wtorek, 18 grudnia 2012

Ferdinand Sedm Kul

Kolor miedziany jak u klasycznego angielskiego bittera, do tego niezłe wysycenie i piana obfita w kolorze ecru. Zapach zdradza słodową proweniencję i wprowadza w lekki niepokój zważywszy jeszcze na zawartość cukru w składnikach. Czyżby czekał na nas przesłodzony ulepek? I cóż ma oznaczać, że Siedem Kul to piwo ziołowe, jak chce jedna z informacji na etykiecie? W każdym razie pod względem wizualnym jest wyjątkowo pięknie i zachęcająco, także zapach pomimo jednostronnego charakteru jest całkiem przyjemny.

Pierwszy łyk i zagadka rozwiązana. W kuflu czai się ciekawy polotmavy trunek (niby vienna lager, ale filuternie przełamujący styl), w którym mocne i głębokie nuty słodowe toczą walkę z goryczką, choć zdecydowanie bardziej na miejscu byłoby stwierdzenie, że to symbioza. To co odpowiada za słodszą stronę trunku, to karmel, delikatne, suszone owoce, pełnia słodowego aromatu, z miodowo-kwiatowym echem. Od niebiańskiej słodyczy aż wiruje na podniebieniu i wtedy wkracza zdecydowana, lekko ściągająca  goryczka, czyniąc rzadko spotykaną woltę w charakterze trunku. Goryczka wybrzmiewa w bardzo długim finiszu, a jej ziołowość, intensywność i moc tworzą ze słodowym echem całkiem niezłe duo, które nie chce zakończyć występu.

Siedem Kul to piwo wybitnie deserowe, pełne, gęste i mocno aromatyczne. Zarówno zwolennicy słodu jak i wyraźnej goryczki znajdą tu coś dla siebie. Połączenie jest jednak na tyle odważne i dwugłosowe, że niejeden degustator może skonfundowany podkulić ogon i zapytać: dla kogo ten słodko-gorzki koktajl? Dla mnie jak najbardziej. Browar Ferdinand nie wypuszcza tuzinkowych produktów, starając sie przy tym by jego trunki trzymały wysoką jakość.

Uwaga! Polotmave idealnie się przyswaja i pomimo niezbyt wysokiej (jak na trzynastkę) zawartości alkoholu, miłe ogniki wzniecane przez wszędobylskich psotników, łechcą nasza głowę :)
Skutečne pivo (czyt. prawdziwe piwo), to w tym przypadku całkiem adekwatna informacja i chyba po raz pierwszy pomyślałem, że taki baner na etykiecie nie musi być tylko czczą pisaniną.
5.5 vol / B+

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Bastard

Zakrętka typu twist off otwiera nam pięknie bursztynowy płyn, którego aromat niesie przyjemne chlebowe i słodowe komponenty. Wysycenie całkiem spore, jednak ulatnia się nazbyt szybko, a wraz z nim znika na powierzchni rachityczna piana. Z etykiety łypie na nas czerwonym okiem emotwarz, człowieka androgenicznego. Piekielne ognie niczym diabelskie języki liżą jej oblicze. Bastard czyli hmm... powiedzmy drań, jest słodki (trochę jak tytułowy bohater jednego filmów Woody Allena) a goryczka daleko w tle dopełnia całości.

Zaiste dziwny to produkt, gdyż cała oprawa wydaje się ukłonem w stronę młodego pokolenia i zdąża w stronę trunku z niecodziennym charakterem - świadczą o tym zarówno hasła reklamowe (nieco żenujący Cool beer from hell) jak i mocna nazwa, ale w gruncie rzeczy otrzymujemy wzmocnionego pilznera w typowym dla Pivovara Herold, zestawieniu. A więc wybitny słód (wsparty dodatkowo nie wiedzieć czemu cukrem) i dopiero potem cała reszta. Jednak w porównaniu z tradycyjną rodziną piw z Brzeźnic - nomen omen - Bastard, zawodzi i jest wyraźnie gorszy. Wspomniany słód zawiera nuty chlebowe, trochę siana, śladowo miód, wyraźnie chlebowych naleciałości i niewielki "wspomagający" DMS. Chmiel łagodny i wyczuwalny, ale jest go jak na lekarstwo, przy dłuższym obcowaniu z trunkiem słodycz zaczyna przyciężkawo brzmieć, a nawet przynudzać, choć późnojesienne popołudnie sprzyja tego rodzaju trunkom. Brak piany i wysycenie, które tak szybko zniknęło jak mocno się zaczęło, nie dodają całości skrzydeł. Wysoka zawartość alkoholu daję się odczuć jedynie w głowie, a nie na języku i to trochę ratuje ocenę. Niemniej jednak Bastrad to zaledwie ciekawostka z tradycyjnego browaru, który próbuje podążać za trendami rynkowymi. W tym przypadku niespecjalnie z powodzeniem. Zważywszy na cenę i ilość piwa (butelka 0,33 l) lepiej zdegustować tradycyjną linię Herolda. I co z tego że jest B-?
6.1 vol / B-

Książęce korzenne aromatyczne

Można być dumnym ze swojej religii i zamiatać pod dywan wstydliwe epizody. Można być dumnym z Boga i udawać, że teodycea nie kuleje. Można być dumnym ze swojego nałogu (znam takich). Można być dumnym ze swojego kraju (takich już tysiące). Można być dumnym ze swojej zaściankowości, wynosząc na piedestał swoje wady i przywary. Można hodować na stole serwety, a na podłodze birmańskie dywany. Można na święta myć okna i wietrzyć pościel. Można nie czytać książek zasłaniając się brakiem czasu. Można myć auto co tydzień i parkować sobie pod oknem dla złudnego bezpieczeństwa. Można być dumnym ze swoich ciasnych horyzontów. Można hołubić własne resentymenty. Można udawać, że niewidzialna ręka rynku umie naprawić świat, można w konsekwencji ignorować to co doprowadziło do wojny. Można lekceważyć pisarzy i artystów tylko z tego powodu, że nie podzielają naszych politycznych poglądów. Można udawać bohaterstwo, krzycząc z trwogi. Można wymachiwać flagami kiedy w głowie uwiera ciasny mózg, a potrzeba jest surowej pracy. Można wierzyć, że nagroda spotka cię po śmierci (choć nawet za życia niezbyt na nią zasłużyłeś). Można udawać, że tutaj jest świat nie gorszy niż tam i że nie mamy czego się wstydzić. Można tuszować karłowatość i pod niebiosa wynosić walkę za wolność waszą i naszą. Można przywdziewać maskę moralizatorską trzymając po biblijnemu rodzinę pod butem. Można udawać światowca, tylko dlatego że posiadło się zdolności językowe, z kulturą być jednakowoż na bakier. Można w końcu opiewać same zalety ignorując, że są podszyte niewybaczalnymi wadami. Można udawać że korzenne aromatyczne jest piwem.

PS To nie jest recenzja Książęcego Korzennego (po dwóch łykach zasilił on bowiem trzewia mojej kanalizacji), a jedynie refleksja nad rodzimą próbą dorównania europejskim standardom. Choć nie wiadomo po co te wysiłki, skoro ta przeklęta Europa jest be, a nas stać na dużo więcej...
5.0 vol / C

wtorek, 11 grudnia 2012

Taxis

W czasach dzieciństwa stereotyp Czech utrwalało wiele zjawisk osadzonych w kulturze popularnej, przyjętych u nas jak wizytówki krainy zza południowej granicy. Jedną z nich była Wielka Pardubicka - bodaj najtrudniejsza z gonitw terenowych dla koni na świecie. A na pewno w Europie. Nie było chyba wśród moich rówieśników nikogo, kto nie kojarzyłby widoku olbrzymiego rowu wypełnionego wodą i wpadających doń rumaków poganianych przez niewysokich, ale wystarczająca zdeterminowanych dżokejów, dla których wspomniana przeszkoda jawiła się niczym najważniejszy w życiu test, którego oblanie mogło oznaczać niezmywalną plamę na honorze. Widok dla jednych fascynujący, dla innych przykry, niemniej jednak na trwale zapisany  w obrazie Czech. Po tym przydługim wstępie, który stanowi preludium do innej atrakcji Pardubic - lokalnego browaru Pernstejn, przechodzę do opisu jednego z ich flagowych trunków. Jego etykietę zdobią - a jakże - galopujące konie, i trudno się dziwić takiemu wyborowi w kontekście tego co napisałem powyżej. Każdy chwali się tym co najbardziej znane.

Zapach tu mamy lekko zbożowy, z miodowymi nutami i minimalnym drożdżowym echem. W sumie całkiem przyjemne zestawienie. Kolor bursztynowy zawładnął na dobre kuflem. Piana niewielka, wysycenie całkiem spore.
Smak wybitnie słodowy, ze szczególnym naciskiem na "wybitnie", gdyż jakość tego elementu zdaje się być niepodważalna. Szerokie spektrum słodowości zawiera aromaty zbożowe, chlebowe, trochę siana, odrobina miodu, kwiatowo-ziołowe nuty i minimalny diacetyl podbijający całość. Goryczka ledwie zaznaczona, w finiszu wyraźniejsza, nieco pestkowa i całkiem długo wybrzmiewająca. Po dłuższej chwili ściąga podniebienie, zmuszając do kolejnego łyku niosącego łagodzący słód. Trudno to piwo nazwać sesyjnym - podwyższona zawartość alkoholu i wysoki ekstrakt raczej do tego nie skłaniają, a jednak z łatwością wyobrażam sobie spędzenie z Taxisem upojnego wieczoru. W całej rozciągłości tego słowa, gdyż alkohol przyswaja się momentalnie i ulatuje on niczym opar przez warstwy organizmu wprost do głowy.
Szukając po sklepowych półkach alternatywy dla klasycznych czeskich pilznerów spożywanych każdego dnia, warto skusić się na mocniejszą wersję złocistego trunku z Pardubic.
6.0 vol / B+

wtorek, 4 grudnia 2012

Herold světlý březnický ležák

Herold to jeden z tych czeskich browarów, które po cichu warzą sobie piwo, wykonując swoją robotę rzetelnie, jak należy, bez koniunkturalnych wzlotów i medialnych upadków. Jeśli można eksportują swoje produkty, ale przede wszystkim bazują na swoim regionie, choć piwa z Herolda nie trudno wypatrzyć w całych Czechach. Ot zwykły czeski browar jakich jeszcze całkiem sporo tam się ostało. Ostatnio próbowaliśmy pszenicznego specjału reprezentującego brzeznickie wyroby, dzisiaj spróbujemy to co zwykle bywa perłą w koronie czeskich piwowarów - pilznera. Na marginesie można jeszcze dodać, że tak konserwatywny browar nie unika trendów i potrafi uwarzyć całkiem smaczną nowinkę w agresywnym opakowaniu - ale o tym w niedługiej przyszłości.

Zapach słodowy z nutą chmielową, całkiem przyjemny to aromat i nienaganna introdukcja. Piana dość spora, wysycenie duże - nasze oko cieszy nieustanny marsz pęcherzyków w górę kufla. Kolor klasycznie złoty, z lekką patyną. W smaku Herold dąży do balansu, choć jest to symetria skrzywiona co nieco w stronę goryczki, i należy podkreślić że to złamanie służy trunkowi - jak i większości przypadków - całemu stylowi. Goryczka wspaniale przetacza się po podniebieniu i długo wybrzmiewa w finiszu, a jej czystość i ziołowa trawiastość należy do najlepszych czeskich tradycji. Słód wykwintny, owiany aromatem słomy i chleba całkiem zmyślnie dopełnia goryczkę. Wypełnia trunek treścią i choć mamy do czynienia z dvanactką, nie jest zbyt uciążliwy. Do tego lekki diacetyl, który w przypadku Herolda jedynie stanowi coś w rodzaju katalizatora dla bukietu i nie wnosi niepożądanych posmaków. No i na końcu kwaskowa świeżość podbijająca sesyjny charakter piwa.

Bardzo udany produkt, którego wypada poznać nie tylko miłośnikom czeskich pilznerów. Będąc za południową granicą szukajcie charakterystycznego szyldu Pivovara Herold i uraczcie się tym niepozornym, ale świetnym piwem.
5.2 vol / B+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...