Wsadzamy nos tuż nad powierzchnię piwa. Zapach chlebowo-zbożowy uzupełniony lekko przypalanym tłem. Kolor czarny jak noc w nowiu, piana porządna i apetycznie kremowa. Trochę tego mało i zbyt mało intensywne, nie wróży najlepiej, ale przecież zapach to tylko jeden z elementów składowych całości. Dajmy szansę następnym. Niestety... Smak raczej ubogi, dryfujący w kierunku rozwodnionym. Z pewnością nie można mu zarzucić przyciężkawej atmosfery - z premedytacją jest to trunek lekki i orzeźwiający, a osiągnięta wytrawność skutecznie podbija te odczucia. Na pierwszym planie palony słód (to bardziej precyzyjne określenie niż "karmelowy słód", który w tym przypadku byłby nadużyciem), do niego równa trochę zbyt intensywny kwasek, by suma summarum wydobyć z tego związku pewną chłodną cierpkość. Z tym wrażeniem stara się trochę koślawie rywalizować goryczka. I choć nie jest zbyt głęboka, narzuca się niczym agent ubezpieczeniowy stojący w przedsionku. Ta kombinacja niewielu smaków tworzy cały bukiet, który nachalnie atakuje podniebienie. W finiszu można śladowo wyczuć kawowe smaki. Pod koniec kwasek zaczyna się "starzeć" i przemienia się w kwaśność, która do przyjemnych już nie należy.
Rekapitulując: Granat to raczej tylko jednorazowa eskapada, a podróż z nim w krainę aromatów nie można zaliczyć do udanych. Zawodzi jak wakacje w egzotycznych krajach organizowane przez bankrutujące biuro podróży. Niby jest przyjemnie, ale jak stamtąd wrócimy?
Zabudowania browaru i to co najprzyjemniejsze - fermentacja |
Pivovar Cerna Hora ma w swoim katalogu wiele odmian piw i choć zdarzają mu się perełki, nie zawsze udaje mu się utrzymać wysoki poziom. W tym przypadku mamy tego wyraźne potwierdzenie. A kto oczekiwał czegoś w dobrym guście będzie musiał obejść się smakiem.
4.5 vol / C+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz