czwartek, 20 września 2012

Sto15° Ostravar

Ostravar obchodząc 115 rocznicę swojego powstania postanowił uczcić okoliczność warząc piwo specjalne. Nie jest to może pomysł zbyt oryginalny, jednakże naturalnie narzucający się. Problem polega na tym by jubileuszowy trunek wbił się w pamięć, a nie spowodował czegoś wręcz odwrotnego. Innymi słowy mierzenie się z własną historią wymaga jednak sporego przygotowania i niemałej odwagi. Sto15° to czeska piętnastka, bohater naszej dzisiejszej degustacji. Już etykieta skromnie oznajmia, że pompy tutaj nie będzie, a okrzyk "Orkiestra, tusz!" wywoła jedynie niedługi jęk kwartetu smyczkowego, w którym czwarty muzyk postanowił wzmocnić efekt, przedkładając z musu skrzypce na rzecz helikonu.

Zapach niezbyt przyjemny chlebowy, z nutami owocowymi, a wszystko to podlane rozpuszczalnikową bazą, niezbyt intensywną, ale wyraźnie wyczuwalną. Piana rachityczna, znika po niecałej minucie. Wysycenie tego trunku jest za duże, dwutlenek węgla uderza do nozdrzy przy każdym łyku i wyraźnie szczypie w język. Kolor natomiast nienaganny, pięknie bursztynowy płyn mieni się w kuflu, a delikatna mgiełka zmętnienia dodaje mu tylko unikalnego czaru.

Smak niestety zawodzi. Rozpuszczalnikowo-emulsyjne ślady są zdecydowanie za mocno wyczuwalne, towarzyszą goryczce, jakby chciały ją sztucznie podbić ku uciesze  "prawdziwych mężczyzn". Także słód zdominowany został przez te remonotowo-chemiczne konotacje i właściwie trudno doszukać się w tym piwie czegoś w czystej postaci. Każdy element jest zafałszowany, dosztukowany, niepożądanym smakiem, jawi się nie jak rasowa składowa, ale jak proteza, imitacja, odbicie oryginału. Duża zawartość alkoholu przekłada się dość szybko na zmysły, co świadczy o jego niezłej przyswajalności. Można zatem litościwie mniemać, że użyto tutaj możliwie maksymalnie naturalnych komponentów, ale sam proces ich uzdatniania został kiepsko potraktowany. Zawsze będzie to jakieś alibi dla jubileuszowego produktu. Choć jestem przekonany, że dla wielu nie będzie to alibi, ale główna linia obrony w oskarżeniu. Z tym Ostravarem jest tak jak z okrągłymi rocznicami: trzeba przez nie jakoś przejść, z uśmiechem na ustach aprobować wznoszone toasty, silić się na dobry humor i  zapewniać gości, że do końca życia będziemy wspominać jubileuszowe chwile. A w gruncie rzeczy smutna prawda wyzierać będzie z każdej spędzonej pod przymusem chwili - 50 urodziny to w końcu nie to samo co 20.
6.9 vol / C+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...