Miała być klasyczna, lekka recenzja z degustacji czeskiego kellerbiera uwarzonego w rodzinnym browarze Chodovar. Ten rzadko spotykany na komercyjnych szlakach wyrób, owiany jest całkiem sporą sławą, którą zamierzałem zweryfikować. Niestety trafił mi się do tego celu egzemplarz "wybuchowy", który wystrzelił przy otwarciu pod sam sufit niczym islandzki gejzer. Do końca przydatności do spożycia pozostało jeszcze kilka dni, a tu taka niespodzianka, zapewne spowodowana niezbyt prawidłowym sposobem przechowywania (uwaga na ostrawski sklep Pivoteka Ostrava - damspivo.cz, który jest dość znany w kręgach piwoszy. Warto uważnie przyglądać się etykietom i datom). To co pojawiło się w kuflu, wyglądało imponującą - kolor piękny rubinowy, zmętnienie wspaniałe - a uchwycony smak przebijający się przez skwaśniały trunek, zapowiadały w normalnych warunkach niezłą ucztą. Jednak w tej sytuacji recenzja musi zostać odłożona na dalszy plan, kiedy z ciekawością i przyjemnością (niezrażony raczej pierwszą salwą:) powrócę do degustacji tym razem bardziej uważnie dobranej butelki. To pierwsze taki wypadek w mojej historii, dlatego z kronikarskiego obowiązku go odnotowuję.
5.0 vol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz