sobota, 29 października 2011

Žatec Premium Tmavé

Początki niespecjalnie obiecujące - zapach niewyraźny, lekko karmelowy, słodowy. Piany jak na lekarstwo, ale kolor głęboki, czarny. Smak zadziwiająco lekki, nieco rozwodniony, z czasem jednak wrażenie małej treściwości nieco ustępuje. Goryczka raczej płytka, za to orzeźwiające kwaskowe nuty i delikatny, niezbyt słodki palony karmel. Ciemniak to dość ekstrawagancki - śmiało można nim zaspokoić pragnienie lub wypić większą ilość w czasie nocnych dysput. Jednakże dla amatorów rasowych piw będzie to propozycja nazbyt jałowa i pozbawiona pożądanego pazura.

Dla zwolenników lekkich piw - dzięciołów jest to alternatywna godna rozważenia, zważywszy że ciemne piwa nie są u nas szczególnie popularne. Szkoda, że w recepturze wykorzystano cukier i składnik chemiczny. Co do cukru to niespecjalnie go się w trunku wyczuwa, być może pełnił jedynie rolę pożywki dla drożdży. Pomimo wspomnianych powyżej wad kusi mnie żeby przydzielić temu sympatycznemu piwku B. I także czynię.
4.3 vol / B

wtorek, 25 października 2011

Ferdinand Světlý ležák Premium

Jakoś tak czułem po kościach, że może być dobrze... Stała przede mną ta butelka, z całkiem przyjemną etykietą - czytelną i w swoim zamyśle tradycyjna, jakby chciała zachęcić do odkrycia smaku, który ukrywała. I oto mamy. Piękny złoty kolor, niezłe wysycenie, piana także w porządku... zapowiada się nieźle. Zapach lekko kwaskowy, ożywczy, do tego przyjemny słód i chmiel.

Smak zaskakujący. Przed nami wybitnie orzeźwiający napój o delikatnym, subtelnym można by rzec smaku, który odwołuje się raczej do belgijskich specjałów niż tradycyjnych czeskich pilznerów. Przede wszystkim lekkim kwasek, następnie słód z owocowymi posmakami i dopełniający to wszystko aromatyczny chmiel, głęboki, ale szybko ustępujący, jakby w drugim szeregu. Całość wybitnie delikatna i aromatyczna, skomponowana na każdą okazję, ale w upalne dni wypicie takiego kufelka musi być rajskim przeżyciem.

Jeśli zobaczycie gdzieś Ferdynanda 12 musicie skosztować! Jest to napitek dla każdego - od fanatyków czeskiego piwa po degustatorów odrzucających niezłożoną recepturę pilznera. Wśród jasnych piw czeskich - absolutny top.
5.0 vol / A

czwartek, 20 października 2011

Chodovar Prezident Premium

Kolor głęboki, złoty. Bąbelki po przelaniu do kufla zdecydowanie i z konsekwencją podążają do góry, piana średnia i opada, ale w formie firaneczki na powierzchni się utrzymuje. Zapach słodowy z nutami chmielowymi. Smak zadziwiająco łagodny, niemal kremowy. Wyczuwalny wyraźny słód i chmiel, do tego kwaskowe posmaki. Całość nieźle zbalansowana i ciążąca w kierunku bardzo przyjemnego pilznera. Wrażenie psuje metaliczne tło, które - trzeba przyznać - znika w miarę opróżniania kufla. Także w miarę picia, wszystkie smaki stają się intensywniejsze. Słód wybrzmiewa dłużej i głębiej, chmiel wyraźnie wiruje na podniebieniu i pojawiają się dodatkowo przyjemne chlebowe posmaki w dalekim tle.

Gdyby nie ten metaliczny absmak byłoby znacznie lepiej. A tak jedynie B. Opakowanie całkiem przyjemne, z ładnym motywem psa w logo i na dedykowanym kapslu.
5.0 vol / B

środa, 19 października 2011

Pernštejn Světly Ležák

Piękny kolor, złoty jak jesień. Do tego piana obfita, ale niestety tylko początkowo, później opada tworząc zaledwie lekki kożuszek na powierzchni. Za to na szkle kufla pozostawia fantazyjne ścieżki i wywijasy. Zapach przyjemny słodowo-chmielowy. Smak przyzwoicie zrównoważony początkowo słodowy, ale z wyraźnymi chmielowymi akcentami wybrzmiewającymi w tle. Pod koniec kufla słód staje się wyraźniejszy, a chmiel raczej zanika.

Dla amatorów pilznerów niezbyt goryczkowych to będzie strzał w dziesiątkę, dla koneserów pozostaje jednak niedosyt. Trochę to zbyt przyziemne, płaskie i bez charakteru. Delikatne, ale przy tym rozwodnione. Na upały i imprezki idealne, ale nic więcej.
5.0 vol / B-

wtorek, 18 października 2011

Hostan Hradni

Powstaje retoryczne pytanie: czy czeskie piwo może być do dupy? Oczywiście, że tak. Nie ma takiej rzeczy na świecie, której ludzie nie wymyślą wydobywając ją na powierzchnię przeciętności, i której inni ludzie nie umieliby zepsuć. Hostan należy teraz do Heinekena i takie żonglowanie nazwą odbywa się u naszych południowych sąsiadów (nie tylko tą nazwą) od jakiegoś czasu. Niemniej jednak piwo Hostan złe nie jest, ale kudy mu tam do tego tradycyjnego. Zapach ma ten trunek przyjemnie chmielowy, z wyczuwalnym słodem. Kolor szlachetnego złota, wysycenie raczej skromne. Piana nietrwała. Smak lekki, wodnisty w typie "dzięcioła", ale bez nieprzyjemnych i odbierających radość degustacji posmaków. Trochę goryczki, trochę słodu, trochę smacznej wody. No właśnie... trochę.

Wszystkiego tu trochę i reasumując takie to trochę piwo - nie całkiem rasowe, bez charakteru, jakby rozmiękczone, wyśrodkowane. Jeśli ktoś nie przepada za charakterem, lubując się w solidnej przeciętności, a do tego smak piwa nie jest jego najulubieńszym, powinien być zadowolony. Na pocieszenie dodam, że na imprezkę i upał można wychylić kilka sztuk.
4.7 vol / B-

niedziela, 16 października 2011

Cornelius Koźlak

Koźlaki to wspaniałe piwa nie tylko na długie i chłodne jesienne wieczory czy zimowe popołudnia. Dobry koźlak pasuje do każdej pory roku i nawet w upalne, letnie dni będzie smakował wyjątkowo.

Bock Corneliusa ma prawidłową barwę, ciemnorubinową, zapach palonego słodu i jesiennego wiatru. Piana w kolorze ecru nie utrzymuje się długo, ale jej fragmenty dzielnie towarzyszą nam do samego dna kufla. Smak w tym piwie jest wyjątkowo orzeźwiający, nawet kwaskowaty jakby bąbelki gazu lekko drażniły język. Do tego palony słód i winne posmaki. W tle gdzieś daleko, ale bardzo daleko czekolada i kawa. Brakuje nieco chmielu, ale... no właśnie te rzekome bąbelki tańczące na języku okazują się delikatnym chmielem. Jednakże, za mało tego jest, do pełni szczęścia brakuje też wyraźniejszej czekolady. Jeszcze trzeba głośno zarzucić temu trunkowi nieco zbyt dużą ilość karmelu. W ogóle rekapitulując jest to koźlak dość nietypowy, lekko eksperymentujący, próbujący przyzwyczaić nasze siermiężne, polskie podniebienia do czegoś innego niż lager. Czy to się udało? Jak zwykle trzeba odpowiedzieć nieelegancko: połowicznie. Takie zabawy kończą się niestety tak, że amatorów trochę odstraszają a adeptów niekoniecznie przekonują. Niemniej jednak piotrkowski browar utwierdza nas w przekonaniu, że ma potencjał wytwarzania dobrych jakościowo piw, który gdzieś w pogoni za sprzedażą rozmywa się w niezdecydowaniu. Z łatwością jestem sobie w stanie wyobrazić piwoszy pierwszy raz stykających się z koźlakiem i mówiącym przy tym piwie: koźlak to jet to.

Minus niestety za butelkę - bezzwrotna. Ten kształt w ogóle w Polsce taki jest - ale te większe chociaż można wymienić w Czechach, natomiast te mniejsze tylko do kosza.... Ale plus za ładny dedykowany kapsel.
6.5 vol / B

sobota, 15 października 2011

Poutnik světlý ležák prémium 12%

W kuflu przywłaszczonym sobie w jednej z vrsovickich piwiarni, złoci się  Poutnik, a trzeba zaznaczyć że złoci się iście po królewsku. Piana jest nieduża, ale regularnie gdzieś z samego dna niewidzialny zawiadowca wypuszcza baloniki powietrza w górę. Wokół roztacza się zapach kwaśnawo-chmielowy. Pierwszy łyk - coś zaszczypało w język, a później po całej gębie rozpierzchł się głęboki aromat żateckiego chmielu. Mamy tutaj rasowego pilznera - dominujący mocno aromatyczny chmiel wyraźnie podkreśla wytrawny charakter trunku, do tego słód jakby gdzieś w drugiej linii, niemal jak echo, pojawia się jedynie kiedy nabierasz łyka, bo w finiszu znowu dominuje goryczka.
Jeśli szukacie czegoś z biglem, szukać już dalej nie musicie.

To jedno z tych piw gdzie piwowarskie ziele buzuje niemal nosem. Poutnik jest niepasteryzowany i przypomina w swojej kompozycji ( w aspekcie goryczki oczywiście) mutatis mutandis niemieckiego Jevera. Świetna propozycja do degustacji oraz do mocno przyprawionych posiłków. A do tego cena niezbyt wygórowana i dyskretny nimb małego browaru, w których jak wiadomo znacznie łatwiej identyfikują się z dopiskiem "tradycyjne" niż w ich dużych, komercyjnych odpowiednikach. Polecam!
5.0 vol / B+

wtorek, 11 października 2011

Schneider Weisse Tap 1 Meine Blonde Weisse

I znowu piwo z mojego ulubionego browaru. Oczywiście pszeniczne, w pięknym złotym kolorze, mętne. Piana średnia utrzymuje się długo. Zapach roztacza się po całym pokoju, a dominują w nim orzeźwiające cytrusy i goździki, a wszystko to okraszone lekkimi drożdżami i bananami. Zatem mamy tu wszystko czego wymaga się od rasowego weizena. Smak wybitnie orzeźwiający, niczym letnia, nadmorska bryza opanowuje nasze podniebienie. Do tego wyczuwam intensywne nuty goździkowe oraz - co mniej typowe, ale całkiem pożądane - chmielowe akcenty, windujące ten napój w stronę idealnego napitku na upalne dni. Banany rozlewają się w tle wraz z cytrusami przyjemnie drażniąc podniebienie. Całość lekko kremowa i raczej podążająca w stronę wytrawną, nawet nieco kwaśnawą, choć przyjemnie kwaśnawą.

Świetny napitek na każdą okazję ze wskazaniem letnich, słonecznych dni. Opakowanie takie jak we wszystkich Schneiderach - proste i stylowe, bez ekstrawagancji, ale rozpoznawalne jak cała seria. Z oceną mam kłopoty, bo piwo całkiem solidnie usadowiło się pomiędzy B+ a A-.
5.2 vol / B+

środa, 5 października 2011

Záviš

Muszę zaznaczyć z góry, że bardzo chciało mi się pić, a więc pragnienie może rzutować nieco na poniższy opis.

Zapach przyjemny, chmielowy. Barwa słomkowa, w której płynące ku górze bąbelki prezentują się nad wyraz apetycznie. Piana nieduża, ale trwała. Smak pełny, niemal kremowy. Świetny słód na podniebieniu utrzymuje się bardzo długo. Ponadto oczywiście aromatyczny żatecki chmiel. Trunek świetnie wyważony, do tego niepasteryzowany i dla Polaka całkowicie egzotyczny. Kto słyszał o takim szyldzie: Měšťanský pivovar v Poličce? Piwo zwie się Záviš, co można odczytać z nieco siermiężnej etykiety, choć nie kłującej po oczach swym przaśnym infantylizmem. Niemniej jednak napitek to przedni i w lidze pilznerowej usytuował bym go bardzo wysoko.

Suplement Po niemal roku wróciłem do produktów tego browaru i między innymi zdegustowałem ponownie Záviša. Zeszłoroczny (raczej zwięzły) opis tej "dvanactki" chciałbym uzupełnić jedną zasadniczą uwagą. Jest to piwo wybitnie słodowe i takie wrażenie pozostaje na długo po tym kiedy ostatni łyk zniknie w trzewiach. Nie oznacza to, że nie ma w nim chmielowej goryczki. Owszem jest, ale  - paradoksalnie - jakość słodu i jego intensywność chcąc nie chcąc przyćmiewa całą resztę składników receptury. Nie jest to oczywiście zarzut w kierunku piwa, ale uwaga. Kto gustuje w goryczkowych pilznerach może być troszkę zawiedziony, kto natomiast preferuje ogólne wrażenie, doceni jakość. Niemniej jednak, pomimo tego że zawartość alkoholu jest niewyczuwalna, potęga i niepodzielne panowanie słodu w trunku nie pozwoli nam wychylić więcej niż dwa kufle tego zacnego napitku. Zatem degustacja jak najbardziej tak i wtedy B+, ale w innym przypadku ocena musiałaby być obniżona.
5.2 vol / B+

wtorek, 4 października 2011

Dudak Premium Tmavy Leżak

Włócząc się po Żiżkowie trafiliśmy na obskurną piwniczkę serwującą piwo znane mi tylko z internetu, a mianowicie Dudak czyli po naszemu Dudziarz. W środku pośród zapachu marihuany, siedziało kilka bywalców, a wszystkim zarządzał barman, dobrze już zrobiony właściciel fryzury kojarzącej się Polakowi ze stereotypowym Czechem. Piwo Dudak kosztowało zaledwie 20 koron i smakowało raczej przeciętnie, choć na naganę nie zasłużyło.

Teraz przede mną stoi butelkowany Dudak w wersji ciemnej i jest znacznie lepiej. Zapach palonego słodu i wyczuwalne nuty chmielowe. Kolor bursztynowy, nie za ciemny, piana niewielka, ale utrzymująca się jak pływająca firanka. Smak całkiem fajnie skomponowany i zbalansowany, przy tym jest to piwo wybitnie lekkie i nadające się do spożywania w większej ilości. Lekka goryczka zamienia się w smaki słodowe, z lekkim karmelem pojawiającym się gdzieś w finiszu. Wytężając zmysły można rozpoznać jeszcze jakieś winne akcenty. Chmiel długo wybrzmiewa na podniebieniu walcząc ze słodem. Trunek ten to zasługa kolejnej damy - piwowara. Ciekawa propozycja z zupełnie nieznanego u nas browaru. Bardzo solidne B.
4.8 vol / B

poniedziałek, 3 października 2011

Kocour Samurai

Po podróży do Pragi w mojej lodówce pojawiło się 10 nowych egzemplarzy, które oczywiście będą opisywane w miarę spożywania. Na miejscu jednak udało mi się spożyć piwo, które rozpalało moja wyobraźnię już od dłuższego czasu.

Kocour Samurai, bp o nim tu mowa, czyli IPA z maleńkiego browaru Varnsdorff  tuż przy niemieckiej granicy. Sam browar tworzą entuzjaści piwa w liczbie bodajże 5 osób, a główny piwowar nie ma kierunkowego wykształcenia i jest kobietą (to oczywiście zaleta, wystarczy spróbować przeboju z Cieszyna - Brackie Pale Ale, także skomponowane przez kobietę). Czyli się da. Zresztą w ogóle w Czechach wiele rzeczy się da bardziej niż u nas. Tutaj już od dawna się nie opłaca, nie ma sensu, "nie ma racji bytu w tej sytuacji gospodarczej" podczas gdy tam funkcjonuje i ma się dobrze. Ku uciesze obywateli, a nie garstki bankierów. Ale to inna historia.

Piwo Samurai (14 procent ekstraktu) posiada delikatny słodowy zapach i piękny złoty kolor. Piana z grubymi pęcherzykami utrzymuje się cały czas, choć należy przyznać, że jest niewielka. Wije się natomiast po ściankach kufla, tworząc fantastyczne wzory. Smak głęboki z wyraźną goryczką - chmiel najwyższej jakości podkreśla głębię tego trunku. Nuty słodowe pojawiają się w tle i konkurują z winnymi posmakami, całkiem przyjemnymi i nadającymi całości wyrafinowany charakter. Napój to orzeźwiający, kwaskowy i przy całej swej złożoności smaku zadziwiająco lekkostrawny. Gdyby jeszcze Kocour był bardziej dostępny i tańszy...
5.1 vol (prawdopodobnie) / A-
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...