czwartek, 4 października 2012

Vyskovsky Hefe Weissbier

Do knajpy Zly Casy w praskiej dzielnicy Nusle trafiliśmy popołudniem. Klientów jeszcze niewielu, barman leniwie poruszał się po sali, a 24 nalewaki lśniły za kontuarem. Samo miejsce warte jest choćby pobieżnej introdukcji (o dzielnicy wspomnę przy okazji następnych recenzji). Na piwnej mapie stolicy Czech to już niemal lokal legendarny, choć mogący się pochwalić zaledwie kilkuletnia historią. To tutaj serwuje się produkty niewielkich czeskich (i nie tylko) browarów, piwa przemawiające do konsumentów szukających czegoś więcej niż tylko klasycznego pilznera. A że u naszych południowych sąsiadów pije się piwo i degustatorów nie brakuje, nic dziwnego, że to przedsięwzięcie było skazane na sukces. Imponujący batalion piw beczkowych uzupełnia niemal armia piw butelkowych, swobodnie dostępnych na terenie lokalu w oświetlonych lodówkach. Jak chcesz wyciągasz i zgłaszasz w barze. Dodatkowo barman całkiem sprawnie posługuje się językiem polskim (przynajmniej takie robi wrażenie) i stara się nas zrozumieć. Coraz rzadszy to przypadek - większość młodych Czechów nie podejmuje żadnego wysiłku zrozumienia bratniej mowy (czy wiecie że 27% słów w obu językach brzmi tak samo? niestety nie zawsze znaczą to samo) i słysząc polskie wyrazy momentalnie przechodzą na angielski.
24 nalewaki to zdecydowanie za dużo by spróbować obfitości lejących się z każdego z nich. Za słaba głowa i za chudy portfel. Bo trzeba uczciwie zaznaczyć - tutaj nie jest tanio. Niemniej jednak udało mi się zdegustować 3 piwa, nietypowego pszeniczniaka i dwie słynne IPA. Zaczniemy od Vyskovskiej pszenicy, by ejle zostawić sobie na deser.

Tu się wchodzi...

Do stolika podano kufel z bardzo mętnym płynem w kolorze miodowo-złotym. Piana  - o dziwo - nie była zbyt obfita, trunek nie wychodził ze szkła, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że okazała się całkiem trwała. Wysycenie także dość leniwe jak na pszenicę. Aromat trochę zaskakujący. Wkładając nos do kufla pełnego weizena spodziewamy się koktajlu zapachu bananów, drożdży i cytrusów, w różnym wzajemnym nasyceniu, choć z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem potrafimy ten bukiet zlokalizować. Vyskovsky specjał znacznie wybija się ponad przeciętność. Na pierwszy niuch czujemy przede wszystkim cytrusy, ale jakie cytrusy! To absolutnie egzotyczny akcent z ananasem na czele i pomarańczą czającą się za plecami. Dopiero w dalszej kolejności mamy typowe banany i odrobinę drożdżowych śladów.
Pierwszy łyk to krótka chwila ekscytującej niepewności. czy to co czuje mój nos będzie odwzorowane także na podniebieniu? Bez obaw, wszystko czuć wyraźnie, pełny egzotyczny bukiet ananasów, pomarańczy i bananów i do tego wyraźnie zaznaczona goryczka, nie od niechcenia, dla przyzwoitości, ale funkcjonująca na pełnych prawach. Oczywiście dyskretnie cofnięta, ale w pełni aromatyczna. Na końcu tego szeregu czają się niemal niewidoczne maślane drożdże.

...tu się siedzi

Przy tych wszystkich opisanych cechach piwo jest w zasadzie lekkie, niemal aksamitne, gładko przechodzi przez spragnione gardło i spokojnie można zaliczyć go do grupy trunków sesyjnych. Oczywiście nie mówimy tutaj o całonocnej balandze, ale pełny wieczór obsłuży bez problemu. Żeby nieco ostudzić nastroje - nie jest to piwo wybitne, bawarskie pszenice niosą czasem pełniejsze aromaty i ciekawsze zestawiania, ale przyczepić się trudno a plusik należy się za oryginalną próbę ananasowego zaskoczenia.
4.7 vol / B+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...