wtorek, 31 stycznia 2012

Atak Chmielu

Wstępu nie będzie, bo zainteresowani wiedzą o co w Pincie chodzi, a nie zainteresowani mają to zazwyczaj gdzieś. Browar bez browaru produkuje na wzór duńskiego Mikellera i tyle w tym temacie - przejdźmy do konkretów.

Zapach w butelce raczej słodowy, dopiero po przelaniu do kufla ujawnia swoją złożoność. mamy tutaj akcenty chmielowe, owocowe (ja wyczuwam nawet czereśnie, za którymi przepadam), cytrusowe i wyraźnie kwiatowe. Bukiet całkiem ożywczy i zapowiadający miłą degustację. Kolor miedziany, piana rachityczna. Smak to oczywiście dominacja głębokiej goryczki, chmiel jest tutaj wszechobecny i dla przeciętnego pijacza może okazać się nawet zabójczy, ale degustator doceni to nad wyraz brawurowe przyprawienie. Gdzieś w drugim planie występuje całkiem fajny słód, który chyba został trochę zaniedbany - wyraźnie owocowy i kwiatowy. Chciałoby się by ten słód choć minimalnie dłużej wybrzmiewał, lub nieco intensywniej w tym drugim tle zaznaczał swoją obecność. Nie dlatego, że Atak Chmielu jest zbyt goryczkowy, ale właśnie dlatego, że te owocowe nuty zasługują na większą uwagę. Wiele recenzji zauważa bezkompromisowe nachmielenie, które jest niepodważalne i czyni ten trunek wyjątkowym, ale warto także zwrócić uwagę na kwiatowo-owocowe nuty, dla których w tym trunku jest jeszcze miejsce, zważywszy na początkową zapowiedź. Właśnie ta dysproporcja między naprawdę świetnie zbalansowanym aromatem a trochę mniej zbalansowanym smakiem, jest przysłowiową łyżką dziegciu w beczce miodu. Ktoś powie: to nie dysproporcja, a uzupełnienie. I ma do tego prawo, ale dla mnie ta wymarzona czereśnie powinna pojawić się wyraźniej:)

Finisz trwa i trwa i trudno będzie się z nim rozstać, a to przecież lubimy najbardziej. Na etykiecie napisano, że trunek jest treściwy, ja jednak odbieram go raczej  jako lekki - oczywiście w sensie "gęstości" a nie aromatu, i to kolejny plus...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...