Karmel, melasa, kawa, suszone śliwki - to wszystko można wyczuć zbliżając nos do niewielkiej beżowej piany leniwie przykrywającej przezroczysty, brunatny płyn. Wysycenie niewielkie bo i na próżno go szukać w tym stylu, który przesadnie nie eksponuje tego atrybutu. Kufelek stoi sobie vis-a-vis źródła światła i przez chwilę można się delektować jego dostojną formą okraszoną miedzianymi refleksami błyskającymi głęboko w toni.
Koźlak to piwo idealnie wpisujące się w styczniowe, wieczorne klimaty. Wprawdzie zima w tym roku zdecydowania przyspała, ale przez te kilka dni stara się nadrobić - z zawziętością i zaangażowaniem spóźnialskiego - temperaturowe stany. Mówić krótko - mamy mróz za oknem a piwo ma pomóc spojrzeć przychylnym okiem na zimową aurę. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z treściwą formą, która jednak specjalnie nie ciąży, z czasem nawet dyskretnie się oddalając. W smaku dominuje karmel, podbarwiony wspomnianą suszoną śliwką. Co ciekawe, i będzie zahaczać to o świętokradztwo, wyraźnie na podniebieniu finiszuje smak opłatka. Tu i ówdzie można wyczuć, oleisto-mydlane tło, z która nijak nie mogę sobie poradzić, a zatem staram się ją ignorować. Zapomniałbym jeszcze o alkoholu, który zdecydowanie jest nośnikiem tych ostatnich nut smakowych. Goryczka niewielka, minimalnie wybija się w finiszu, ale w tym przypadku jest to jedynie próba zaznaczenia swojej obecności niż pełnoprawne dzierżenie wodzy smaku.
Doppelbock Kloster Scheyern to całkiem przyjemne piwo, jeśli uwzględni się wspomniane przeze mnie "rozedrgania" w recepturze. To niedostrojenie z pewnością nie pozbawia degustatora przyjemności obcowania z zimowym klasykiem, ale jednak spycha w zakamarki pamięci ogólne wrażenie. Solidne B.
7.4 vol / B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz