czwartek, 14 czerwca 2012

Weißenoher Glocken Hell

Idealnie sklarowany płyn zachęca do głębszych haustów. Bąbelki w ekspresowym tempie przebijają się przez idealnie słoneczno-złotą toń. Wysycenie porządne, ale piana niewielka. Zapach  - jak to w przypadku tego gatunku - zbożowo-słodowo-chlebowy. Całkiem przyjemny i wyrazisty. Smak idealnie zrównoważony i niemal aksamitny. Niesamowity słód ozdobiony aromatami lipowego miodu plus łagodna goryczka raczej uzupełniająca całość niż go kontrująca. Finisz długi, choć bardzo zwiewny, a w nim dochodzi do głosu chmiel i słodowość soute.

Mamy przed sobą wzorcowego hellesa i po prawdzie trochę ta perfekcyjna powtarzalność staje się nudna i przewidywalna jak niemieckie autostrady. Ale z drugiej strony spróbuj poruszać się po lokalnych drogach naszych wschodnich sąsiadów... Żarty na bok. Bawarski produkt to mistrz w swojej kategorii, i jeśli nie konsumowałeś hellesów w ciągu ostatnich kilkunastu dni, z pewnością docenisz jego degustacyjne walory. Gorzej gdy w codziennym pośpiechu zapomnisz urozmaicić swoją przygodę z codziennym chmielowym azylem (tak jest w moim przypadku) i spijasz Weißenohera jako kolejnego w szeregu złotego gagatka. Tak czy siak obiektywne B+.
5.0 vol / B+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...