piątek, 24 stycznia 2014

Kloster Scheyern Doppelbock

Karmel, melasa, kawa, suszone śliwki - to wszystko można wyczuć zbliżając nos do niewielkiej  beżowej piany leniwie przykrywającej przezroczysty, brunatny płyn. Wysycenie niewielkie bo i na próżno go szukać w tym stylu, który przesadnie nie eksponuje tego atrybutu. Kufelek stoi sobie vis-a-vis źródła światła i przez chwilę można się delektować jego dostojną formą okraszoną miedzianymi refleksami błyskającymi głęboko w toni.

Koźlak to piwo idealnie wpisujące się w styczniowe, wieczorne klimaty. Wprawdzie zima w tym roku zdecydowania przyspała, ale przez te kilka dni stara się nadrobić - z zawziętością i zaangażowaniem spóźnialskiego - temperaturowe stany. Mówić krótko - mamy mróz za oknem a piwo ma pomóc spojrzeć przychylnym okiem na zimową aurę. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z treściwą formą, która jednak specjalnie nie ciąży, z czasem nawet dyskretnie się oddalając. W smaku dominuje karmel, podbarwiony wspomnianą suszoną śliwką. Co ciekawe, i będzie zahaczać to o świętokradztwo, wyraźnie na podniebieniu finiszuje smak opłatka. Tu i ówdzie można wyczuć, oleisto-mydlane tło, z która nijak nie mogę sobie poradzić, a zatem staram się ją ignorować. Zapomniałbym jeszcze o alkoholu, który zdecydowanie jest nośnikiem tych ostatnich nut smakowych. Goryczka niewielka, minimalnie wybija się w finiszu, ale w tym przypadku jest to jedynie próba zaznaczenia swojej obecności niż pełnoprawne dzierżenie wodzy smaku.

Doppelbock Kloster Scheyern to całkiem przyjemne piwo, jeśli uwzględni się wspomniane przeze mnie "rozedrgania" w recepturze. To niedostrojenie z pewnością nie pozbawia degustatora przyjemności obcowania z zimowym klasykiem, ale jednak spycha w zakamarki pamięci ogólne wrażenie. Solidne B.
7.4 vol / B

czwartek, 16 stycznia 2014

Young's Bitter

W nosie zadomowił się zapach zbożowy z wyraźnie wyczuwalnym chmielem angielskim. Nic dziwnego skoro wabi aromatem wyspiarski klasyk, powszechnie panujący w tamtejszych pubach. Bitter z browaru Young's, bo o nim tu mowa, próbuje ową tradycję popołudniowego wytchnienia przy kuflu ejla, podtrzymywać. Czy to się udaje? Od razu należy zaznaczyć, że mamy do czynienia ze stylem nieprawdopodobnie zróżnicowanym i co "browar to obyczaj" chciałoby się rzec. Jego najwspanialszą cechą - dzisiaj już niemal zapomnianą (ale są wyjątki!) było dojrzewanie w piwnicy pod wyszynkiem i przepuszczanie płynu przez ręczną pompę wtłaczającą doń powietrze, zanim zapieniło się w kuflu. Robiło się tak dlatego, że klasyczny bitter gazowany był azotem, a tego jak wiadomo, najwięcej jest w powietrzu. Ponadto jest on przedstawicielem najmniej nagazowanych piw, gdzie obfita piana i rzesze bąbelkowych pływaków nie mają większego znaczenia.

Wróćmy do dzisiejszego bohatera. Z natury rzeczy nie może on dojrzewać w piwniczce, nie może być także potraktowany ręczną pompką, ale być może uda się wykrzesać z niego odrobinę wyspiarskiego noble. Kolor niespecjalnie przypadł mi do gustu - żółtawa, mętna ciecz raczej nie wzbudza entuzjazmu. Piana, o dziwo spora, utrzymuje się długo, dzięki wyraźnemu, jak na styl, wysyceniu. Czyżby piwowar zdecydował się uczynić ukłon w stronę rzeszy lageropijców? Reszta poprawna. Zbalansowana goryczka, o kwiatowym charakterze, wybrzmiewa całkiem długo ujawniając z czasem herbaciane, tytoniowe i cytrusowe nuty. Treściwość minimalna, ledwie zauważalne ślady słodowe budujące bazę, a pozbawione aspiracji wybicia się przed orkiestrę. Mamy zatem przeciętny, sesyjny trunek, raczej zaznaczający styl, do którego nazwą nawiązuje, niż ten styl podkreślający. Takie wymogi masowej produkcji - dla koneserów pozostaje beczka i ręczna pompka.

Szerokie portfolio browaru wyróżnia się piwami wybitnymi, jednak zdarza się mu przeplatać je trunkami przeciętnymi i do takich Young's Bittera bym zaliczył. Oczywiście nagany być nie może - poziom jako tako trzymać należy - ot takie słabe B.
4.5 vol / B-
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...