W kuflu pieni się - choć to za duże słowo, ale do tego zaraz wrócimy - płyn w kolorze coca-coli. Zapach karmelowo-zbożowy z lekkim kwaskiem. Wysycenie w niższych stanach średnich, piany jak na lekarstwo. Wizualnie płyn przypomina bardziej jakiś napój dla początkujących nastolatków niż rasowe piwo. Opakowanie: butelka nowoczesna, smukła, etykieta z czytelnym przekazem, całkiem przyjemnie minimalistyczna. Smak dość płytki, choć bez nagany. W początkowej fazie uderza skarmelizowany słód, który utrzymuje się średnio długo, aż do finiszu, w którym dodatkowo pojawia się goryczka. Całość nie wybrzmiewa, raczej gaśnie jak gwałtowny akord. W otoczeniu da się wyłowić wodę bez posmaków, nadającą temu trunkowi aurę powszedniości.
Mamy tutaj więc coś w rodzaju ciemniaka do spożycia w czasie pracy, posiłków, czy długotrwałych biesiad, choć trudno sobie wyobrazić, że piwo ciemne z samej swojej natury przeznaczone jest do takiego sesyjnego spożywania.
Z pewnością jednak znajdą się wielcy amatorzy ciemnych piw, dla których dzień bez tego gatunku będzie dniem straconym. Tym właśnie Old Browna można polecić. Dla całej reszty będzie to przyjemna, choć raczej jednorazowa przygoda. Gdyby piana była bardziej... oceniłbym trochę na wyrost ukraińskie piwo na B.
5.0 vol / B-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz