Koźlaki to wspaniałe piwa nie tylko na długie i chłodne jesienne wieczory czy zimowe popołudnia. Dobry koźlak pasuje do każdej pory roku i nawet w upalne, letnie dni będzie smakował wyjątkowo.
Bock Corneliusa ma prawidłową barwę, ciemnorubinową, zapach palonego słodu i jesiennego wiatru. Piana w kolorze ecru nie utrzymuje się długo, ale jej fragmenty dzielnie towarzyszą nam do samego dna kufla. Smak w tym piwie jest wyjątkowo orzeźwiający, nawet kwaskowaty jakby bąbelki gazu lekko drażniły język. Do tego palony słód i winne posmaki. W tle gdzieś daleko, ale bardzo daleko czekolada i kawa. Brakuje nieco chmielu, ale... no właśnie te rzekome bąbelki tańczące na języku okazują się delikatnym chmielem. Jednakże, za mało tego jest, do pełni szczęścia brakuje też wyraźniejszej czekolady. Jeszcze trzeba głośno zarzucić temu trunkowi nieco zbyt dużą ilość karmelu. W ogóle rekapitulując jest to koźlak dość nietypowy, lekko eksperymentujący, próbujący przyzwyczaić nasze siermiężne, polskie podniebienia do czegoś innego niż lager. Czy to się udało? Jak zwykle trzeba odpowiedzieć nieelegancko: połowicznie. Takie zabawy kończą się niestety tak, że amatorów trochę odstraszają a adeptów niekoniecznie przekonują. Niemniej jednak piotrkowski browar utwierdza nas w przekonaniu, że ma potencjał wytwarzania dobrych jakościowo piw, który gdzieś w pogoni za sprzedażą rozmywa się w niezdecydowaniu. Z łatwością jestem sobie w stanie wyobrazić piwoszy pierwszy raz stykających się z koźlakiem i mówiącym przy tym piwie: koźlak to jet to.
Minus niestety za butelkę - bezzwrotna. Ten kształt w ogóle w Polsce taki jest - ale te większe chociaż można wymienić w Czechach, natomiast te mniejsze tylko do kosza.... Ale plus za ładny dedykowany kapsel.
6.5 vol / B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz