Pivovar Poutnik ma fajny kapsel. Etykieta już nie jest taka
fajna, ale stara się nie razić. Szkoda, że tylko tyle. Pivovar Poutnik
jest fajny bo fajnie brzmi jego nazwa (po polsku, bo po czesku termin ten
oznacza oczywiście coś zupełnie innego), przypominająca nieco sputnik, nacechowany tajemniczymi,
odległymi i fascynującymi konotacjami. Poutnik to nie oklepany Kozel, czy inny
Gambrinus. Poutnik brzmi dumnie. Browar ufundowano w 1552 roku w miejscowości
Pelhřimov i znajduje się on niedaleko od innego, onegdaj opisywanego przeze
mnie zacnego browaru Kacov. Coś chyba jest na rzeczy w tych środkowych
Czechach, że przycupnęły tutaj takie sympatyczne browary. Może powietrze?
Zapach Poutnika przypomina właśnie ukrojona kromkę chleba z dodatkiem aromatów chmielowych. Nie jest to wybitnie intensywne, ale mamy przed sobą desitkę więc siłą rzeczy bukiet nie może roztaczać woni nazbyt szeroko. W kuflu pieni się słomkowy, krystalicznie czysty płyn, wpadający w złoty odcień. Piana średnia, drobnoziarnista, idealnie biała, oblepia szkło i stara się utrzymać długo, co wychodzi jej z zadziwiającą łatwością. Wysycenie dość duże, a bąbelki suną ku górze aż miło.
Smak niezwykle zbalansowany i jak na niewysoki ekstrakt całkiem bujny. Oczywiście nie jest to piwo gęste czy sute, ale aromatyczny i zdecydowanie atrakcyjny słód nie ma się czego wstydzić, a uzupełniająca go goryczka gładko przechodzi przez przełyk. Chłodząca kwaskowość plasuje Poutnika w grupie piw gaszących pragnienie, jednak zawężenie tylko do tej cechy niewątpliwie będzie ujmą na honorze trunku. Jest on bowiem świetnym przedstawicielem piw powszednich, których spożycie ogranicza jedynie pojemność naszego żołądka (a raczej głowy). Finisz długi, chmielowy dopełnia świetne wrażenie z degustacji. Poutnik jest piwem wartym notatki w podręcznym kajecie, by w razie spodziewanych długich biesiad móc się zaopatrzyć w niebanalne i smaczne piwo.
Zapach Poutnika przypomina właśnie ukrojona kromkę chleba z dodatkiem aromatów chmielowych. Nie jest to wybitnie intensywne, ale mamy przed sobą desitkę więc siłą rzeczy bukiet nie może roztaczać woni nazbyt szeroko. W kuflu pieni się słomkowy, krystalicznie czysty płyn, wpadający w złoty odcień. Piana średnia, drobnoziarnista, idealnie biała, oblepia szkło i stara się utrzymać długo, co wychodzi jej z zadziwiającą łatwością. Wysycenie dość duże, a bąbelki suną ku górze aż miło.
Smak niezwykle zbalansowany i jak na niewysoki ekstrakt całkiem bujny. Oczywiście nie jest to piwo gęste czy sute, ale aromatyczny i zdecydowanie atrakcyjny słód nie ma się czego wstydzić, a uzupełniająca go goryczka gładko przechodzi przez przełyk. Chłodząca kwaskowość plasuje Poutnika w grupie piw gaszących pragnienie, jednak zawężenie tylko do tej cechy niewątpliwie będzie ujmą na honorze trunku. Jest on bowiem świetnym przedstawicielem piw powszednich, których spożycie ogranicza jedynie pojemność naszego żołądka (a raczej głowy). Finisz długi, chmielowy dopełnia świetne wrażenie z degustacji. Poutnik jest piwem wartym notatki w podręcznym kajecie, by w razie spodziewanych długich biesiad móc się zaopatrzyć w niebanalne i smaczne piwo.
Warzelnia browaru z Pelhřimova |
Jeśli
doszukiwać się dodatkowych zalet, które mogłyby wywindować piwo do najwyższej
ligi, do głowy przychodzi mi uwolnienie słodu z przykładnej przyzwoitości. Jeśli
nadać mu minimalną dozę szaleństwa i złamać jakimś zdecydowanym, owocowym
posmakiem, mogłaby być to jedna z najlepszych desitek w Czechach. Wodze
fantazji zawsze można popuścić, ale obiektywnie rzecz ujmując: jest świetnie!
4.0 vol / B+
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz