hDQljoHgCYFcJq_mM89EMQ3fxviLi5GLrliGX3tF-3PqsW9OND3ADBJW1Moy1gQDmSMjf1bT69hP2Mqkn2GGlXl0FrdMEQ0H7rnl3znEdjrOq4OE57gZJGSjJke-o-Xoa2eb76UEg1P/s1600/kloster-doppelbock.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj6hDQljoHgCYFcJq_mM89EMQ3fxviLi5GLrliGX3tF-3PqsW9OND3ADBJW1Moy1gQDmSMjf1bT69hP2Mqkn2GGlXl0FrdMEQ0H7rnl3znEdjrOq4OE57gZJGSjJke-o-Xoa2eb76UEg1P/s1600/kloster-doppelbock.jpg" height="320" width="110" /></a></div>
Karmel, melasa, kawa, suszone śliwki - to wszystko można wyczuć zbliżając nos do niewielkiej beżowej piany leniwie przykrywającej przezroczysty, brunatny płyn. Wysycenie niewielkie bo i na próżno go szukać w tym stylu, który przesadnie nie eksponuje tego atrybutu. Kufelek stoi sobie vis-a-vis źródła światła i przez chwilę można się delektować jego dostojną formą okraszoną miedzianymi refleksami błyskającymi głęboko w toni.<br /><br />Koźlak to piwo idealnie wpisujące się w styczniowe, wieczorne klimaty. Wprawdzie zima w tym roku zdecydowania przyspała, ale przez te kilka dni stara się nadrobić - z zawziętością i zaangażowaniem spóźnialskiego - temperaturowe stany. Mówić krótko - mamy mróz za oknem a piwo ma pomóc spojrzeć przychylnym okiem na zimową aurę. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z treściwą formą, która jednak specjalnie nie ciąży, z czasem nawet dyskretnie się oddalając. W smaku dominuje karmel, podbarwiony wspomnianą suszoną śliwką. Co ciekawe, i będzie zahaczać to o świętokradztwo, wyraźnie na podniebieniu finiszuje smak opłatka. Tu i ówdzie można wyczuć, oleisto-mydlane tło, z która nijak nie mogę sobie poradzić, a zatem staram się ją ignorować. Zapomniałbym jeszcze o alkoholu, który zdecydowanie jest nośnikiem tych ostatnich nut smakowych. Goryczka niewielka, minimalnie wybija się w finiszu, ale w tym przypadku jest to jedynie próba zaznaczenia swojej obecności niż pełnoprawne dzierżenie wodzy smaku.<br /><br />Doppelbock Kloster Scheyern to całkiem przyjemne piwo, jeśli uwzględni się wspomniane przeze mnie "rozedrgania" w recepturze. To niedostrojenie z pewnością nie pozbawia degustatora przyjemności obcowania z zimowym klasykiem, ale jednak spycha w zakamarki pamięci ogólne wrażenie. Solidne B.<br /><b>7.4 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-42689159521414813072014-01-16T20:53:00.000+01:002014-01-16T20:53:14.439+01:00Young's Bitter<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuGMOcH21DdrmKpqb0MQuGvasUNsePZX-BHdWYF-_DTVi4vBt-xJ0sXGbtCuEYO1kbb1CT2_OyqAS5Fo4wcyJ8IMDoSMd00QAXC4a3z6a1TRRBWXY4RxJi1diKr6LZxWsIlYUF8pO64YNp/s1600/YoungsBitter.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuGMOcH21DdrmKpqb0MQuGvasUNsePZX-BHdWYF-_DTVi4vBt-xJ0sXGbtCuEYO1kbb1CT2_OyqAS5Fo4wcyJ8IMDoSMd00QAXC4a3z6a1TRRBWXY4RxJi1diKr6LZxWsIlYUF8pO64YNp/s1600/YoungsBitter.jpg" height="320" width="123" /></a></div>
W nosie zadomowił się zapach zbożowy z wyraźnie wyczuwalnym chmielem angielskim. Nic dziwnego skoro wabi aromatem wyspiarski klasyk, powszechnie panujący w tamtejszych pubach. Bitter z browaru Young's, bo o nim tu mowa, próbuje ową tradycję popołudniowego wytchnienia przy kuflu ejla, podtrzymywać. Czy to się udaje? Od razu należy zaznaczyć, że mamy do czynienia ze stylem nieprawdopodobnie zróżnicowanym i co "browar to obyczaj" chciałoby się rzec. Jego najwspanialszą cechą - dzisiaj już niemal zapomnianą (ale są wyjątki!) było dojrzewanie w piwnicy pod wyszynkiem i przepuszczanie płynu przez ręczną pompę wtłaczającą doń powietrze, zanim zapieniło się w kuflu. Robiło się tak dlatego, że klasyczny bitter gazowany był azotem, a tego jak wiadomo, najwięcej jest w powietrzu. Ponadto jest on przedstawicielem najmniej nagazowanych piw, gdzie obfita piana i rzesze bąbelkowych pływaków nie mają większego znaczenia.<br />
<br />
Wróćmy do dzisiejszego bohatera. Z natury rzeczy nie może on dojrzewać w piwniczce, nie może być także potraktowany ręczną pompką, ale być może uda się wykrzesać z niego odrobinę wyspiarskiego noble. Kolor niespecjalnie przypadł mi do gustu - żółtawa, mętna ciecz raczej nie wzbudza entuzjazmu. Piana, o dziwo spora, utrzymuje się długo, dzięki wyraźnemu, jak na styl, wysyceniu. Czyżby piwowar zdecydował się uczynić ukłon w stronę rzeszy lageropijców? Reszta poprawna. Zbalansowana goryczka, o kwiatowym charakterze, wybrzmiewa całkiem długo ujawniając z czasem herbaciane, tytoniowe i cytrusowe nuty. Treściwość minimalna, ledwie zauważalne ślady słodowe budujące bazę, a pozbawione aspiracji wybicia się przed orkiestrę. Mamy zatem przeciętny, sesyjny trunek, raczej zaznaczający styl, do którego nazwą nawiązuje, niż ten styl podkreślający. Takie wymogi masowej produkcji - dla koneserów pozostaje beczka i ręczna pompka.<br />
<br />
Szerokie portfolio browaru wyróżnia się piwami wybitnymi, jednak zdarza się mu przeplatać je trunkami przeciętnymi i do takich Young's Bittera bym zaliczył. Oczywiście nagany być nie może - poziom jako tako trzymać należy - ot takie słabe B.<br /><b>4.5 vol / <span style="color: red;">B-</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-85757606338883652232013-10-29T21:52:00.000+01:002013-10-29T21:52:10.191+01:00Lwówek wiedeński<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR4-dRzlpj01CVatpNV4WyKHErG70gI58CjWE8PTzrT0s_yHqpMtsqCu4acFApxYqfny4tgKKpk5uLSYKqyV-CREsI7XThtC6Goryhjw647uzkJQL2LBiZGYtep81dvM3PclewxQY29rh2/s1600/lwowek-wiedenski.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR4-dRzlpj01CVatpNV4WyKHErG70gI58CjWE8PTzrT0s_yHqpMtsqCu4acFApxYqfny4tgKKpk5uLSYKqyV-CREsI7XThtC6Goryhjw647uzkJQL2LBiZGYtep81dvM3PclewxQY29rh2/s320/lwowek-wiedenski.png" width="102" /></a></div>
Vienna lager to styl zdecydowanie u nas zaniedbywany. Być może to kwestia nazwy, bo przecież polski konsument od dawna obcował z nim, choćby za pośrednictwem dostępnego w Czechach odpowiednika wiedeńskiego lager - polotmavego piva. Do najbardziej spektakularnych prób przeniesienia na nasz grunt jego dobrodziejstw zasłynęła Odsiecz wiedeńska Pinty, która - sam byłem świadkiem - cieszyła się niezłym powodzeniem w okolicach północy podczas piątkowych nasiadówek w pobliskim pabie. Według podchmielonych piwoszy, łagodny trunek świetnie równoważył moc wcześniej skonsumowanych trunków. <br /><br />Na odzew rynkowy wśród większych graczy trzeba było jednak chwilę poczekać, gdyż giganci do tematów niszowych podchodzą nieco bardziej powściągliwie, chociaż w tym przypadku, rzeczona "niszowość" jednak jest raczej na wyrost. Najpierw Kampania Piwowarska wypuszcza Czerwonego lagera, nieśmiało, jakby obawiając się bezpośredniego nazwania swojego produktu, następnie Lwówek, już bez uprzedzeń wprowadza do sklepów Lagera wiedeńskiego. <br /><br />Po przelaniu do kufla oczom ukazuje się bursztynowy płyn okraszony niewielką pianą, z zapachem słodowym, odrobinę złamanym kwiatowo-owocowym aromatem opartym jednak na zbożowym kręgosłupie. Piwo stara się być rześkie w czym pomaga mu niewielka treściwość. Głownie rządzi tutaj słód z wyraźnym karmelowym akcentem i owocowym echem. Goryczka przychodzi po chwili równoważąc pierwsze wrażenie mocnym pestkowym akordem. Lekka metaliczność zdecydowanie ujmuje całości, ale cóż począć... Po pierwszych łykach goryczka na dobre zadomawia się w naszych kubkach smakowych i wykrzywia co wrażliwsze gęby w grymasie, aż do długiego finiszu. W zestawieniu z niewielką bazą piwa, zbyt jest rozbujała, sprawiając nieodparte wrażenie, że ktoś tutaj lekko przesadził. Niemniej jednak Lwówek stara się trzymać obrany poziom i udanie mu to wychodzi. Pod koniec majaczy jeszcze ziołowo-aptekarski posmak, którego zapowiedź czułem we wspomnianej metaliczności. Dość mocno wytrąca on z prawie sielankowej degustacji, obniżając notę. Finezji tutaj nie ma, chciałoby się krzyknąć "więcej serca!", ale nagany nie będzie. Solidne B-.<br /><b>5.7 vol / <span style="color: red;">B-</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-27116270325558066452013-10-14T22:16:00.000+02:002013-10-15T09:01:39.825+02:00Heineken The Future<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD4nsni3RItKtEmOkfKtuCB_yEH8A96AGsh-8NYbemTC4PFIrUL-p9yslT2I4G1xDGCvT17wPDKU34jfVJpYnhOqNxlG6n168LgqU7up_bVDwRSPIGnbtl9Gx-WRMzO_izlbn5w6AE91qe/s1600/heineken.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD4nsni3RItKtEmOkfKtuCB_yEH8A96AGsh-8NYbemTC4PFIrUL-p9yslT2I4G1xDGCvT17wPDKU34jfVJpYnhOqNxlG6n168LgqU7up_bVDwRSPIGnbtl9Gx-WRMzO_izlbn5w6AE91qe/s320/heineken.jpg" width="103" /></a></div>
Jeśli chce się wypić każda okazja jest dobra, mawia stare porzekadło. Okazja czyni także złodzieja. Na koniec warto wykorzystać okazję do zwiększenia sprzedaży. Heineken odwołując się do 140-lecia istnienia kreuje przyszłość na podstawie przeszłości. Marketingowa nowomowa w pełnej krasie zachęca do degustacji.<br />
<br />
Zapach wyraźnie przesiąknięty masełkiem,które nie jest jednak nachalne. Ponadto w dalekim tle majaczą niewyraźnie chmielowe nuty. Trzeba oczywiście mocno pociągnąć nosem by jej wyczuć. Kolor jasnosłomkowy, żeby nie powiedzieć anemicznie blady. Wysycenie i piana mocno zawodzą. Nie tak wyobrażam sobie klasycznego pilznera.<br />
<br />
Kiedy trunek przepływa przez gardło nijak nie da się wyczuć przepastnej historii stojącej za browarem, żaden zmysł nie uruchamia przycisku "play" odtwarzającego sentymentalne nuty. Ot kolejny bezpłciowy koncerniak i tyle. Receptura piwa ledwo leci ponad ziemią, trzymając niski pułap. Czy to zaleta? Przynajmniej się nie czołga - ripostuje optymista. Wyczuwamy goryczkę, w miarę czysty słód z dopełniającym diacetylem, do tego całkiem wyraźne alkoholowe nuty. Poza tym pomiędzy słodem i goryczką przeraźliwie nudna, pusta przestrzeń kosmicznej nicości. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość to ja wysiadam na najbliższym przystanku. Jeśli tak prezentuje się wizja koncernu, którą ten trunek zwiastuje to wypada życzyć jedynie <i>bon voyage. </i>Jeśli limitowane edycje piw będą tak komponowane to znaczy, że świat - ku uciesze malkontentów - upada w nędze byle jakiej konsumpcji.<br />
<br />
Z drugiej strony trudno opędzić się od widoku rozbawionej rzeszy ściskającej w ręku białą butelkę ozdobioną karminową gwiazdą, dla której te kilka chwil z trunkiem będą jedynie bezrefleksyjnym dodatkiem do zabawy. Idealne tło dla swawoli, po którym - gdy nie nadużywać - nie pozostaje żaden niepożądany posmak. Cel został osiągnięty? Niech żyje idea wyrównywania. Będzie C+, bo plus i tak nie ma znaczenia.<br />
<b>5.0 vol / <span style="color: red;">C+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-79652497888968315412013-09-14T18:30:00.000+02:002013-09-14T18:30:01.134+02:00Książęce Jasne Ryżowe<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7WpVgbk2kwdydtSHkfJQngG8xDNE8Tz4-GrcZSR_y81yGvwUmZ17Gwp3BBld5neH9zGCuqt3VSVvCe5sRMOVvP3xRuftKldKcSaMSZhVE-y5oTSMD4X9Uf6MWWE9bofV8ueIICvCtLjnc/s1600/tyskie-ryzowe.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7WpVgbk2kwdydtSHkfJQngG8xDNE8Tz4-GrcZSR_y81yGvwUmZ17Gwp3BBld5neH9zGCuqt3VSVvCe5sRMOVvP3xRuftKldKcSaMSZhVE-y5oTSMD4X9Uf6MWWE9bofV8ueIICvCtLjnc/s320/tyskie-ryzowe.jpg" width="98" /></a></div>
Mam zaległą degustację do której niespecjalnie się paliłem, ale dni coraz krótsze, wieczory chłodniejsze, nie wypada więc się lenić, zważywszy na typowo letni charakter dzisiejszego bohatera. <br />
<br />Browary Tyskie robią co mogą by przypodobać się rosnącej rzeszy piwnych specjalistów, dla których koncernowy smak polskiego lagera przestaje wystarczać, a w zasadzie dla których ów smak staje się passe, demode, jak chcą tego z całego serca coraz liczniejsze rzesze domorosłych Jacksonów. Całe zjawisko ma w sobie typowo polski sznyt, będący wypadkową peryferyjności, niedouczenia i ułańskiej szarży rozpalonych głów. Przecież ani nie przybywa nam piwnych specjalistów, ani koncernowi przebierańcy nie myślą trafiać do wyedukowanej niszy, czyli jak zwykle gra pozorów z przymrużeniem oka.<br />
<br />W tej grze uczestniczy Książęce Jasne Ryżowe. Zacznijmy od aparycji, gdyż ona bez wątpienia jest podstawowym atutem tego trunku. Kolor świetliście złoty, idealnie klarowny, stanowiący wspaniałą arenę dla nieustannie pędzących ku górze pęcherzyków gazu. Piana drobnoziarnista, całkiem obfita, śnieżnobiała lubi oblepiać szkło. <br />
<br />Postanowiłem zrobić mały eksperyment w ramach którego zalecaną temperaturę serwowania (1-4 stopni Celsjusza) zignorowałem, uznając za niedorzeczną. Chciałem poczuć co siedzi w środku, a niemal zmrożony płyn przelatując przez gardło doprowadziłby moje kubki smakowe do paraliżującego przeziębienia. <br />Pierwszy łyk i coś odrzuca, pewna aptekarska nuta w goryczce wkrada się do całości i nie sposób się od niej opędzić. Gdzie podziała się ryżowa gładkość? Niepożądany posmak złamał go w stronę produktów przemysłu mydliniarskiego. Mój Boże! Lekko deprymujący początek, co będzie dalej? Z czasem jednak niedobre wrażenie otwarcia mija i przygasa w oswojonych zmysłach. Zaczynam dostrzegać słód, w miarę czysty i rześki, do tego całkiem wyraźne chmielowe nuty, jakby nieco zapomniane w koncernowych produktach, dumnie grejpfrutowe pobrzmiewające w finiszu. Ziołowy kręgosłup lagera w Ryżowym jest wyraźny, a dodatek białych ziarenek delikatnie łagodzi zadziorność słodu, który i tak tutaj nie gra pierwszych skrzypiec, więc jest raczej dopełnieniem charakteru, a nie dominującą cechą. Rachityczność bazy nie przeszkadza, mamy bowiem tę drugą stronę. Wytrawność piwa podkreślają - jak już wspomniałem - chmielowe aromaty. Oprócz grejpfruta i bujnej zieloności ziół, mamy nieco trawy cytrynowej i skórki gorzkiej pomarańczy. Nieźle. Pod koniec kufla zapomniałem o aptece, a jej obraz zrzuciłem na karb - wstyd się przyznać - raczej nieufnego nastawienia. Ryżowe, jak to w przypadku tyskich specjałów, mało nawiązuje do swojej nazwy, ciążąc bardziej do klasycznych niemieckich pilsów i warto podkreślić (lekko bijąc się w pierś) udaje mu się to, czym zasługuje na wyższa niż zwykle ocenę. Na pewno jest to najlepsza propozycja z limitowanej serii browaru, choć z drugiej strony spędzenie wieczoru tylko w towarzystwie Ryżowego, byłoby chyba ponad moje siły. Między C+ a B-.<br /><b>4.5 vol / <span style="color: red;">B-</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-49738171992828994002013-09-03T21:28:00.001+02:002013-09-04T08:38:55.042+02:00Bernard jedenáctka<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWtteKu3C5GUgM9GhfSB3S7b8PeKqSVjxTQz47hyphenhyphenJqy1of8ymx3zIGP85KXefdE-txDGg6SglmLhTcsW4EvZA2xYQDCTR3zO0cX25Hqjv8n8aez_uCFpze3RQoc4D3PlUMYs2BBIHvqGTj/s1600/Untitled-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWtteKu3C5GUgM9GhfSB3S7b8PeKqSVjxTQz47hyphenhyphenJqy1of8ymx3zIGP85KXefdE-txDGg6SglmLhTcsW4EvZA2xYQDCTR3zO0cX25Hqjv8n8aez_uCFpze3RQoc4D3PlUMYs2BBIHvqGTj/s320/Untitled-1.jpg" width="100" /></a></div>
Bernard raz udanie, innym razem już mniej, ale suma summarum to browar raczej przeciętny. Na dzisiaj przygotowałem jedenastkę, która zdaje się potwierdzać tę sinusoidalną ocenę przybytku z Humpolca. Nieco dziwią wysokie oceny tego trunku i nagrody na festiwalach.<br />
<br />
Wysycenie spore, piana gruboziarnista trwała i kremowa. Zapach poprawny chmielowo-słodowy. Do tego momentu jest poprawnie, ale przed nami to co najważniejsze - smak.<br />
<br />
Pierwszy łyk i uderza w kubki smakowe obfity i tłustawy słód - jakże przyjemnie się zapowiada! Jednak znika natychmiast to wrażenie po przełknięciu. Słód przemienia się w zbożowego stracha na wróble i do głosu dochodzi goryczka. Głęboka ale tępawa i całkowicie bez finezji. Finiszuje niezbyt długo i w wyraźnej opozycji do słodu, który nagle wyłonił się z odmętów płynu. Goryczka jak wspomniałem niezbyt wysokich lotów, nazbyt pestkowa, trąci lekko stęchłym posmakiem i niedojrzałymi ziołami. Wyraźnie da się także wyczuć metaliczną nutę, która jednak tak nie razi jak np. w rodzimym Brackim. W zestawieniu do słodu, akcentującego prowincjonalny zbożowy posmak, tworzy coś na kształt chemicznego pierwiastka, który towarzyszy nam od drugiego łyku i z każdą chwilą staje się nazbyt nachalny i co tu dużo mówić - nieznośny. Pomimo faktu, że nie jest to dominująca cecha tego trunku, nie sposób wymazać z pamięci tej nienaturalnej nuty.<br />
<br />
Bernard z powodzeniem stara się wypromować na czeskim rynku piwnym (i nie tylko), na każdym kroku podkreślając swój tradycyjny rodowód (niestety dość mocno naciągany). Jednak jak to zwykle bywa poza szumnym marketingiem, bełkotem okraszonym górnolotnymi odniesieniami i nowoczesną stylistyką przekazu, niewiele z tych deklaracji zostaje. Pierwszy łyk to za mało...<br />
<b>4.5 vol / <span style="color: red;">C+</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-15025618617110423852013-09-02T19:26:00.002+02:002013-09-02T19:26:23.398+02:00Crack American Stout - Pracownia Piwa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjnwfpHlYJ2fde0fyvLi_WUt4F62fkbBJxbFHQbR-CSgspsRDkqPRUYtkt0vw94xhy4uRDHTjQyGIQO1cGmfUwr5gq2rUpT4wYLs_sxyaOXGT6ivr_TRVXz8BFLZeZp0vfM3ImUyYPV7uX/s1600/crack.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjnwfpHlYJ2fde0fyvLi_WUt4F62fkbBJxbFHQbR-CSgspsRDkqPRUYtkt0vw94xhy4uRDHTjQyGIQO1cGmfUwr5gq2rUpT4wYLs_sxyaOXGT6ivr_TRVXz8BFLZeZp0vfM3ImUyYPV7uX/s320/crack.jpg" width="113" /></a></div>
Na etykiecie jelonek chłodnym okiem wpatruje się w patrzącego nań piwosza. Reszta grafiki utrzymana została w równie beznamiętnej stylistyce. O amerykańskim rodowodzie zawartości ma świadczyć szeryfowy krój głównych liter i sama nazwa, mająca jednak więcej wspólnego z używkami nieco odmiennymi od alkoholu. Niemniej jednak w tej minimalistycznej oprawie Crackowi jest całkiem do twarzy. Pracownia Piwa to podkrakowska inicjatywa, której uwagę zdecydowanie warto poświecić, zwłaszcza że zdecydowano się w tym przypadku na produkcję piwa we własnym browarze, co wśród młodych, polskich przedsięwzięć nie jest zbyt popularne, a ja - kilkakrotnie już to podkreślałem, darzę sympatią browarników warzących swoje specjały w osobistej warzelni.<br /><br />Wysycenie niewielkie, piana również nie imponuje. W zasadzie oczekiwana i nadzwyczaj pożądana kremowa kołderka znika natychmiast, co podbija smutek związany z końcem lata. No cóż, wszystko kończy się i zaczyna, zaklęty krąg cykli tarmosi nasze wnętrze, ale koniec końców to on wymusza mozolny ruch ku przyszłości. Jeśli niemile zaskakuje wspomniana piana, to cześć należy oddać zapachowi, który odrobinę ewoluuje, zmienia swoje natężenie i skład. Początkowo uderza zwiewny podmuch iglastego lasu, następnie ujawnia się gorzka czekolada, karmel i nade wszystko odstana, zimna kawa. <br /><br />Pierwszy łyk zwiastuje małą ucztę. płyn jest aksamitny i oleisty, z powodzeniem rekompensuje brak kremowej pianki. Ciało piwne, czyli słodowa część, całkiem ponad średnią, wyraźnie ciążąc w stronę pełnej. Żeby oddać sprawiedliwość ocenie należy wyraźnie zaznaczyć, że ów słód nazbyt skomplikowany nie jest, i niespecjalnie chce uchodzić za zbożowego erudytę. Przede wszystkim czujemy lekko przydymione, podpalane nuty i spopieloną kawę okraszoną śladową ilością gorzkiej czekolady. Trochę brakuje karmelizacji. Goryczka natomiast - jak przystało na gatunek - nad wyraz rozbujana i to ona raczy w tym specjale grać pierwsze skrzypce. Początkowo silnie kwaskowy akord świeżych igieł, pestkowego grapefruita i mniszka lekarskiego, finiszuje bardzo długo, dominując zdecydowanie nad słodem, tłamsząc go po prawdzie i przechodząc dodatkowo aromatyczny flirt z drewnianą nutą. Ta chmielowa hegemonia nieco przytłacza, zrzucając na biedne barki degustatora uciążliwy bagaż IBU. Wniosek: receptura wymaga doszlifowania i konsumenckiego zbalansowania (czytaj: ugładzenia). <br />
<br />Pod koniec - kiedy smak zaczyna przemawiać do nas już tylko wersalikami, spokojnie moglibyśmy przyjąć cios tępym narzędziem w sam środek czaszki, zapewne przy tym nie jęknąwszy. Dla miłośników bezwzględnych rewolwerowców przemierzających dzikie prerie może być uczta, dla koneserów klasycznych stoutów już niekoniecznie, choć hände hoch raczej nie zaliczą.<br /><b>4.7 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-45204351696453278622013-08-23T19:17:00.003+02:002013-08-23T19:17:45.849+02:00Krajcar marcowe<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWnXsb2fkNDP2tplh8Hj8ORfvZomG8xLpJ9KJoieYoTDu3HKB1duALPcSmbeisjt9qvUei8pRUpYp40GePaUyhd6Rl4tpkbYXgF-V04XLZY05bqB-fwnF09qj8DOLuJ_DidvhkGnZUJY-v/s1600/krajcar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWnXsb2fkNDP2tplh8Hj8ORfvZomG8xLpJ9KJoieYoTDu3HKB1duALPcSmbeisjt9qvUei8pRUpYp40GePaUyhd6Rl4tpkbYXgF-V04XLZY05bqB-fwnF09qj8DOLuJ_DidvhkGnZUJY-v/s320/krajcar.jpg" width="133" /></a></div>
Żywiec wszystkim piwoszom kojarzy się z naszym eksportowym browarem, który w pogoni za zyskiem podupadł co nieco, nabiwszy jednak portfel jego właścicielom. Żywiec to także miasto na południu Polski, w którym ktoś odważył się założyć browar restauracyjny, jakby na przekór wszechogarniającego piwnego giganta panującego po sąsiedzku. Historia to mało ckliwa i niezbyt chwytająca za serce, więc ją pominę. Browar Krajcar warzy piwa na potrzeby restauracji, ale także zdecydował się swoje wyroby butelkować, przez co łatwiej się będzie zaznajomić z jego działalnością.<br /><br />Na początek etykieta - mistrzostwo w braku smaku estetycznego, jakby czas zatrzymał się w Żywcu w połowie ubiegłego wieku, albo projektanci przeleżeli pod lodem 50 lat. Nietrafiony krój czcionki, niewyszukana kolorystyka. Plus za dedykowany kapsel, ale i tutaj coś się nie udało - jakość nadruku pozostawia wiele do życzenia. Czasami można odnieść wrażenie, że polskie przedsięwzięcia z piwowarskiej niszy za punkt honoru postawiły sobie bylejakość...<br /><br />Po otwarciu piwo postanowiło wyjść z butelki, niczym frywolny szampan. Z trudem udało mi się go przelać do kufla, a czynności tej towarzyszyło potężne syczenie piany. Ta niecodzienna kaskada dość szybko jednak opadła, choć bąbelki niestrudzenie baraszkowały w płynie, sprawiając że każdy łyk rósł w ustach. Czy to zasługa wysokiego wysycenia, czy lekkiego przeterminowania, nie wiadomo. Kolor przyjemny bursztynowy.<br /><br />Zapach nijaki, lekko kwaskowy, przez który z trudnością przebijają się słodowe ślady. Smak lekki, nieco przydymiony, z wyczuwalnymi nutami suszonej śliwki, starego drewna a nawet tytoniu. W tle słód nieco zbożowy.<br />Mniej więcej w połowie zawartości gaz się ulotnił, piana zniknęła i tyle pozostało z szampańskiej uwertury. <br />Goryczka niewielka pojawia się w nieco przykrótkim finiszu. Nad całością unosi się duch górskiego szałasu owianego nuta spalenizny. Ciekawa to składowa i nijak nie mogę dojść skąd się ona tutaj znalazła. Widać zdolności detektywistyczne opuściły mnie już na dobre.<br /><br />Z wielkim trudem przychodzi mi ocenić ten trunek. Z jednej strony wypiłem te 330 ml nie złorzecząc, z drugiej degustacja - mimo pozorów złożoności - przebiegła bez historii. Ponadto mam zwyczajne wątpliwości co do przydatności piwa do spożycia - butelkę otrzymałem w prezencie, a jakiekolwiek informacje o dacie produkcji nie zostały na niej wydrukowane. Żeby mieć całkowitą jasność wypadałoby powtórzyć to rendez vous, ale niespecjalnie do czego jest tęsknić. Rzucam monetą i wychodzi B-.<br /><b>5.7 vol / <span style="color: red;">B-</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-67972749563122684352013-08-21T19:01:00.000+02:002013-08-21T20:05:55.568+02:00Senojo Vilniaus Tamsusis Su Prieskoniais<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeuiU1-nk_lMa0g57JqZVKBCpmc2cf0o0qaoAzYg2CjyJG_g6UavQYPd9A54BTbHBX1u25IYjW8c_yb7QbzrY-66O_oLrafbduT1g8ipXY2HngxFNjg97QcsFYMkIasUacuZfbxQga6JLj/s1600/pr.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeuiU1-nk_lMa0g57JqZVKBCpmc2cf0o0qaoAzYg2CjyJG_g6UavQYPd9A54BTbHBX1u25IYjW8c_yb7QbzrY-66O_oLrafbduT1g8ipXY2HngxFNjg97QcsFYMkIasUacuZfbxQga6JLj/s320/pr.jpg" width="103" /></a>Litewskich smaków ciąg dalszy. Tym razem na tapecie mocne, ciemne piwo z przyprawami, które wydawałoby się - zważywszy na letnie miesiące - niespecjalnie nadaje się do degustacji. Czy stereotyp ciężkiego piwa uwarzonego z myślą ubarwienia, monotonnych długich zimowych wieczorów, ma umocowanie w rzeczywistości? Czy może dla każdego piwa ważna jest nie pora roku, a raczej nastrój i okoliczności spożycia? Zobaczmy.<br />
<br />
Kolor trunku aksamitnie czarny, piana do tego ciemna i niewielka, co absolutnie zrozumiałe przy tej zawartości alkoholu. Wysycenie także nie należy do najbardziej mocnych. Ot takie przyjemne dla oka, mało agresywne wizualnie piwo z klasyczną aparycją ciemniaka. Zapach co nieco rozbujany, zakręcił nawet w nosie. Mamy tutaj pomarańczę, cynamon, goździki, odrobinę imbiru - wprost nie można się oprzeć wrażeniu, że piwowar warząc ten specjał nie mógł opędzić się od świątecznego piernika. Całość okraszona czymś mocno charakterystycznym (ale o tym za chwilę), co w skrócie można nazwać gorzkimi ziołami.<br />
<br />
Ciało piwne zaskakująco nieduże, piwo zdaję się być lekkie zważywszy na oczekiwania i parametry receptury - zarówno ekstrakt jak i zawartość alkoholu do najniższych nie należą. Z pewnością nie jest uciążliwe nawet w upalne dni, od biedy można zaspokoić nim pragnienie, choć z pewnością nie te cechy były pierwotnym zamysłem browaru. Smak dominują wspomniane przyprawy i nieodparte poczucie, że oto spożywamy piwny odpowiednik Kofoli. Miłośnikom czeskich produktów spożywczych, nie trzeba wyjaśniać o co chodzi, całej reszcie w skrócie przypomnę: Kofola to czeska odpowiedź na Coca-Colę, napój skrojony w amerykańskim stylu, z tym że oryginalnie uzupełniony ziołowym aromatem, produkowany nieprzerwanie od lat 60 ubiegłego wieku. Zarówno cena, jak i popularność stawia ten produkt w grupie napojów kultowych. Po tej małej dygresji wracam do Senojo Vilniaus Tamsusis. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że ktoś na Litwie zapatrzył się na popularny czeski napój, ale ziołowość charakterystyczna dla obu tych napojów wyraźnie jest bliźniacza. Finisz piwa niedługi i w nim dopiero wyczuwamy łagodną goryczkę, którą wcześniej niespecjalnie da się zauważyć, choćby ze względu na charakter gorzkich ziół.<br />
<br />
Piwo ciemne i mocne, które można wypić w letni dzień, delektując się bukietem przypraw, zapachów i smaków zarezerwowanym świątecznym specjałom. Niby to już było, ale całkiem przyjemnie powtórzone. Niemniej jednak raczej jednorazowa przygoda, a dla eksperymentatora całkiem spora przestrzeń do eksploracji.<br />
<b>7.5 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-84014049803729565222013-08-08T19:30:00.000+02:002013-08-21T10:26:29.968+02:00Senojo Vilniaus Nefiltruotas Šviesusis Alus<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGQCLqqHRjRV4dFVFlyU8FjhmdY59spDjfL-SuxM2gDhOqXjm2YlRQsGUN2f_lTfKWlRg5LJN4pglTFB5fy0lUDXwpZqNxCVbpeqgnlQv9FII3UQsUO7H9J6phHnCh_ulJMNw1-Pdb9jcC/s1600/Senojo-Vilniaus-Nefiltruotas.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGQCLqqHRjRV4dFVFlyU8FjhmdY59spDjfL-SuxM2gDhOqXjm2YlRQsGUN2f_lTfKWlRg5LJN4pglTFB5fy0lUDXwpZqNxCVbpeqgnlQv9FII3UQsUO7H9J6phHnCh_ulJMNw1-Pdb9jcC/s320/Senojo-Vilniaus-Nefiltruotas.jpg" width="112" /></a></div>
Zapatrzony raczej w kierunku południowym, ewentualnie zachodnim, polski piwosz rzadko eksperymentuje z piwami zza wschodniej granicy, patrząc na nie pobłażliwym okiem. Wynika to chyba z ogólnych tendencji traktowania tamtego regionu świata z rezerwą i wyższością charakteryzującą zapewne nasze kompleksy. Czy słusznie, nie miejsce na takie dywagacje, ale warto zimnym okiem spojrzeć samokrytycznie i pochylić w pokorze głowę - w Polsce jest wiele miejsc gdzie wyśmiewany wschodni sznyt dominuje, choć został przybrany w europejskie szaty. <br />
<br />
W każdym razie - wracając do meritum - piwa od naszych wschodnich sąsiadów nie należą do egzotyki w polskich sklepach i nie trzeba poświęcać całego wolnego czasu by uraczyć się ich smakiem. Szczególnie warte uwagi są wyroby litewskie, zwykle niefiltrowane, warzone tradycyjnie z udziałem lokalnych surowców i zaskakujące odmiennym smakiem.<br />
<br />
Niefiltrowany lager zadomowił się w kuflu roztaczając wokoło zapach świeżego zboża. Zwykle tego typu aromat nie nastraja mnie pozytywnie, mówiąc wprost: nie przepadam za nim w piwie - tym razem zestrojony został całkiem przyjemnie, zwłaszcza że towarzysza mu kwiatowo-konwaliowe i miodowe aromaty. Złoty, mocno mętny płyn wyjątkowo cieszy oko niebanalnością i zachęca do wychylenia kufla. Piana raczej gruboziarnista nie przejawia się w formie wybujałej czapy, zadowalając się półtora centymetrową kołderką. Po tych kilku zewnętrznych atrybutach, spokojnie możemy stwierdzić, że mamy przed sobą coś w rodzaju piwnej zupy, nieczęsto u nas spotykanej.<br />
<br />
W smaku prym dzierży słód, nieco ubarwiony czymś na kształt lipowego miodu i wspomagany estrowymi aliantami: gruszką i morelą. W dłuższej perspektywie kubki smakowe zdają się uodparniać na tego typu melanż i odczuwamy lekkie znużenie, zwłaszcza że kompozycji brakuje goryczkowego przełamania. Konia z rzędem temu kto wyczuje jaki rodzaj chmielu został użyty do doprawienia trunku. Wyraźniejsza lupulina zdecydowanie podniosłaby walory smakowe piwa. Niemniej jednak jeśli potrafimy skupić się selektywnie na zaletach, zapominając o niedoborach, nie będziemy zawiedzeni. Niefiltrowane z Litwy to piwo przeciętne, solidne, niepozbawione jednak fantazji. Można.<br />
<b>5.0 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2494658776101957539.post-49534180146121140792013-07-30T20:05:00.000+02:002013-07-30T20:05:00.188+02:00Švyturys Ekstra Dortmunder<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2hK_o28QnoKa45xrvQ2iRz-n-9ZF5q0Fd80Isbui_RQXWOXvzWnEhk25kS1OcH7fi02eSzEfa8Hja1MUASD4JB3actighG1YB5qiGSiGsAT6fxexhQ7Nw9oAc65VATmDdtlYQW2hUWmPt/s1600/svyturys_ekstra_1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2hK_o28QnoKa45xrvQ2iRz-n-9ZF5q0Fd80Isbui_RQXWOXvzWnEhk25kS1OcH7fi02eSzEfa8Hja1MUASD4JB3actighG1YB5qiGSiGsAT6fxexhQ7Nw9oAc65VATmDdtlYQW2hUWmPt/s320/svyturys_ekstra_1.jpg" width="112" /></a>Późna pora nad jeziorem obfituje w komary. Chcąc spokojnie zdegustować piwo należało się spryskać środkami odstraszającymi natrętnego intruza. Więcej jednak z tego wszystkiego wyszło zakłamania w ocenie organoleptycznej niźli upragnionego spokoju - komary jak cięły tak cięły i jedynie przedłużająca się biesiada doprowadziła do momentu naturalnego snu uciążliwych kąsaczy.<br />
<br />Švyturys Ekstra w typie dortmundera to klasyczna pozycja w portfolio znanego u nas litewskiego browaru. Wymyślne butelki, co rusz bardziej udziwniane, sygnalizują że mamy do czynienia raczej z potentatem a nie niewielkim browarem. Piwo pływające w kuflu ma być idealnym ugaszaczem pragnienia, trafiającym w gusta jak najszerszej grupy docelowej.<br />
<br />Najpierw to co widać: płyn klarowny, słomkowy, ładnie prezentuje się w szkle. Piana gruboziarnista, ale przyjemnie biała, początkowo obfita, utrzymuje się średnio długo. Wysycenie raczej średnie.<br />To co czuć: Początkowo do naszych kubków smakowych dobija się słód, który delikatnie trąci miodem i zawiera niewielkie zbożowe nuty. Niby nic wielkiego, ale jakoś tak przyjemnie się w ustach zrobiło. W następnej kolejności nieśmiało zapukała goryczka, niemal przezroczysta, neutralna i koniec końców niezbyt mocna. Niektórych może ten fakt zdecydowanie rozczarować, choć wypada zaznaczyć, że chmiel długo i przyjemnie finiszuje.<br />
<br />Jeśli browarnicy chcieli zaspokoić jak największą grupę piwoszy spragnionych złocistego płynu, sztuka ta chyba całkiem nieźle się udała. Trunek do codziennego spożycia, w szczególności na upał - ot i tyle.<br /><b>5.2 vol / <span style="color: red;">B</span></b>slothhttp://www.blogger.com/profile/05214133171215985251noreply@blogger.com2