piątek, 18 listopada 2011

Weiherer Weisse

Po pierwsze: zapach - bananowy z wyraźnymi, choć występującymi na drugim planie goździkami. Po drugie: kolor - piękny złoty, mętny i gęsty. Po trzecie: piana - całkiem wyraźna, gruboziarnista i biała jak śnieg. Wspaniale utrzymuje się przez całą degustację, tworząc do samego końca całkiem sporą pierzynkę.Wysycenie duże, bąbelki wędrują niczym kesonowy nurek ku powierzchni. Po czwarte: smak - lekki i orzeźwiający, ale warto zauważyć, że nut kwaskowych nie ma tutaj specjalnie dużo. Za to wyraźnie można wyczuć chmiel, co czyni ten trunek raczej wytrawnym. Ponadto oczywiście dominujące smaki bananowe i goździkowe. Drożdże trochę w tle, dopełniają goryczkę. Mamy więc piwo świetne na pragnienie, w którym zawartość cukru zminimalizowano do niezbędnego minimum.

Opakowanie mocno przeciętne, tym razem pozbawione niemieckiego landszaftu, ale zaopatrzone w nieodzowne kłosy pszenicy, pojawiające się tu i tam. Trunek to rześki, początkowy robiący wrażenie nieco rozwodnionego, jednak z czasem doceniamy jego walory klasycznego weizena. Solidność z nutą goryczki warto nagrodzić, z zastrzeżeniem, że doszlusowanie do najlepszych w swoim gatunku będzie wymagać jeszcze troszeczkę zaangażowania.
5.2 vol / B+

Trybunał

Etykieta przyjemna polsko-międzywojenna, a więc ślady nieco wtórnej secesji z akwarelką w tle. Bez rewelacji, ale przecież Polak potrafi... Widziałem etykiety przy których opakowania zastępcze były szczytem designu.

Wracając do meritum - oto mamy nowy produkt z Piotrkowa. Zapach mocno słodowy, momentami można wyczuć lekki syropek. Piana obfita, utrzymuje się długo. Pierwszy łyk i zaskoczenie - głęboki słód, z elementami owocowymi, a nawet jakieś chlebowe posmaki i zbożowe, które przechodzą w czekoladę. To z pewnością zasługa słodów karmelowych, których użycie nie omieszkano zaznaczyć na etykiecie. Trochę tego za dużo i jakoś trudno mi sobie wyobrazić osuszenie kolejnych trzech butelek tego trunku. Pod koniec te zbożowe elementy nieco przygniatają całość. Goryczka pojawia się w długim i dalekim finiszu, ale za to pozostaje długo na podniebieniu, przyjemnie się na nim panosząc. Brakuje - i chyba dobrze - nut kwaskowych do których Sulimar ostatnio nas przyzwyczaił.

Mamy przed sobą trunek mocno przeciętny, któremu do wybitności daleko. Niemniej jednak degustować można i na małej imprezce można się z nim bez wstydu pokazać, choć raczej nie pod swoim nazwiskiem.
vol 6.0 / C+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...