Wszystko wskazuje na to, że przed nami budżetowy trunek: butelka mocno wytarta, etykieta bez kontry mająca się jednoznacznie kojarzyć bardziej z regionem niż trunkiem, niewygórowana cena 50 eurocentów berlińskim getranku.
Otwieramy butelkę i do naszych nozdrzy uderza zapach bananowy z lekkim drożdżowym tłem. Po przelaniu do kufla uformowała się wyraźna piana, która niepodzielnie panował przez cały czas na powierzchni płynu. Kolor piwa piękny, pomarańczowy, skrywający za swoim zmętnieniem stada bąbelków podróżujących w jedną stronę - ku górze. Jest lekka obawa - budżetowe trunki nie zapewniają przyjemnych wrażeń, czego uczy zwłaszcza polskie doświadczenie. A tutaj? Miłe zaskoczenie. Smak jest zadowalający, choć niespecjalnie głęboki. Mamy smaki bananowe, troszeczkę zbyt cukrowe, goździkowe dopełnienie na dobrym poziomie, średnio zaakcentowane drożdże i - niestety - kwasek, który zmienił się dość szybko w kwaśność, choć trzeba przyznać na akceptowalnym poziomie. Pojawia się także goryczka zwłaszcza wyczuwalna w średniodługim finiszu (uzupełniona goździkami, chcącymi grać w tej fazie pierwsze skrzypce).
Oby takie budżetowe trunki pojawiały się nie tylko w stolicy piw pszenicznych, a jakość przez nie utrzymywana była także cechą polskich piw z dolnej półki. Rewelacji być oczywiście nie może, ale jeśli ktoś spodziewał się bylejakości sikacza, srodze się zawiedzie / przyjemnie zaskoczy (niepotrzebne skreślić). W pełni zasłużone B.
5.2 vol / B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz