poniedziałek, 23 czerwca 2014

Tucher Pilsener Brauart Feinherb



Przede mną kolejne piwo z portfolio Tuchera, który na stałe wszedł do repertuaru polskich pubów. Tym razem adekwatny do zbliżającego się, wakacyjnego okresu, pilzner. Kanikuła za pasem a więc wszyscy spoglądają w stronę orzeźwiających, lekkich piw, których celem jest zaspokojenie pragnienia i nie wchodzenie w drogę innym smakom. Taka rola jasnego. 

Opakowanie zachowawcze, ale estetyczne, czyli niemiecka klasyka w całej krasie. Na plus warto odnotować, że wszystkie najważniejsze informacje (włącznie z temperaturą serwowania) zostały ujęte w kontrze. Zapach niezwykle ulotny, zanika po krótkiej chwili, a z tego co dało się wciągnąć w nozdrza można wywnioskować, że nie odbiega od standardu – lekkie masło, odrobina słodu i majaczący w oddali, ledwie zaznaczony chmiel. Kolor bardzo jasnosłomkowy, niemal jak promień porannego słońca zapędzony w objęcia kufla, z których nie umie lub nie chce się uwolnić.

Smak niestety nie przekonuje. Spod gruboziarnistej piany, białej i trwałej jak lutowy śnieg, wyłania się trunek przeciętny. W pierwszej fazie wyczuć można miodowy słód i – o dziwo! dawno tego nie doznałem w pilznerze – wyraźny alkohol. Pestkowa goryczka zaczyna atakować po chwili i przeciąga się do długiego finiszu. Nie jest ona jednak najwyższych lotów. Raczej tępawa i męcząca. Sama w sobie być może spełniła by swoją rolę w bardziej wyrafinowanej opozycji, ale zaserwowany przez piwowara słód pozbawiony jest złożoności.

Tym razem Tucher zawiódł, choć skomponował trunek który od biedy można wypić, ale przecież biedy ponoć u nas już ni ma ;) Pomiędzy C+ a B–
5.0 vol / C+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...