W kuflu pieni się idealnie klarowny płyn o kolorze słomkowym. Wysycenie idealne, biała piana niczym barani kożuszek przykrywa trunek. Zapach chmielowy z nutami słodowymi. W kuflu dodatkowo wyczuć można lekki kwasek. Bukiet tego hellesa jest idealnie wpisany w gatunek. Mamy tutaj mocną goryczkę równoważoną delikatnym słodem, łatwo także wyczuć delikatne cytrusy. Całość przyjemnie kremowa pozwoli z pewnością uatrakcyjnić nudnawy wieczór lub popołudniowy posiłek.
Świetna propozycja na każdą okazję i do codziennego spożywania w trakcie pracy w ogrodzie :).
Etykieta typowa. Jakoś tak się utarło, że jeśli browar pochodzi z Bawarii to od razu to dostrzegamy, a nawet gdyby ktoś jeszcze się zastanawiał to biało-niebieskie barwy flagi tego landu, z dumą prezentowane w tle, na kontrze czy jako element etykiety, rozwiewają wszelkie wątpliwości. Jest w tej przaśności niewątpliwy urok. Łatwo można ulec sentymentalnym landszaftom, ośnieżonym szczytom Alp, wiejskim zabudowaniom, kościołom czy klasztorom. Te wszystkie elementy graficzne immanentnie wpisane są w miejsce z którego się wywodzą, i choć można psioczyć na folklorystyczną tandetę, nie można pomniejszyć dumy jaka z nich bije, którą w Polsce nazywamy "lokalnym patriotyzmem". Podsumowując: bardzo mocne B.
4.8 vol / B
niedziela, 22 stycznia 2012
środa, 18 stycznia 2012
Keiler Weißbier Dunkel
Ciemny dunkel zapowiada się nieźle. Płyn mocno mętny, piana piękna, gruboziarnista, wysycenie prawidłowe. Zapach w butelce bananowo-drożdżowy, ale po przelaniu do kufla zatracił te atrybuty, a zyskał mniej przyjemny nibykwaskowy zapaszek, który niestety momentami przypomina starą ścierę. No cóż, nie można mieć wszystkiego...
Smak zadziwiający - jak to u "dzika". Prawie nie ma bananów, goździków także jak na lekarstwo, dużo drożdży i odrobina kwasku. Do tego wyraźna goryczka, która ponadto dominuje w niezbyt długim finiszu, kryjąc bananowy aromat. Całość kwaśnawa i wytrawna. Ktoś gdzieś napisał, że pszeniczniaki od Keilera mało przypominają weizeny i coś w tym jest. Bliżej im do jakowyś hybryd niż klasycznych wzorców gatunkowych. W przypadku tego dunkela sprawa jest skomplikowana. Jest lepszy od swojego jasnego bliźniaka, ale czy lepszy na tyle żeby o tym pamiętać? Ciekawostka to jest na pewno, śmiało także mogę sobie wyobrazić ten trunek jako uzupełnienie posiłku, najlepiej słodkich naleśników dla równowagi smakowej. Ale codziennego spożycia raczej tutaj nie widzę. Na pragnienie również nieco za treściwe. Cóż począć z tym naszym dzikiem? Chyba faktycznie należy się go trochę bać. A zapowiadało się nieźle.
5.2 vol / B
Smak zadziwiający - jak to u "dzika". Prawie nie ma bananów, goździków także jak na lekarstwo, dużo drożdży i odrobina kwasku. Do tego wyraźna goryczka, która ponadto dominuje w niezbyt długim finiszu, kryjąc bananowy aromat. Całość kwaśnawa i wytrawna. Ktoś gdzieś napisał, że pszeniczniaki od Keilera mało przypominają weizeny i coś w tym jest. Bliżej im do jakowyś hybryd niż klasycznych wzorców gatunkowych. W przypadku tego dunkela sprawa jest skomplikowana. Jest lepszy od swojego jasnego bliźniaka, ale czy lepszy na tyle żeby o tym pamiętać? Ciekawostka to jest na pewno, śmiało także mogę sobie wyobrazić ten trunek jako uzupełnienie posiłku, najlepiej słodkich naleśników dla równowagi smakowej. Ale codziennego spożycia raczej tutaj nie widzę. Na pragnienie również nieco za treściwe. Cóż począć z tym naszym dzikiem? Chyba faktycznie należy się go trochę bać. A zapowiadało się nieźle.
5.2 vol / B
wtorek, 17 stycznia 2012
Papst-Bier
Zuzanna zna papieża, a papież Zuzy nie, bo skąd? I w tym jest cała bieda i niepotrzebny swąd.
Papież - choć już nie ten prawdziwy, bo autentyk mógł być tylko jeden - uśmiecha się do nas czule i z troską z etykiety tego piwa. Jego wizerunek został wpisany w biało-niebieską flagę Bawarii i gdyby nie świadomość, że wszystko to zostało wykreowane całkiem serio, dodałbym przynajmniej jeden punkt do oceny. A tak nie mogę, co jednak chyba trunkowi niespecjalnie zaszkodzi. Przed nami klasyczny lager do codziennego spożycia. Orzeźwiający i idealnie wpisujący się w gatunek. Zapach przyjemny słodowo-chmielowy, kolor jasno-złoty, piana biała, nie utrzymuje się długo, wysycenie mierne. Pojedyncze bąbelki płyną ku górze, ale na tym nagazowanie się raczej kończy. Smak za to całkiem, całkiem. Świetnie zrównoważone smaki słodowe, z głęboką i ożywczą goryczką. Finisz długi w którym dominuje już chmiel. Jest lekko, ale treściwie. Bogato, lecz swobodnie. Lekki kwasek podkreśla wszystkie aromaty. Pomimo słabego wysycenia i rachitycznej piany oraz tego kuriozalnego hołdu oddanemu pobratymcowi, piwo zasługuje na bardzo mocne B, ale ponieważ ostatnio poszło trochę dodatnich B, zostawiamy ocenę bardziej obiektywną w perspektywie dłuższej niż ostatnie kilka tygodni. Bardzo solidne B. A to potwierdza, że nawet papież nie może zepsuć dobrej receptury.
PS Oczywiście ta hucpa z Benedyktem jest przygodą jednorazową - ponoć Watykan już zajął się nieuprawnionym wykorzystaniem wizerunku swojego szefa. Co jak co, ale prawników, copyrights i publicity to oni mają na poziomie najwyższym - jak to w szołbizensie... (i nawet jeśli jest to miejska legenda - w końcu Niemcy potrafią załatwić wszystko, włącznie z zezwoleniem na taki mezalians - jest to legenda całkiem trafna)
5.4 vol / B
Papież - choć już nie ten prawdziwy, bo autentyk mógł być tylko jeden - uśmiecha się do nas czule i z troską z etykiety tego piwa. Jego wizerunek został wpisany w biało-niebieską flagę Bawarii i gdyby nie świadomość, że wszystko to zostało wykreowane całkiem serio, dodałbym przynajmniej jeden punkt do oceny. A tak nie mogę, co jednak chyba trunkowi niespecjalnie zaszkodzi. Przed nami klasyczny lager do codziennego spożycia. Orzeźwiający i idealnie wpisujący się w gatunek. Zapach przyjemny słodowo-chmielowy, kolor jasno-złoty, piana biała, nie utrzymuje się długo, wysycenie mierne. Pojedyncze bąbelki płyną ku górze, ale na tym nagazowanie się raczej kończy. Smak za to całkiem, całkiem. Świetnie zrównoważone smaki słodowe, z głęboką i ożywczą goryczką. Finisz długi w którym dominuje już chmiel. Jest lekko, ale treściwie. Bogato, lecz swobodnie. Lekki kwasek podkreśla wszystkie aromaty. Pomimo słabego wysycenia i rachitycznej piany oraz tego kuriozalnego hołdu oddanemu pobratymcowi, piwo zasługuje na bardzo mocne B, ale ponieważ ostatnio poszło trochę dodatnich B, zostawiamy ocenę bardziej obiektywną w perspektywie dłuższej niż ostatnie kilka tygodni. Bardzo solidne B. A to potwierdza, że nawet papież nie może zepsuć dobrej receptury.
PS Oczywiście ta hucpa z Benedyktem jest przygodą jednorazową - ponoć Watykan już zajął się nieuprawnionym wykorzystaniem wizerunku swojego szefa. Co jak co, ale prawników, copyrights i publicity to oni mają na poziomie najwyższym - jak to w szołbizensie... (i nawet jeśli jest to miejska legenda - w końcu Niemcy potrafią załatwić wszystko, włącznie z zezwoleniem na taki mezalians - jest to legenda całkiem trafna)
5.4 vol / B
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Keiler Weißbier
Pszeniczniak od pana dzika. Kolor bursztynowy, a właściwie pomarańczowy gdyż wysoka mętność cieczy odbiera mu atrybut bałtyckiej specjalności. Piana idealnie biała z lubością wijąca się po szkle. Wysycenie jak na pszenicę niewielkie. Zapach drożdżowy-bananowy, ale banany jakby nieobecne (co całkiem uzasadnione zważywszy na smak - ale o tym za chwilę).
Zaczynamy degustację. Lekkie zdziwienie i chyba rozczarowanie. Jest nieco kwaśnie, poza tym prawie niewyczuwa się goździków (chyba jedynie w dalekim finiszu). Banany wyjątkowo płytkie, nieco rozwodnione, podobnie ma się sprawa z cytrusami. Wyraźnie czuć drożdże, ale i one niespecjalnie przypadły mi do gustu. Być może oszalałem, ale gdzieś tu wyniuchałem nawet jakąś marchewkę (!). Jeśli jest to tylko oznaka desperacji degustatora, nie zmienia ona faktu, że coś jest nie tak z naszym pszenicznym dzikiem. Zaletą jest wyczuwalna goryczka, która zwykle równoważy słodkość weizena, ale akurat w tm przypadku równoważyć nie ma specjalnie czego, gdyż napitek pozbawiono typowej słodowości gatunku.
Zbyt mało tu charakteru i wszystkie oczekiwane smaki nazbyt krótkotrwałe. Wprawdzie w finiszu pojawiają się wyraźniejsze banany i goryczka, ale to za mało. Rekapitulując: wśród pszenic byłoby to B-, ale za koncept z dzikiem będzie B.
5.2 vol / B
Zaczynamy degustację. Lekkie zdziwienie i chyba rozczarowanie. Jest nieco kwaśnie, poza tym prawie niewyczuwa się goździków (chyba jedynie w dalekim finiszu). Banany wyjątkowo płytkie, nieco rozwodnione, podobnie ma się sprawa z cytrusami. Wyraźnie czuć drożdże, ale i one niespecjalnie przypadły mi do gustu. Być może oszalałem, ale gdzieś tu wyniuchałem nawet jakąś marchewkę (!). Jeśli jest to tylko oznaka desperacji degustatora, nie zmienia ona faktu, że coś jest nie tak z naszym pszenicznym dzikiem. Zaletą jest wyczuwalna goryczka, która zwykle równoważy słodkość weizena, ale akurat w tm przypadku równoważyć nie ma specjalnie czego, gdyż napitek pozbawiono typowej słodowości gatunku.
Zbyt mało tu charakteru i wszystkie oczekiwane smaki nazbyt krótkotrwałe. Wprawdzie w finiszu pojawiają się wyraźniejsze banany i goryczka, ale to za mało. Rekapitulując: wśród pszenic byłoby to B-, ale za koncept z dzikiem będzie B.
5.2 vol / B
niedziela, 15 stycznia 2012
La Trappe Witte
W kuflu pieni się słomkowy, mętny płyn. Piana grubości kciuka jest idealnie biała. Zapach mocno orzeźwiający, kwaskowy. Witte trapistów nie będzie jakimś szalonym doznaniem, ale trudno się zawieść jego jakością i charakterem.
Pierwszy łyk zwiastuje niezwykle delikatne piwo, w którym wszystko co ważne rozgrywa się jakby przy okazji, mimochodem. No więc na pierwszym planie niemal cytrynowy aromat, potem delikatna goryczka, całość okraszona lekko bananową nutą i drożdżowym posmakiem. Wszystkiemu towarzyszy niezastąpiony goździk. W bardzo długim finiszu da się wyczuć, chmiel, cytrynę, banany, goździki, a nawet delikatne grejpfruty. Przy odrobinie wysiłku całość przypomina skomponowaną z kunsztem mistrza kwiatowo-owocową perfumę - zachwyca aromatem i dbałością o każdy element kompozycji. Jak wspomniałem finisz jest bardzo długi i niecodziennie zrównoważony. Piwo charakteryzuje się wspaniałą harmonią i to właśnie ta cecha i wspomniany niespotykany finisz czyni je wartym swojej wysokiej ceny. Warto dodać, że jak na pszeniczny napitek, nie jest ono przesadnie słodkie - można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to wytrawny napitek, przeznaczony do spożycia w dużych ilościach na przykład podczas leniwie płynącego, letniego popołudnia na miejskich bulwarach. Jeśli przebiegłeś właśnie kilka kilometrów lub goniłeś uciekający tramwaj, docenisz kremową lekkość i cytrusowe orzeźwienie Witte Trappist. Niedocenienie kunsztu piwowarskiego byłoby grzechem.
5.5 vol / A-
Pierwszy łyk zwiastuje niezwykle delikatne piwo, w którym wszystko co ważne rozgrywa się jakby przy okazji, mimochodem. No więc na pierwszym planie niemal cytrynowy aromat, potem delikatna goryczka, całość okraszona lekko bananową nutą i drożdżowym posmakiem. Wszystkiemu towarzyszy niezastąpiony goździk. W bardzo długim finiszu da się wyczuć, chmiel, cytrynę, banany, goździki, a nawet delikatne grejpfruty. Przy odrobinie wysiłku całość przypomina skomponowaną z kunsztem mistrza kwiatowo-owocową perfumę - zachwyca aromatem i dbałością o każdy element kompozycji. Jak wspomniałem finisz jest bardzo długi i niecodziennie zrównoważony. Piwo charakteryzuje się wspaniałą harmonią i to właśnie ta cecha i wspomniany niespotykany finisz czyni je wartym swojej wysokiej ceny. Warto dodać, że jak na pszeniczny napitek, nie jest ono przesadnie słodkie - można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to wytrawny napitek, przeznaczony do spożycia w dużych ilościach na przykład podczas leniwie płynącego, letniego popołudnia na miejskich bulwarach. Jeśli przebiegłeś właśnie kilka kilometrów lub goniłeś uciekający tramwaj, docenisz kremową lekkość i cytrusowe orzeźwienie Witte Trappist. Niedocenienie kunsztu piwowarskiego byłoby grzechem.
5.5 vol / A-
sobota, 14 stycznia 2012
Hacker-Pschorr Hefe Weisse
Z etykiety patrzy na nas romantyczne oblicze Georga Pschorra, które niewytrawne oko może pomylić z młodym Brahmsem. Świetne piwo wymaga niemal takiej samej miłości jak pięknie zestawione nuty, więc na pomyłkę można przymknąć oko. Po przelaniu do kufla ukazuje nam się mętny i złoty płyn, który przykrywa pokaźna biała czapa. Utrzymuje się ona niemal do samego dna znacząc swoją drogę na ściankach kufla. Zapach drożdzowo-bananowy z nutami goździków. Smak naszego piwa jest całkiem lekki. Da się wyczuć wyraźny słód z bananowym nalotem, do tego jakby nieco u góry drożdżowe posmaki, całkiem blisko goździki i cytrusy. W zasadzie jest to trunek bardzo mocno osadzony w kanonie gatunku i niechętnie nastawiony do jakichkolwiek innowacji. Świetnie zestawiony, orzeźwiający i dedykowany nie tylko degustacji, ale i codziennemu spożyciu. Dla jednych będzie to zaleta morskiej latarni wyznaczającej kierunek podczas najgorszych nawet sztormów, dla innych zbyt mocno oklepana rutyna. Ale B+ zasłużone w pełni.
5.5 vol / B+
5.5 vol / B+
Subskrybuj:
Posty (Atom)