wtorek, 28 sierpnia 2012

Žatec Premium

Powiedzieć, że Żatec to stolica czeskiego chmielu, to nic nie powiedzieć. Pilzner bez Żateca nie byłby tym samym piwem. Trudno sobie zatem wyobrazić, ze właśnie w tym mieście nie byłoby browaru, i to do tego browaru, który nie jest skazany na dobre piwo. Żatecky Pivovar znany ze swojej Baronki, dostarcza także klasycznych piw z nazwą miasta na etykiecie. Dzisiaj próbujemy trunku Premium czyli "jedenastki" (dokładnie tego blg jest 11.2), która jak się okaże jest wypadkową pomiędzy treściwością a pijalnością i jest to niemal idealny złoty środek tych dwóch przebiegów.

Oczywiście po odkapslowaniu od razu uderza chmiel żatecki. Kolor klasycznie złoty, piana niewielka, po jakimś czasie pojawiają sie bardzo przyjemne słodowe zapachy. Pierwszy łyk i niewielkie zaskoczenie - wcale nie jest ten napitek jakoś specjalnie mocno nachmielony. Owszem - goryczka jest, całkiem wyraźna, ale słód wydaje się nieco bardziej intensywny i to on gra tutaj pierwsze skrzypce, a że jest naprawdę zacny, nie wypada narzekać.

Oczywiście goryczka stara się go na wszelkie sposoby równoważyć i z pewnością w jakimś stopniu się jej to udaje, niemniej jednak jest to pilzner z grupy słodowych. Finisz dość długi, początkowo goryczkowy, następnie słodowy, na końcu wszystko się tutaj miesza jak w wielkim tyglu i zostaje coś w rodzaju ziołowego konglomeratu. Żatec Premium jest wybitnie sesyjny, gdyż wspomniana dominacja słodu jest raczej w warstwie aromatycznej, w obiektywnym spektrum jest to piwo zrównoważone idealnie. Jeśli macie do wyboru znane czeskie marki i to piwo , którego nazwa z czymś wam się kojarzy, ale dokładnie nie wiecie z czym - wybierzcie Żatec. Poza całkiem smacznym trunkiem zapamiętacie nazwę czeskiego regionu, który znany w całym świcie produkuje wyśmienity chmiel. Minimalnie zawyżone B+.
4.8 vol / B+

PS Chociaż jestem przeciwnikiem takiego sarmackiego sznytu łączącego kobiety z piwem (tudzież samochodami), poniżej przedstawiam wyszperane w zasobach internetu zdjęcie z wyborów miss żateckiego browaru. Powiedzmy, że chodzi tutaj o pokale z nadrukowanym logo browaru, a nie o osoby dzierżące to szkło w dłoniach.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Zlatovar Premium

I znowu ZLatovar, i znowu z podtytułem odwołujący się do opavskich stron. I znowu niestety małe oszustwo (bo jak już wspominałem browar w Opavie został zamknięty swego czasu).

Podobnie jak w przypadku opisywanego jakiś czas temu Maxa - na etykiecie rubaszny posiadacz konkretnego brzucha szczerzy się szczerze do kufla piwa. Premium ma zapach dość nijaki, lekko słodowy. Wysycenie niewielkie, piana nietrwała, choć jej resztki oblepiają wyraźnie szkło. Kolor tergo trunku pięknie złoty i lekko mętny (w stylu lekkich kellerbierów). Smak dość płaski i rozwodniony jak na dvanactkę. Jest tutaj mocna goryczka, choć niezbyt głęboka i szlachetna. Pewna pestkowa, a raczej grapefruitowa gorycz długo pobrzmiewa w finiszu, ale nie jest to chyba ten rodzaj, który bym najbardziej pożądał. Do tego lekki słód, całkiem przyjemny oraz na koniec wyraźny kwaśny posmaczek burzący nieco poprawną przeciętność tego trunku.

I znowu między C+ a B-. Cóż począć? Szukając na siłę usprawiedliwienia dla podwyższonej noty, znajduję jedynie w miarę niską zawartość alkoholu (jak na ten poziom ekstraktu) i brak jego obecności w ogólnym smaku. Trochę to mało zważywszy, że kwaśność eliminuje ten napitek z grupy sesyjnych, ale niecha tam.
5.0 vol / B-

sobota, 25 sierpnia 2012

Krakonoš Tmavé Vyčepni Pivo

Kolejny specjał z Trutnova. Krakonos tym razem prezentuje nam tmavą desitkę. Po otwarciu butelki, degustacja zaczyna się całkiem nieźle. Piana wychodzi niemal ze szkła, zapach przyjemnie pobudza zmysł węchu. Wyczuć wyraźnie można bardzo łagodny i słodkawy aromat palonego słodu, do tego nuty chmielowe i śladowy kwasek. Po przelaniu do kufla pojawia się piana w kolorze ecru, która o dziwo utrzymuje się długo w formie półcentymetrowej kołderki. Kolor ciemnobrązowy, jak na tmave piwo nie należy on do ekstremalnych, raczej ująłbym to w dwóch słowach: "ciemność zaznaczona".

Pierwszy łyk i pozytywny opis sam ciśnie się na usta. Głęboka goryczka podkreślona palonym słodem dominuje w całej rozciągłości. Dla równowagi pojawiają się karmelowe nuty, ale raczej w dalekim tle. Lekki kwasek przyjemnie szczypie w język. Piwo z Trutnova okazuje się świetną propozycją na upalne dni oraz jako dopełnienie posiłków. W tym względzie stanowi rzeczywistą alternatywę dla stworzonych do tego celu klasycznych jasnych pilznerów. Bez najmniejszego wahania poleciłbym ją znudzonemu łykaczowi jasnych z pianką. A i dla degustatora znajdzie się tutaj kilka przyjemnych, niezapomnianych chwil. Po zastanowieniu muszę przyznać obiektywnie (odrzucając na moment moje nabyte ostatnimi czasy i niewytłumaczalne uprzedzenie do piw ciemnych), że jest to jeden z najlepszych czeskich "ciemniaków". Dla amatorów piw tego gatunku, chcących umiejscowić Krakonosa na skali ocen,  mogą to być okolice A. Dla całej reszty B+ wydaje się oceną wyjściową.
3.9 vol / B+

środa, 22 sierpnia 2012

Otavský zlatý

Po otwarciu butelki do nozdrzy uderza aromat żateckiego chmielu. Po przelaniu do kufla z pustej butelki zapach nie jest już tak miły i przypomina trochę stare zboże, magazynowane w mrocznej piwnicy. Ale nie pusta butelka przyciąga przecież naszą uwagę. W kuflu pojawia się złoty, klarowny płyn z gruboziarnistą pianą. Dwucentymetrowa podusia utrzymuje się długo zasilana obfitymi bąbelkami wydobywającymi się gdzieś z toni. Otavsky zlaty to produkt browaru Strakonice, którego wyroby bardziej znane są pod nazwą Dudak. Z tego nietypowego instrumentu słynie miasto leżące na południe od Pragi, gdzie wytwarza się go ku uciesze nie tylko turystów. Samo miasto określana w przewodnikach jako niezbyt ciekawe leży nad rzeką otavą i stąd nazwa naszego dzisiaejszego bohatera. No cóż, czy miasto jest ciekawe czy nie decyduje indywidualna ocena, ale rzeczywiście oprócz browaru i dud nie ma tam nic specjalnie pociągającego. Niemniej jednak zabudowania browaru mają odrobinę tego bylejakiego uroku poprzedniej epoki, który akurat w Czechach niespecjalnie przeszkadzał w warzeniu piwa. Spójrzcie na widok ogólny browaru na fotce poniżej. Jednak żeby mieć pełny obraz tego południowoczeskiego zakątka trzeba wiedzieć, że ilośc mieszkańców Strakonic przekracza zaledwie 20 tysięcy. Nie jest to oczywiście dramat, ale raczej wskazówka (tudzież znak), że małomiasteczkowe browary naszych południowych sąsiadów mają się całkiem dobrze i produkują złoty napój aż miło. U nas większość tych przybytków została zamknięta również ku uciesze, tyle że zupełnie innej grupy...

Widok ogólny browaru Strakonice

Wracamy do Otavskiego. Smak nieźle zharmonizowany, wyraźna goryczka przechodzi w spokojny, stonowany słód, by powrócić w długim finiszu i przyjemnie łechtać nasze podniebienie. Do tego minimalne kwaskowe nuty i mamy znowu tradycyjnego czeskiego pilznera. Piwo jest niepasteryzowane, posiada nowoczesną, choć przeciętną etykietę i dedykowany kapsel. Czego chcieć więcej? Idealny produkt do spożycia sesyjnego, nie trzeba się go także wstydzić w czasie domowych posiłków, a i degustator raczej nie będzie zawiedziony. Warto wracać i pić i mieć w pamięci piwo Dudak ze Strakonic.
5.0 vol / B+

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Krakonoš Světlé Výčepní

Krakonos to seria piw z browaru w Trutnovie. Etykieta przedstawia mitycznego władcę Karkonoszy, dzierżącego w ręku oczywiście kufel spienionego pilznera. Zapewne - w przekonaniu twórców - jest to piwo z trutnovskiego browaru. Sam Krakonos, (po polsku po prostu Karkonosz) narzuca się na patrona piw z browaru w Sudetach i wcale mnie to nie dziwi, choć już etykieta do najnowocześniejszych nie należy. Po namyśle jednak stanowczo stwierdzam, że trudno byłoby uszykować modernistyczną grafikę ze swojską i nieco przaśną postacią Liczyrzepy jako centralne postaci. Byłoby to co najmniej dziwaczne.

Seria Krakonos charakteryzuje się dość mocną goryczką i stosunkowo wysokim poziomem. Nie inaczej jest z degustowaną dzisiaj "desitką".
Kolor klasycznie złoty, wysycenie do tego raczej średnie, piana obfita, lecz szybko zanikająca. Zapach przyjemny, słodowo-miodowy z komponentem chmielowym.


Smak natomiast to już niepodzielne królowanie goryczki, która nienachalnie dominuje piwo i długo wybrzmiewa w finiszu. Całość dopełnia przyjemny słód z lekko miodowym posmakiem. Udana "dziesiątka" wróży sukces na czeskim rynku - tam bowiem ten rodzaj pilznera sprzedaje się najlepiej. Oczywiście czeską specyfiką jest przywiązanie do lokalnych browarów i dlatego Krakonosa trudno spotkać gdzieś w głębi kraju, ale na swoich terenach ten władca gór ma się całkiem dobrze w starciu z dużymi koncernami. Całkiem udane piwo sesyjne, na każdą okazję i - chciałoby się powiedzieć - w każdej ilości. Bardzo solidne B, a ze względu na dobry humor nawet B+.
3.9 vol/ B+

niedziela, 19 sierpnia 2012

Postřižinská Pepinova Desítka

Czechofilom, a nawet obeznanym ze światową kulturą Bohumila Hrabala przedstawiać nie trzeba. Znakomity czeski pisarz, którego nazwisko rozsławił na całym świecie Jiri Menzel swoją adaptacją filmową powieści "Pociągi pod specjalnym nadzorem". Innym, równie znakomitym dziełem są "Postrzyżyny", rzecz o młodej rodzinie żyjącej w małym czeskim miasteczku, w cieniu tamtejszego browaru. Ową rodziną była rzeczywista familia Hrabala, a tym browarem, istniejący do dzisiaj browar Nymburk.

Korzystając z tych konotacji, władze nymburskiego zakładu postanowiły z jednej strony uczcić, a z drugiej zapewne po trochu wykorzystać dla celów marketingowych ten historyczny fakt i nazwały serię swoich piw "Postrzyżyńskie", eksponując dodatkowo wizerunek Hrabala na etykiecie. Przede mną jeden z przedstawicieli - Pepinova desitka (kto zna powieść lub przynajmniej adaptację filmową, wie że wujek Pepin to jedna z najbarwniejszych postaci hrabalowego świata). Dotychczasowe przygody z Nymburkiem to doświadczenie raczej średnio przyjemne, gdyż browar specjalizuje się w produkcji tanich piw o niskiej jakości, choć stosunek tychże do siebie jest całkiem, całkiem. Desitka trochę wpisuje się w ten trend, ale nieśmiało próbuje go przezwyciężyć. Kolor szlachetny, zamknięty z góry poprawną pianą, utrzymującą się bardzo długo w postaci białej kołderki. Wysycenie średnie, zapach kwaskowo-chmielowy. Pierwszy łyk obarczony wspomnieniami po innych produktach z Nymburka, nieco zaskakuje. Jest całkiem nieźle. Jednak w miarę ubywania płynu z kufla entuzjazm opada. Mamy tutaj mocną choć wyraźnie płytką goryczkę, pobrzmiewającą w finiszu prze krótką chwilę. Całość próbuje równoważyć trochę nijaki słód. Do tego pojawia się niezbyt wyszukana kwaśnawość (ale jeszcze nie kwaśność), która studzi degustatorski temperament.
Mural z wizerunkiem Hrabala powstały w miejscu gdzie stał dom pisarza. Dzielnica Libeń raczej nie kojarzy się z pocztówkową Pragą, eksponując swój nieco szemrany urok

Ostatnio delektowałem się jedną z najlepszych (w moim odczuciu) desitek - Hradebni - i grzechem byłoby Pepinovej dać notę powyżej B. Jest to piwo jakich wiele u naszych południowych sąsiadów, choć to produkt wyróżniający się na tle nymburskiego asortymentu. Ot taki napitek co to wypić z pięć i pomalować pokój. Czy Hrabal to do kufla wlewał? Szczerze wątpię, ale pomysł literackich odwołań i skojarzeń jest całkiem fajny.
4.1 vol / B-

Mönchshof Original Pils

Szybka degustacja - krótka recenzja. Krótka nie oznacza nieprawdziwa, naciągana, wymuszona. Postanowiłem w ramach letniego odprężenia oraz korzystając z pewnego zaufania jakim obdarzam sam siebie :) nie skupić się na opisie, a na wnioskach. Od czasu do czasu taka metoda nie powinna nikomu wadzić. Pilzner z Mönchshof to nikomu nie wadzący trunek, którego jedyną cechą wartą odnotowania jest przeciętność i niepozorność godna szpiega. Zupełnie "przezroczysta" forma nie urzeka, ale i nie odstręcza. Ot takie codzienne popijadło, po które można sięgnąć i nie nabawić się złych wspomnień. W kategorii "codziennej" to pożądana zaleta, w przypadku ambitnej degustacji seryjna wada. Ale w sumie trunek ten dedykowany jest raczej dla codziennych konsumentów niż degustatorów. Co najmniej B i co najwyżej B.
4.9 vol / B

Sternquell Premium Pils

Szybka degustacja - krótka recenzja. Termin "urquell" zawiadamia, że produkt nawiązuje do tradycyjnych receptur. Jednak jeśli piwo kiedyś smakowało tak jak niektóre produkty dumnie wzbogacane tym słowem, to chyba bardziej się cieszę ze współczesnych receptur. Sternquell Premium Pils to trunek które nie powala, bo o taką moc (w przenośni i dosłownie) tutaj wszak nie chodzi. Pilzner ma służyć wiadomym celom i już.

Basta.

W naszym dzisiejszym przypadku wszystko jest przeciętne - goryczka, wysycenie, pienistość, słód. Ten ostatni dodatkowo ma jakiś niezbyt dla mnie przyjemny, nieciekawy posmak, który trudno zaszeregować. Może zbożowy? Rozpoczynając opróżniać butelkę wiedziałem, że nie będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Powtórek być nie może.
5.4 vol / C+

czwartek, 16 sierpnia 2012

Hradebni

Słyszy się - sam także często odwołuję się do tej charakterystyki - jak piwosze określają swoje oczekiwania wobec klasycznego pilznera. Złocisty kolor, trwała piana, przyjemny zapach, głęboka goryczka i duża sesyjność trunku. Mało oryginalne ale maksymalnie użyteczne. Jak wiadomo pilzner czeski to piwo,  którego opis zależy od ekstraktu. Najczęściej spożywana dziesiątka stara się trzymać w ramach tego opisu dzielnie - na ile może, ale zwykliśmy jednak narzekać na jej treściwość. Dzisiaj degustujemy "desitkę", którą nie boję się nazwać mistrzowską w swoim gatunku, właśnie z uwagi na ową treściwość, której w przypadku Hradebni wiele "dvanactek" może pozazdrościć. Spełnia ona wszystkie przywołane przeze mnie na początku cechy z dużym naddatkiem. Spytać można co wpływa na tę wybitność? Nieprawdopodobnie smaczny słód idealnie zbalansowany głęboką, frywolną goryczką, która nie myśli o dominacji na siłę, choć wyznacza ramy trunku niepodważalnie. Już sam zapach niebiańsko słodowy z nutami chmielu i śladowych drożdży zapowiada tę niepoślednią ucztę. W pierwszej fazie uderza owa anielska goryczka, by natychmiast paść w objęcia słodu. W finiszu echo goryczki pobrzmiewa bardzo długo. Nieco powyżej 4 procent alkoholu czyni z tego trunku zjawisko wybitnie powszednie i sesyjne, a jego świetnie zestawiona receptura nie pozwoli się znudzić zbyt szybko. Oryginalne piwo na każdą okazję. I niewątpliwie tak wysoka ocena wdawać by się mogło, powinna zawierać znacznie dłuższy opis, to ja przerywam te peany na cześć Policskiego Pivovara i wracam spiesznie do degustacji.
Nostalgiczne wspomnienia z przeszłości

Gorąco polecam bo to jeden z najznakomitszych czeskich pilznerów! Na każdą okazję - rodzinną i, że tak to ujmę, intymną. Usiąść i rozkoszować się, rozmyślając nad tym jak piwo może nas zmieniać na lepsze.
4.1 vol / A-

piątek, 10 sierpnia 2012

Zlatovar Max

Dzisiaj degustacja przaśnej "jedenastki" prosto z Opavy (prawie prosto, a jak wiadomo prawie czyni wielką różnicę). Nalezy odnotować, że to piękne morawskie miasto pozostało już tylko jakimś symbolicznym dodatkiem, reminiscencją dawnych lat, nawiązaniem do tradycji. Browar opavski został zamknięty w 2005 roku i od tego czasu pod marką Zlatovar warzono piwo w kilku miejscach. Jak widać szaleństwo własnościowe nie omija i Czechów. Zatem jesteśmy dzisiaj świadkami (w trakcie tej degustacji) ostatnich podrygów morawskiego specjału, którego tradycja kontynuowana jest już tylko w grafice opakowania.
Na etykiecie przyozdobiony bezrękawnikiem (atrybutem modnisiów po pięćdziesiątce) mężczyzna, dzierży w dłoni olbrzymi kufel spienionego płynu. Jegomość jest słusznych rozmiarów i trochę kilogramów w swoim życiu przeżył. Po przelania do kufla Zlatovar rzeczywiście formuje zacną i długotrwałą pianę, zasilaną armią ciągnących zastępami pęcherzyków. Zapach chmielowy, lekko kwaśnawy i jakby ciut  zbożowy, ale ta naleciałość nie wydaje się tutaj zbyt pożądana. Sam płyn niestety cieniutki. Można spotkać sporo "dziesiątek" bardziej treściwych od tego pilznera. W całości dominuje chmiel, ale średniogłęboki i do tego podszyty nieco mydlaną wodą. Wyraźnie czuć, że zastosowane produkty są naturalne, choć nienajlepszej jakości, jednak w finalnym wrażeniu ta oszczędność zbyt przeszkadza by chciało się powrócić do Zlatovara. Ot taki lekko zapyziały czeski browar z trudem nawiązujący do najsłynniejszych braci. Oczywiście nie ma mowy tutaj o jakimś blamażu, ale kudy tam do pierwszej ligi. Między C+ a B- (chyba jednak zbyt jestem wyrozumiały i czechofilski jednocześnie, ale co tam).
Po namyśle nota niższa, wynikająca z przeświadczenia o jednorazowej przygodzie z tym produktem.
4.6 vol / C+

piątek, 3 sierpnia 2012

Vévoda Světlý Ležák

Browar Vysoky Chlumec uraczył nas klasycznym, czeskim pilznerem, którego smak przywołuje małe prowincjonalne miasteczka ograne w czeskich filmach lat siedemdziesiątych. Nic nie poradzę, że ta małomiasteczkowość posiada swój nieskrywany urok i pociąga jak piękna pani.

Kolor trunku złoty, wysycenie wysokie, piana obfita, utrzymuje się niezwykle długo tworząc białą pokrywę na przepisowe dwa palce. Każdy łyk odkrywa przede mną nową postać z czeskiej kultury. Widzę Ota Pavlę łapiącego pstrągi, słyszę Bedricha Smetanę płynącego ponad polami usianymi zbożem pośród łagodnych wzgórz. Mignął mi gdzieś podchmielony Hasek, a Rudolf Hrusinsky jak żywo rozprawia w swoim wywodzie na temat prawidłowej temperatury pilznera.

Tego wszystkiego doświadczam pijąc Vevodę z przymkniętymi oczyma i delektując się tym co wytworzyła ta półlitrowa butelka w mojej wyobraźni. Należy zaznaczyć, że piwo smakuje jakby było nalane wprost z kija, co już na początku stanowi zdecydowany plus, gdyż z reguły piwa butelkowe wymagają pewnej korekty związanej z oceną na tle ich odpowiedników rozprowadzanych w KEGach. Napisać, że Vevoda to klasyczny smak pilznera, to nic nie napisać, zważywszy choćby na powyższy pochwalny wywód.

Odnotować z przyzwoitości należy, że mamy tutaj wspaniały słód zrównoważony głęboką i urzekającą goryczką  z czeskiego Żateca, która w finiszu trwa nieskończenie długo. Nie wiem czy uległem czeskiej magii, ale dzisiaj Vevoda to dla mnie prawdziwy piwny bohater - bliski wzorca bohemski pilzner, który nie zaskakując niczym nadzwyczajnym, urzeka jakością i tradycją. W swojej klasie ścisła czołówka. Dlatego zaszaleję w ocenie.
4.5 vol / A-

środa, 1 sierpnia 2012

Chodovar Pašerák

Kolejna próba z piwem browaru Chodovar. Po uprzedniej próbie degustacji, niezbyt udanej i rozczarowującej, tym razem pełen optymizmu chciałbym rozpocząć ten wpis. Sympatyczny labrador z logo browaru łypie do mnie życzliwym okiem, nie pozostaje mi zatem nic innego niż rozpocząć.

Chodovar Pašerák to według informacji producenta, idealne piwo do pracy w ogrodzie i do uzupełnieniu płynów po sportowym wysiłku. Nie do końca jestem przekonany do użyteczności jakichkolwiek trunków alkoholowych w sportowym trybie życie, niemniej jednak przekaz jest jasny: Pašerák to codzienne, sesyjne piwo na każdą okazję.
Zapach przyzwoity, chmielowo-kwaskowy. Kolor idealnie złoty, raczej ciemniejszy niż u gatunkowych odpowiedników. Piana śnieżnobiała, niewielkich rozmiarów utrzymująca się długo. Wysycenie średnie, nawet nieco mniej niż średnie. Smak znakomicie zbalansowany choć z niewielkim metalicznym polotem, ujawniającym się gdzieś w tle. Niespecjalnie to przeszkadza, ale jest zauważalne. Jak na piwo lekkie, słód całkiem wyraźny i treściwy, a zrównoważenie goryczką wymierzone z mistrzowską precyzją. Goryczka głęboka i nienachalna, pierwszego sortu, oczywiście długo pobrzmiewająca w finiszu. Ten ostatni natomiast szeroki, niemal panoramiczny, jeśli można użyć takiego określenia. Pod koniec kufla posmaki metaliczne znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej, piwowarskiej warzechy.

Chodovar Pašerák to znakomite piwo w swoim gatunku. Spełnia wszystkie zadania jakie się od tego piwa wymaga. Zaspokaja pragnienie, jest dyskretne, aromatyczne i o niezbyt dużej zawartości alkoholu. Do tego śliczny, dedykowany kapsel w kolorze zielonym. W swojej lidze to A-, trzeba jednak wziąć poprawkę na ten początkowy posmaczek. Polecam na każdą okazję w dużych ilościach i.... oczywiście małych również.
4.0 vol / B+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...