Należący onegdaj do Carlsberga browar z Drezna wrócił do macierzy i znalazł się pod skrzydłami Frankfurter Brauhaus. Co to oznacza dla drezneńskiego przybytku? Chyba niespecjalnie wiele, bardziej świadczy o kryzysie wielkich w Europie.
Przede mną butelka z solidną niemiecką etykietą, niespecjalnie wyróżniająca się spośród tłumu niemieckich piw. Niemniej jednak postać czeladnika dzierżąca dwa pokaźne kufle w dłoni, w czerwonej koszuli z wyhaftowanym emblematem "f" na piersi, budzi sympatię. Urbock to wg definicji to mocniejsza wersja stylu bock, choć w tym przypadku nie do końca mamy do czynienia z normatywnym podejściem do tematu. Wszak z łatwością możemy wskazać koźlaki o podobnej zawartości alkoholu.
Kolor ciemnej miedzi połyskujący brązowymi blikami. Piana drobnoziarnista, niewysoka choć trwała skrywa toń trunku. W zapachu dominują estry owocowe - trochę śliwki, całkiem sporo wiśni do tego nuty karmelowe i delikatny kwasek alkoholu. Piwo jest pełne i kremowe, w połączeniu z pianą wydaje się syropem zwłaszcza, że słód tutaj dyskretnie dominuje, a goryczka stanowi jedynie dopełnienie harmonii. Karmelowe aromaty są głębokie, lekka spalenizna przedostaje się do finiszu i rywalizuje tam z goryczką, ale generalnie ten finisz przebiega mimochodem i dość leniwie. W słodzie swoją obecność sygnalizuje aromatyczna wiśnia, suszona śliwka, akcenty chleba razowego i winne tło. Czyni to z drezneńskiego specjału piwo wyraziste i dedykowane do degustacji deserowej, dajmy na to przy błyskającym ogniem kominku. Wychylenie kufla nie tylko wprawi cię w dobry humor (alkoholu trochę w tym jest), ale z pewnością dodatkowo wypełni żołądek dodatkową treścią , więc na niedosyt nie będziecie narzekać.
Jeśli degustujesz w mocnych, ciemnych piwach, ten urbock przypadnie ci do gustu, dla całej reszty będzie solidną propozycją, lecz - nie wykluczam - raczej jednorazową. Zasłużone B.
7.0 vol / B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz