Tucher zadomowił się u nas i od jakiegoś czasu wyroby z Norymbergii uzupełniają przeciętną ofertę osiedlowych monopolów. Z portfolio browaru możemy wywnioskować, ze jest on nastawiony na masowego odbiorcę, świadczy o tym nie tylko ilość i rozpiętość asortymentu, ale choćby i fakt, że w naszych okolicach wysłannicy Tuchera zadzierzgnęli znajomości i rozprowadzają jego produkty. Oczywiście podstawą tego przybytku (jak na Bawarię przystało) jest piwo pszeniczne, które zachęcającą pieni się w kuflu.
Po otwarciu ciekawy zapach wwierca się w nos - banany, ananas, goździki i drożdże owiane potężną falą orzeźwienia. Zaczyna się nieźle. Przelewając do kufla formuje się drobnopęcherzykowa idealnie biała piana, która przez długi czas skrywa toń trunku. Kolor wyśmienity, śnieżno złoty płyn zmącony życiodajnym osadem idealnie wkomponowuje się w styl.
Czas na smak. No cóż, dawno nie piłem tak dobrze zbalansowanego pszeniczniaka. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie - co jest tylko pierwszym atutem (a tych nie brakuje), bowiem występowanie składowych zostało skomponowane mistrzowską ręką. Początkowo ujawniają się wyraźne i dojrzałe (ale nie przejrzałe!) banany, którym towarzyszy niezbyt ostry goździk. Wyraźna baza drożdżowa nie ujawnia zbytnio swoich maślanych korzeni, a w tle harcują cytrusy z ananasem na czele. Całość finiszuje cudownie miękkim i aromatycznym chmielem. Pomimo swojej lekkości Tucher posiada całkiem solidną bazę, choć o pełnej sytości mowy być nie może. Jeśli szukasz piwa do posiłku lub potrzebujesz natychmiastowego orzeźwienia, a nie specjalnie masz ochotę na gorzkie klimaty, znalazłeś faworyta. Tucher Helles Hefe Weizen zostanie twoim przyjacielem.
PS Ta recenzja zwiastuje nadchodząca wiosnę, która cały czas czai się w cieniu, gdzieś przemyka ukradkiem, macha nam z oddali, co tej zimy wychodzi jej nad wyraz udanie. Czas skończyć z mocnymi piwami i wrócić do lekkości. Tucher pojawił się w lodówce dzięki dobremu przyjacielowi.
5.2 vol / B+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz