Mówi się, że preferencje smakowe człowieka zmieniają się co siedem lat. Dobra nowina: jeśli nie przepadaliśmy za szpinakiem może zaczniemy się nim delektować. Nic nie jest nam dane raz na zawsze, skoro uwielbienie do słodyczy może przeminąć to warto być przygotowanym na najgorsze :)
Ten krótki wstęp jest wynikiem moich przemyśleń o naturze piwnych gatunków. Chociaż w zasadzie jestem smakoszem wszelakich produktów pochodzących od słodu, mam oczywiście bardziej lub mniej ulubione gatunki. Takim oczkiem w głowie były np.ciemne piwa wszelakiej proweniencji. Ostatnio jednak obserwuję, iż (trwająca o wiele dłużej niż siedem lat) sympatia tudzież okres ochronny dla tej barwy płynu - uległa odwróceniu. Drżyjcie "ciemniaki"! W związku z oziębieniem moich uczuć będę dla was szczególnie wymagający.
Kolor płynu ciemny jak smoła. Wysycenie niewielkie, właściwie rachityczne, piana podobnie, ale przyjemnie kremowa. W zapachu można wyczuć palony słód, troszkę kawy i chmielu. Etykieta nudnawa choć paw z loga pręży dumnie pierś ku słońcu. Smak bardzo typowy i zdecydowanie lekki. Nuty palonego słodu z delikatnym czekoladowym tle, zostały podparte niewielką goryczką, która pobrzmiewa w średnim finiszu. Dodatkowo niewielka kwaśność podkreśla brak wysycenia. Nie jest źle, ale nie jest też całkiem dobrze. Można by dać B, ale wady obniżają notę - nie są one może dyskwalifikujące, ale ich nagromadzenie przekreśla jakikolwiek entuzjazm. Niemniej jednak dla amatorów schwarza nie będzie to męka.
5.0 vol / B-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz