I znowu ZLatovar, i znowu z podtytułem odwołujący się do opavskich stron. I znowu niestety małe oszustwo (bo jak już wspominałem browar w Opavie został zamknięty swego czasu).
Podobnie jak w przypadku opisywanego jakiś czas temu Maxa - na etykiecie rubaszny posiadacz konkretnego brzucha szczerzy się szczerze do kufla piwa. Premium ma zapach dość nijaki, lekko słodowy. Wysycenie niewielkie, piana nietrwała, choć jej resztki oblepiają wyraźnie szkło. Kolor tergo trunku pięknie złoty i lekko mętny (w stylu lekkich kellerbierów). Smak dość płaski i rozwodniony jak na dvanactkę. Jest tutaj mocna goryczka, choć niezbyt głęboka i szlachetna. Pewna pestkowa, a raczej grapefruitowa gorycz długo pobrzmiewa w finiszu, ale nie jest to chyba ten rodzaj, który bym najbardziej pożądał. Do tego lekki słód, całkiem przyjemny oraz na koniec wyraźny kwaśny posmaczek burzący nieco poprawną przeciętność tego trunku.
I znowu między C+ a B-. Cóż począć? Szukając na siłę usprawiedliwienia dla podwyższonej noty, znajduję jedynie w miarę niską zawartość alkoholu (jak na ten poziom ekstraktu) i brak jego obecności w ogólnym smaku. Trochę to mało zważywszy, że kwaśność eliminuje ten napitek z grupy sesyjnych, ale niecha tam.
5.0 vol / B-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz