Na przecenie nie zawsze jesteś skazany na niemodną koszulę w rozmiarze XXL albo nieudany model markowych butów, których nie da się sprzedać nawet w dużej sieciówce po obniżce ceny o połowę. Można trafić na przykład piwo w cenie niespełna 10 złotych, które zwykle jest dwukrotnie droższe. Cokolwiek by nie pisać, każdy szanujący się degustator jakoś te belgijskie (w tym przypadku holenderskie) piwa musi sobie umiejscowić w panoramie swoich piwnych podróży. Snobistycznie, w towarzystwie niejeden będzie piał z zachwytu nad różnorodnością, solidnością i tradycją, ale w domowym zaciszu nie zawsze będzie to pasować do głęboko zakorzenionych przyzwyczajeń. Ja jednak od pierwszego zapamiętanego łyku belgijskiego specjału jestem zagorzałym zwolennikiem tych trunków i w konsekwencji samych Belgów (choć w tym przypadku mamy do czynienia z Holandią). Kto by pomyślał (:)), że piwo może przełamywać lody.
Blonde ma kolor blond i wysycenie godne najlepszych pszeniczniaków. Piana biała, oblepia kufel, tworzy meandryczne formy na jego ściankach. Zapach wybitnie ożywczy, aż chce się w niego zanurzyć po całym dniu ciężkiej pracy. Płyn mocno mętny z licznymi bąbelkami przemierzającymi naczynie. Smak pierwszorzędnie rześki. Czujemy tutaj ciekawe cytrusy, lekko głębokie słodowe aromaty, oczywiście delikatnie maślane drożdże, nieco bananów, brzoskwiń, moreli i odległe echo goździków. Istny zawrót głowy.
Całość świetnie zbalansowana i pozbawiona jakichkolwiek naleciałości. Uważny degustator wyczuje w finiszu dopełniającą bukiet goryczkę. Chcesz usiąść z aksamitnym piwkiem w fotelu? Proszę bardzo. Zależy ci na zaspokojeniu pragnienia? Proszę bardzo. Chcesz zrobić komuś prezent? Proszę bardzo. Dość już tego zawodzenia - trzeba dokończyć butelkę! Holandia? Belgia? A może po prostu Benelux?
6.5 vol / A-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz