Jakoś tak czułem po kościach, że może być dobrze... Stała przede mną ta butelka, z całkiem przyjemną etykietą - czytelną i w swoim zamyśle tradycyjna, jakby chciała zachęcić do odkrycia smaku, który ukrywała. I oto mamy. Piękny złoty kolor, niezłe wysycenie, piana także w porządku... zapowiada się nieźle. Zapach lekko kwaskowy, ożywczy, do tego przyjemny słód i chmiel.
Smak zaskakujący. Przed nami wybitnie orzeźwiający napój o delikatnym, subtelnym można by rzec smaku, który odwołuje się raczej do belgijskich specjałów niż tradycyjnych czeskich pilznerów. Przede wszystkim lekkim kwasek, następnie słód z owocowymi posmakami i dopełniający to wszystko aromatyczny chmiel, głęboki, ale szybko ustępujący, jakby w drugim szeregu. Całość wybitnie delikatna i aromatyczna, skomponowana na każdą okazję, ale w upalne dni wypicie takiego kufelka musi być rajskim przeżyciem.
Jeśli zobaczycie gdzieś Ferdynanda 12 musicie skosztować! Jest to napitek dla każdego - od fanatyków czeskiego piwa po degustatorów odrzucających niezłożoną recepturę pilznera. Wśród jasnych piw czeskich - absolutny top.
5.0 vol / A
Kiedyś faktycznie ceniłem bardzo to piwo za wybitnie odświeżający smak, ale potem przestało mi smakować. Raz trafiłem na zupełnie nijaką butelkę, raz przeszkadzał mi bardzo metal - nie kupuję już, przerzuciłem się na Policzkę.
OdpowiedzUsuńTrudno mi odnieść się do tej opinii bo ostatni raz smakowałem Ferdinanda 1.5 roku temu. Nie jest to może jakiś szmat czasu, ale w końcu w podobnym czasie zdarzało się podbijać mocarstwa. Nie omieszkam w następnej dogodnej chwili zweryfikować mojego osądu co do tego trunku. W końcu przyznałem mu najwyższą notę wśród pilznerów.
OdpowiedzUsuń