Browar Vysoky Chlumec uraczył nas klasycznym, czeskim pilznerem, którego smak przywołuje małe prowincjonalne miasteczka ograne w czeskich filmach lat siedemdziesiątych. Nic nie poradzę, że ta małomiasteczkowość posiada swój nieskrywany urok i pociąga jak piękna pani.
Kolor trunku złoty, wysycenie wysokie, piana obfita, utrzymuje się niezwykle długo tworząc białą pokrywę na przepisowe dwa palce. Każdy łyk odkrywa przede mną nową postać z czeskiej kultury. Widzę Ota Pavlę łapiącego pstrągi, słyszę Bedricha Smetanę płynącego ponad polami usianymi zbożem pośród łagodnych wzgórz. Mignął mi gdzieś podchmielony Hasek, a Rudolf Hrusinsky jak żywo rozprawia w swoim wywodzie na temat prawidłowej temperatury pilznera.
Tego wszystkiego doświadczam pijąc Vevodę z przymkniętymi oczyma i delektując się tym co wytworzyła ta półlitrowa butelka w mojej wyobraźni. Należy zaznaczyć, że piwo smakuje jakby było nalane wprost z kija, co już na początku stanowi zdecydowany plus, gdyż z reguły piwa butelkowe wymagają pewnej korekty związanej z oceną na tle ich odpowiedników rozprowadzanych w KEGach. Napisać, że Vevoda to klasyczny smak pilznera, to nic nie napisać, zważywszy choćby na powyższy pochwalny wywód.
Odnotować z przyzwoitości należy, że mamy tutaj wspaniały słód zrównoważony głęboką i urzekającą goryczką z czeskiego Żateca, która w finiszu trwa nieskończenie długo. Nie wiem czy uległem czeskiej magii, ale dzisiaj Vevoda to dla mnie prawdziwy piwny bohater - bliski wzorca bohemski pilzner, który nie zaskakując niczym nadzwyczajnym, urzeka jakością i tradycją. W swojej klasie ścisła czołówka. Dlatego zaszaleję w ocenie.
4.5 vol / A-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz