Drezdeński skarb piwosza - z loga browaru zwraca się bezpośrednio do nas postać z dwoma obficie spienionymi kuflami, jakby chciała dać nogę z tego etykiecianego świata i postawić figlarnie złocisty trunek przed nami na stole. Nie byłoby chyba źle gdyby reprezentowany przez nią pils miał tak białą czapę, ale niestety - jest ona w rzeczywistości dość rachityczna, choć utrzymuje się długo na powierzchni płynu. Zapach tego specjału jest raczej monotonnie słodowy i głęboko przygaszony, ale trzeba przyznać, jakoś przyjemnie się kolarzy. Kolor szczerozłoty, wysycenie niestety słabe. Wygląda trochę jak budżetowy, lokalny produkt, ale należy takie sądy formułować z dużą ostrożnością. To w końcu Niemcy, kraj stojący na małych browarach, zawdzięczający regionalnym produktom swoją globalną sławę.
Smak piwa mocno słodowy, w którym wyczuć można delikatne chlebowe aromaty podszyte winnym echem - całkiem przyjemnie to komponenty. Goryczka śladowa, ale wyczuwalna, szczególnie w przykrótkim finiszu. Bardziej niż niemiecki sznyt, da się tu zaobserwować polskiego ducha, który błogosławi to piwo emanując czarem rodzimego pilznera z półki przeznaczonej na tradycyjnie warzone piwa. Wypić można, zwłaszcza że alkohol w degustacji nie przeszkodzi, wynikiem czego trunek spokojnie przechodzi przez gardło, ale od zachwytów trzymać się radzę z daleka. Gdyby wysycenie było wyższe może byłoby B. Nie wiem...
5.2 vol / B-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz