Litewski specjał zaskakuje niecodziennym zapachem. Wyraźnie wyczuwalny karmel i kwasek podbijający wrażenia, do tego - nadające charakteru - nuty wędzonego słodu. Wysycenie trunku rachityczne, piana niewielka, niemal mizerna, za to kolor rekompensuje wrażenia wizualne. Piękna rubinowa toń błyskająca miedzianymi refleksami, prezentuje się pięknie w letnim słońcu. Po pierwszym łyku kolejne zaskoczenie, piwo jest niemal słodkie, lecz czająca się w odwodzie goryczka szybko niweluje to nie zawsze miłe i pożądane w tym typie alkoholi, wrażenie. Zatem skarmelizowany słód aromatycznie uderza w kubki smakowe i zostaje niemal natychmiast okiełznany przez głęboką goryczkę, która dodatkowo długo pobrzmiewa w finiszu. Jednak ta pierwsza salwa słodkości pozostaje w głowie, a trunek będzie się nam już zawsze jawił jako słodki i jednocześnie niemęczący. Warto odnotować, że w słodzie da się wyczuć winne aromaty, suszone śliwki, a nawet - przy odrobinie wyobraźni - suszone grzyby! W końcu Butautu pochodzi z Litwy, a korzenie lesistego zakątka Europy do czegoś zobowiązują. Nie jest to piwo do spożycia sesyjnego, raczej do degustacji, na deser lub jesienne ognisko, niemniej jednak trudno oprzeć się jego sympatycznemu urokowi.
Na polskiej etykiecie odnotowano, iż piwo które właśnie zakupiliśmy to pszeniczniak co można zrzucić na karb ignorancji, błędu drukarskiego lub po prostu ironicznemu tudzież humorystycznemu nastrojowi importera. W każdym razie nie należy obdarzać zbytnim zaufaniem wszystkiego co wydrukowane na etykiecie. A może po prostu importer wybiera na chybił trafił marki sprowadzanych piw i w takiż sposób je oznacza?
5.5 vol / B+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz