Jeśli chce się wypić każda okazja jest dobra, mawia stare porzekadło. Okazja czyni także złodzieja. Na koniec warto wykorzystać okazję do zwiększenia sprzedaży. Heineken odwołując się do 140-lecia istnienia kreuje przyszłość na podstawie przeszłości. Marketingowa nowomowa w pełnej krasie zachęca do degustacji.
Zapach wyraźnie przesiąknięty masełkiem,które nie jest jednak nachalne. Ponadto w dalekim tle majaczą niewyraźnie chmielowe nuty. Trzeba oczywiście mocno pociągnąć nosem by jej wyczuć. Kolor jasnosłomkowy, żeby nie powiedzieć anemicznie blady. Wysycenie i piana mocno zawodzą. Nie tak wyobrażam sobie klasycznego pilznera.
Kiedy trunek przepływa przez gardło nijak nie da się wyczuć przepastnej historii stojącej za browarem, żaden zmysł nie uruchamia przycisku "play" odtwarzającego sentymentalne nuty. Ot kolejny bezpłciowy koncerniak i tyle. Receptura piwa ledwo leci ponad ziemią, trzymając niski pułap. Czy to zaleta? Przynajmniej się nie czołga - ripostuje optymista. Wyczuwamy goryczkę, w miarę czysty słód z dopełniającym diacetylem, do tego całkiem wyraźne alkoholowe nuty. Poza tym pomiędzy słodem i goryczką przeraźliwie nudna, pusta przestrzeń kosmicznej nicości. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość to ja wysiadam na najbliższym przystanku. Jeśli tak prezentuje się wizja koncernu, którą ten trunek zwiastuje to wypada życzyć jedynie bon voyage. Jeśli limitowane edycje piw będą tak komponowane to znaczy, że świat - ku uciesze malkontentów - upada w nędze byle jakiej konsumpcji.
Z drugiej strony trudno opędzić się od widoku rozbawionej rzeszy ściskającej w ręku białą butelkę ozdobioną karminową gwiazdą, dla której te kilka chwil z trunkiem będą jedynie bezrefleksyjnym dodatkiem do zabawy. Idealne tło dla swawoli, po którym - gdy nie nadużywać - nie pozostaje żaden niepożądany posmak. Cel został osiągnięty? Niech żyje idea wyrównywania. Będzie C+, bo plus i tak nie ma znaczenia.
5.0 vol / C+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz