sobota, 28 lipca 2012

Chodovar Kvasnicový Skalní Ležák

Miała być klasyczna, lekka recenzja z degustacji czeskiego kellerbiera uwarzonego w rodzinnym browarze Chodovar. Ten rzadko spotykany na komercyjnych szlakach wyrób, owiany jest całkiem sporą sławą, którą zamierzałem zweryfikować. Niestety trafił mi się do tego celu egzemplarz "wybuchowy", który wystrzelił przy otwarciu pod sam sufit niczym islandzki gejzer. Do końca przydatności do spożycia pozostało jeszcze kilka dni, a tu taka niespodzianka, zapewne spowodowana niezbyt prawidłowym sposobem przechowywania (uwaga na ostrawski sklep Pivoteka Ostrava - damspivo.cz, który jest dość znany w kręgach piwoszy. Warto uważnie przyglądać się etykietom i datom). To co pojawiło się w kuflu, wyglądało imponującą - kolor piękny rubinowy, zmętnienie wspaniałe -  a uchwycony smak przebijający się przez skwaśniały trunek, zapowiadały w normalnych warunkach niezłą ucztą. Jednak w tej sytuacji recenzja musi zostać odłożona na dalszy plan, kiedy z ciekawością i przyjemnością (niezrażony raczej pierwszą salwą:) powrócę do degustacji tym razem bardziej uważnie dobranej butelki. To pierwsze taki wypadek w mojej historii, dlatego z kronikarskiego obowiązku go odnotowuję.
5.0 vol

Butautu Dvaro Bravoro Tamsus Alus

Litewski specjał zaskakuje niecodziennym zapachem. Wyraźnie wyczuwalny karmel i kwasek podbijający wrażenia, do tego - nadające charakteru - nuty wędzonego słodu. Wysycenie trunku rachityczne, piana niewielka, niemal mizerna, za to kolor rekompensuje wrażenia wizualne. Piękna rubinowa toń błyskająca miedzianymi refleksami, prezentuje się pięknie w letnim słońcu. Po pierwszym łyku kolejne zaskoczenie, piwo jest  niemal słodkie, lecz czająca się w odwodzie goryczka szybko niweluje to nie zawsze miłe i pożądane w tym typie alkoholi, wrażenie. Zatem skarmelizowany słód aromatycznie uderza w kubki smakowe i zostaje niemal natychmiast okiełznany przez głęboką goryczkę, która dodatkowo długo pobrzmiewa w finiszu. Jednak ta pierwsza salwa słodkości pozostaje w głowie, a trunek będzie się nam już zawsze jawił jako słodki i jednocześnie niemęczący. Warto odnotować, że w słodzie da się wyczuć winne aromaty, suszone śliwki, a nawet - przy odrobinie wyobraźni - suszone grzyby! W końcu Butautu pochodzi z Litwy, a korzenie lesistego zakątka Europy do czegoś zobowiązują. Nie jest to piwo do spożycia sesyjnego, raczej do degustacji, na deser lub jesienne ognisko, niemniej jednak trudno oprzeć się jego sympatycznemu urokowi.

Na polskiej etykiecie odnotowano, iż piwo które właśnie zakupiliśmy to pszeniczniak co można zrzucić na karb ignorancji, błędu drukarskiego lub po prostu ironicznemu tudzież humorystycznemu nastrojowi importera. W każdym razie nie należy obdarzać zbytnim zaufaniem wszystkiego co wydrukowane na etykiecie. A może po prostu importer wybiera na chybił trafił marki sprowadzanych piw i w takiż sposób je oznacza?
5.5 vol / B+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...