Pivovar Matuška to jeden z najbardziej
"gorących" i komentowanych minibrowarów u naszych południowych sąsiadów.
Sam byłem świadkiem jak praski piwosz zachwalał produkty browaru swemu amerykańskiemu
znajomemu krzycząc na całą gospodę, że Matuška jest "the best". Ile w
tym prawdy, a ile dobrze prowadzonej promocji, każdy powinien ocenić sam. Niemniej
jednak piwa ze wsi Broumy rozlewane są do charakterystycznych butelek o pojemności
0.7 litra (równolegle także w mniejszych), a zdobią je etykiety znacznie odróżniające się od konkurencji. I chociaż
w moim odczuciu i odbiorze bardziej przypominają opakowanie wiejskiego mleka, nie
można im zarzucić braku rozpoznawalności. Sam przybytek powstał bardzo niedawno, bo
w roku 2009, a został ufundowany w sercu Czech, na terenie chronionego parku krajobrazowego
Křivoklátsko. Każdego kto chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o tym terenie (a
z pewnością warto, gdyż jest to miejsce uznawane za perłę czeskiego krajobrazu)
i przy okazji zapoznać się z jedną z najpiękniejszych czeskich powieści, odsyłam
do "Śmierci pięknych saren" autorstwa Oty Pavela.
Matuška to projekt rodzinny -
nazwisko od którego wziął swoją nazwę, nosi w nim trzech z czterech pracowników.
Ojcem założycielem (par excellence) jest Martin Matuška, którego życiorys
zawodowy jest nad wyraz imponujący. Pracował w browarach Staropramen, U Fleku, Strahov,
zakładał minibrowary w wielu egzotycznych krajach, by w końcu zaangażować się w
przedsięwzięcie firmowane własnym nazwiskiem.
Podczas pobytu w Pradze udało
mi się zdegustować dwa piwa górnej fermentacji, oba w angielskim styli ale: Raptor
IPA oraz California APA. Pierwsze starało się zachwycić moje podniebienie w restauracji
Zly Casy (opisywanej przeze mnie w innym poście). Drugie przy okazji zakupów w sklepie
Pivni Rozmanitost na Żiżkovie. Na marginesie, kiedy u nas w zwykłej piwotece, będzie
można napić się lanego piwa?
Butelkowa wersja Raptora |
Raptor IPA to bardzo znany przedstawiciel
z portfolio Matuška. Przyniesiono mi kufel wypełniony mętnym, ciemnobursztynowym
trunkiem o niewielkim wysyceniu i minimalnej pianie, która utrzymywała się do samego
dna. Zapach zorganizowano wokół cytrusowo-żywicznych oraz kwiatowych aromatów, uwzględniając
zatem amerykański profil chmielowy. Nic dziwnego skoro w recepturze znalazło się
dwóch przedstawicieli zza wilkiej wody: cascade i amarillo, uzupełnionych czeskim
chmielem premiant i żateckim. Mamy więc tutaj coś pomiędzy klasyczną IPA a jej amerykańską
odmianą. Pierwszy łyk niesie niemal aksamitny ejlowy smak. Gładko i delikatnie przechodzi
przez gardło niosąc ze sobą nuty cytrusów, żywicy, zielonej trawy i herbaty earl
grey. Ten ostatni smak jest wynikiem popuszczenia wodzów fantazji z jednoczesną
próbą zdefiniowania czegoś ulotnego i niepowtarzalnego w całości. Dopełniający słód
ma charakter typowo owocowy i spełnia swoją rolę równowagi dla mocnej goryczki,
nie tłumiąc jej nadmiernie. Finisz zdecydowanie zasługuje na brawa - długi, wybitnie
chmielowy, choć nie pozbawiony słodowego echa.
Raptor to świetne piwo na każdą
okazję, idealnie komponuje się choćby z ostrymi smakami pivnej klobasy (pęto kiełbasy
zatopione w paprykowym sosie) czy utopenca, które kosztowałem przy okazji degustacji.
Czy Raptor jest "the best", żeby przywołać krzyk zachwytu z początku wpisu?
Po krótkim namyśle, uważam iż to twierdzenie na wyrost. Solidnie i ciekawie zestawiony
ale, jednak do wybitnych zaliczyć go nie będzie łatwo, ze względu na brak tej
nuty szaleństwa, której niezmiennie oczekuję przy najwyższej ocenie. Należy na koniec
zaznaczyć, że Matuška prowadzi ekskluzywną politykę cenową,
wychodząc z założenia "kultowy
browar - wysokie ceny", a ta nieco ogranicza upowszechnienie piw wśród szerszej
publiczności (co jak się wydaje nie przeszkadza właścicielom).
6.3 vol / B+ (65 koron = 11 zł)
California to pale ale chmielony
amerykańskim chmielem cascade. Degustacja nastąpiła jak wspomniałem w dość nietypowym
miejscu, chociaż w Czechach nie ma nietypowych miejsc do degustacji, i nawet dwa
kije w tak małym (powierzchniowo) sklepie jakim jest Pivni Rozmanitost nie stanowi
żadnej sensacji. W czasie wybierania piw butelkowych do późniejszego spożycia raczyłem
się Californią, która uwiodła mnie swoją lekkością i aromatem. Jej cena także nie
należała do przystępnych, ale co tam!
Po pierwsze wybitnie narzuca się cytrusowa
i kwiatowa woń, uzupełniona owocowym tłem. Piana piękna, drobnoziarnista, kolor
złoty. W smaku dominuje bardzo głęboka goryczka, w której typowe aromaty mieszają
się niczym w tyglu. Cytrusy, żywica, kwiatowa faktura i owocowy słód tworzą mieszankę
nad wyraz urokliwą i pociągającą. Finisz bardzo długi, gorzko-owocowy. Przy całej
obfitości bukietu, trunek jest lekki i orzeźwiający, lecz przy tym epatuje
swoim zadziornym charakterem, co nie wszystkim przypadnie do gustu. Jednakże moim
skromnym zdaniem California jest nieco lepszą propozycją od Raptora, z dużą fantazją
tłumacząc na środkowoeuropejski język angielską recepturę. Brawa.
5.3 vol / A-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz